Mimo iż żaden z oskarżonych nie składał wcześniej wniosku o zwolnienie z aresztu, warszawski sąd wypuścił obu podejrzanych w sprawie zabójstwa Jaroszewiczów. Dwóch oskarżonych, łącznie z głównym oskarżonym Robertem S., wyjdzie na wolność. Zamiast aresztu sąd zastosował w ich wypadku jedynie dozór policyjny. Trzeci z podejrzanych mężczyzn, Dariusz S., odbywa obecnie karę pozbawienia wolności, nałożoną na niego w innej sprawie.
Prokuratura decyzję sądu nazwała „bulwersującą” i zapowiedziała zażalenie. Proces w związku z zabójstwem byłego premiera Piotra Jaroszewicza i jego żony Alicji Solskiej-Jaroszewicz rozpoczął się w sierpniu ubiegłego roku. Jaroszewicz na czele rządu stał w latach 1970-1980.
Niewyjaśniona zbrodnia
Zabójstwo Piotra Jaroszewicza i jego żony pozostaje jedną z najbardziej tajemniczych zbrodni lat 90. Do morderstwa doszło w nocy z z 31 sierpnia na 1 września 1992 roku w warszawskim Aninie. Pytań w sprawie brutalnej zbrodni jest wiele: nie wiadomo, kim byli sprawcy, jaki był ich motyw działania, ani jak dostali się do willi.
Mordercy spędzili w niej wiele godzin, w trakcie których brutalnie torturowali byłego premiera. Nad ranem ciupagą zacisnęli pasek na jego szyi, co spowodowało zgon Jaroszewicza. Alicja Solska została związana i położona w łazience, gdzie przebywała przez cały czas, gdy sprawcy pastwili się nad jej mężem. Nad ranem 1 września zabito ją strzałem w tył głowy ze sztucera. Ciała ofiar odkrył około godziny 23 ich syn.
Początkowo śledczy brali pod uwagę motyw rabunkowy zbrodni, choć nie miało to pokrycia w rzeczywistości – z willi nie zginęły cenne przedmioty, jak np. biżuteria. Policja szybko zatrzymała podejrzanych – czterech recydywistów. W październiku 1998 r., po dwóch latach poszlakowego procesu, ówczesny Sąd Wojewódzki w Warszawie uniewinnił ich z braku dowodów winy. O taki wyrok wnosił wtedy sam prokurator. Już na początku śledztwa popełniono wiele uchybień – nie zabezpieczono śladów w miejscu zdarzenia, nie zbadano zamka do drzwi wejściowych, a także zabrudzeń, które znajdowały się przy wejściu.
Czytaj też:
Atak z użyciem trucizny w Niemczech. Siedem osób rannych