Niemal cały obszar Polski zagrożony, ta mapa pokazuje skalę problemu. Prof. Rowiński: Mamy dwojakiego rodzaju dramaty

Niemal cały obszar Polski zagrożony, ta mapa pokazuje skalę problemu. Prof. Rowiński: Mamy dwojakiego rodzaju dramaty

Niski stan wody w Wiśle, zdj. archiwalne
Niski stan wody w Wiśle, zdj. archiwalneŹródło:Shutterstock
Sytuacja jest bardzo trudna. Rzeczywiście mamy suchy rok, i to kolejny. Oczywiście bardzo dużo zależy od tego, co się wydarzy w niedalekiej przyszłości, ale nawet jeśli popada, to te deszcze nie uzupełnią deficytu – mówi w rozmowie z „Wprost” prof. Paweł Rowiński, hydrolog i wiceprezes Polskiej Akademii Nauk. Ekspert wyjaśnia też, jak należy walczyć z suszą, i co może zrobić każdy z nas, by oszczędzać wodę.

Aleksandra Gieracka, „Wprost”: Woda z Sanu w miejscowości Rajskie w Bieszczadach właściwie zniknęła. Przez koryto można przejść niemal suchą stopą. Na opublikowanej 21 lipca przez IMGW hydrologicznej mapie Polski większość rzek pokolorowano na czarno, co oznacza niski stan wody. Polska wysycha na naszych oczach?

Prof. Paweł Rowiński: Nie po raz pierwszy mamy niski stan wody w rzekach. Kilka lat temu zbieraliśmy z dna Wisły cenne przedmioty zrabowane przez Szwedów w XVII wieku. Teraz też jej stan jest niski, ale nie aż tak dramatycznie. Co jakiś czas tak się dzieje, ale pytanie, jak często i jak długo to trwa. Nasza obserwacja z ostatnich lat jest taka, że okresy, kiedy wody jest mało, są coraz częstsze i dłuższe. I na tym polega problem.

Dlaczego tak się dzieje?

To jest typowy objaw zmian klimatycznych, których już doświadczamy, czyli nie tylko jest cieplej, ale też maleje liczba dni z opadem, a ponadto czas między opadami się wydłuża. Te dłuższe okresy bezopadowe często są przerywane intensywnymi ulewami. Rzadko teraz pojawiają się równomierne, długo trwające deszcze; jak leje to już tak naprawdę solidnie i to się często niestety kończy podtopieniami i powodziami błyskawicznymi w miastach. Paradoksalnie te dwa zjawiska są ze sobą powiązane.

Mamy w Polsce dwojakiego rodzaju dramaty. Powodzie mają to do siebie, że zwykle dzieją się szybko. Z kolei susza w pełzający sposób uderza nas głównie po kieszeni.

Jak w tej chwili wygląda sytuacja w Polsce?

W ostatnich latach w nowy sezon wkraczamy z deficytem wody. Fachowo mówimy, że klimatyczny bilans wodny przyjmuje ujemne wartości. Nawet jeśli mamy w zimie opady, to zwykle nie śniegu tylko deszczu. A to śnieg jest naturalnym rezerwuarem, szczególnie jeśli chodzi o wody gruntowe. Potem mamy wysokie temperatury, duże parowanie, długie okresy bezdeszczowe – w tym roku też zdarzył się bardzo długi okres bez deszczu.

Na codziennie publikowanych mapach wilgotności gleby widać, że praktycznie w całej Polsce mamy poważne deficyty wody, a szczególnie mocno doświadcza tego zachodnia Polska. Na wilgotność gleby patrzy się tuż przy powierzchni oraz w obszarze od 7 do 28 cm, i od 28 cm do jednego metra. W tych głębszych warstwach deficyty są obserwowane praktycznie w całej Polsce, może poza obszarami górskimi i dużą częścią Podlasia. Mamy zatem suszę w gruncie, która przekłada się bezpośrednio na plony.