Rasizm i brak pomocy dla zawodniczki? Kontrowersje wokół wypadku na trasie Maratonu Warszawskiego

Rasizm i brak pomocy dla zawodniczki? Kontrowersje wokół wypadku na trasie Maratonu Warszawskiego

Wypadek kenijskiej biegaczki na trasie Maratonu Warszawskiego wywołał wiele kontrowersji. Pojawiły się zarzuty pod adresem organizatorów, że nie udzielili na czas pomocy zawodniczce.

twitter

Podczas tegorocznego Maratonu Warszawskiego doszło do dwóch przykrych wypadków. Jeden z uczestników nie ukończył wyścigu, ponieważ stracił przytomność na trasie. Po przewiezieniu do szpitala mimo podjętej akcji ratunkowej zmarł. Fundacja „Maraton Warszawski”, organizator biegu, złożyła rodzinie zmarłego kondolencje. Drugi wypadek, do którego doszło na trasie wzbudził bardzo wiele kontrowersji. W mediach społecznościowych pojawiły się nagrania, na których widać jak uczestniczka z Kenii upada na asfalt na 41. kilometrze. Rech Kosgei przez kilkadziesiąt sekund próbowała wstać, jednak nie dała rady. Część dziennikarzy oraz biegaczy sugeruje, że organizatorzy biegu zawiedli, ponieważ kobiecie nie udzielono na czas pomocy. Pretensje są kierowane również w kierunku osoby, która nagrywała całe zdarzenie, ponieważ ona również nie udzieliła pomocy biegaczce z Kenii. David Rudisha, dwukrotny mistrz olimpijski w biegu na 800 metrów, stwierdził, że „jest to tragiczne, kiedy patrzy się na cierpienie sportowca”. Inny zawodnik stwierdził, że gdyby zawodniczka nie była czarnoskóra, wówczas pomoc nadeszłaby szybciej. – To czysty rasizm – dodał.

Organizatorzy biegu podkreślają, że zawodniczka upadła, ponieważ się odwodniła. – Nie wzięła odżywki z żadnego punktu, w jakim na nią czekały napoje – tłumaczyła Magda Skrocka z Fundacji "Maraton Warszawski". Organizatorzy podkreślają, że na nagraniu nie widać, że przed kobietą zatrzymał się samochód z zegarem, a pomoc została udzielona niemal natychmiastowo. Początkowo zawodniczka próbowała wstać i kontynuować bieg. Była bliska zwycięstwa w maratonie i odebrania nagrody. Gdyby wcześniej poprosiła o pomoc, zostałaby zdyskwalifikowana i nie otrzymałaby żadnych pieniędzy za udział. – W kontekście przepisów międzynarodowych, gdyby ktokolwiek z obsługi jej pomógł akurat w tym momencie, zostałaby zdyskwalifikowana. Karetka podjechała szybko i monitorowała sytuację. Dopiero na znak biegaczki podeszły służby medyczne – tłumaczą organizatorzy. Po biegu kobieta trafiła do szpitala, gdzie otrzymała kroplówkę, po czym została wypisana.

Źródło: TVN Warszawa