Strach i radość w Dorohusku. „Córka nie wie, że jest wojna. Powiedziałam jej, że to taka zabawa, specjalna gra”

Strach i radość w Dorohusku. „Córka nie wie, że jest wojna. Powiedziałam jej, że to taka zabawa, specjalna gra”

Przejście graniczne w Dorohusku. Stefan jechał to po bliskich z Włoch, gdzie pracuje.
Przejście graniczne w Dorohusku. Stefan jechał to po bliskich z Włoch, gdzie pracuje. Źródło:Robert Stachnik
Czteroletniej Ewelinie mama powiedziała, że trwa specjalna gra. Siedmioletni Kirił chciałby wrócić do domu. Ośmioletnia Miłana już wie, że na wojnie giną ludzie. Mały Piotrek po prostu się cieszy, że zobaczył tatę.

Umęczeni uchodźcy, zaangażowani wolontariusze i ludzie dosłownie z całej Polski, którzy przyjeżdżają na granicę polsko-ukraińską w Dorohusku, aby bezinteresownie pomóc. Oferują jedzenie, ubrania, leki, ale też darmowy transport i mieszkania.

Lecz Dorohusk w województwie lubelskim to dziś przede wszystkim kocioł skrajnych emocji: zmęczenia, strachu, a jednocześnie radości i ogromnej ulgi, że jest się w bezpiecznym miejscu. Każdej godziny setki kobiet i dzieci wjeżdżają w Ukrainy do Polski, aby uciec przed wojną.

Przejście graniczne w Dorohusku.

Nie wszystkie dzieci rozumieją, że jest wojna. Ewelina myśli, że to zabawa

Przez przejście graniczne w Dorohusku na polską stronę przejeżdża jeden z wielu autokarów. Stefan wie, że w środku są jego najbliżsi. Jechał tu po nich aż z Włoch, gdzie pracuje. Kiedy widzi synka, płacze ze szczęścia.

Artykuł został opublikowany w 9/2022 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.