Giertych: mamy aferę Watergate

Giertych: mamy aferę Watergate

Dodano:   /  Zmieniono: 
Szef LPR Roman Giertych uważa, że powinna powstać sejmowa komisja śledcza, która wyjaśniłaby sprawy, o których mówił b. szef MSWiA Janusz Kaczmarek, w tym m.in. to, że rozmowy Giertycha i przewodniczącego Samoobrony Andrzeja Leppera były podsłuchiwane, a stenogramy z nich przekazywane premierowi.

We wtorek w Sejmie marszałek Ludwik Dorn kontynuował odczytywanie stenogramu z wypowiedzi Kaczmarka przed sejmową speckomisją. W trakcie odczytywania stenogramu Giertych wniósł o przerwę w posiedzeniu. Jak wynika z informacji PAP, Giertych poprosił o przerwę w momencie, kiedy Dorn odczytywał fragment stenogramu, który - według Giertycha - dotyczył podsłuchiwania rozmów lidera LPR i szefa Samoobrony Andrzeja Leppera.

Giertych tłumaczył, że przerwa jest konieczna, aby sejmowa speckomisja zweryfikowała zeznania Kaczmarka i przekazała informacje Sejmowi. Szef Ligi zwrócił uwagę, że w piątek zbierze się speckomisja, która przesłucha b. szefa CBŚ Jarosława Marca i b. szefa Policji Konrada Kornatowskiego. Polityk Ligi uważa, że zeznania Marca i Kornatowskiego powinny być odczytane posłom, tak jak to stało się z zeznaniami byłego szefa MSWiA.

Według Giertycha, przed speckomisją powinni zeznawać także: minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro i minister-koordynator służb specjalnych Zbigniew Wassermann. "Te dane pozwolą ostatecznie sformułować wniosek o powołanie komisji śledczej" - uważa.

Jednocześnie Giertych zaapelował do marszałka Sejmu, by ten odtajnił "w takim zakresie, w jakim jest to możliwie", wyjaśnienia złożone przez Kaczmarka przed sejmową speckomisją.

Lider Ligi zastanawia się, czy jego rozmowy z szefem Samoobrony były podsłuchiwane, a stenogramy z tych rozmów były przekazywane premierowi i PiS czerpało wiedzę z tych rozmów politycznych. W ocenie szefa LPR, z tego co powiedział przed speckomisją Kaczmarek, wynika, że mamy polską aferę "Watergate". Giertych pytał też premiera Jarosława Kaczyńskiego, jak do zasad prawa i sprawiedliwości ma się podsłuchiwanie koalicjantów.

"Czas postawić panie premierze pytanie +jakie zasady?+. Czy zasady te to podsłuchiwanie kolegów, prowadzenie działań operacyjnych przeciwko koalicjantom, którzy wynieśli pana na ten urząd?" - pytał Giertych, nawiązując do hasła z najnowszych billboardów PiS: "Jarosław Kaczyński: zasady zobowiązują".

Afera Watergate to nazwa skandalu politycznego i związanego z nim kryzysu konstytucyjnego, który dotknął Stany Zjednoczone w pierwszej połowie lat 70. W jego wyniku prezydent Richard Nixon został zmuszony do podania się do dymisji. Przyczyną afery były nielegalne działania administracji Nixona skierowane przeciwko jego przeciwnikom politycznym. Pierwszą z tych operacji była nieudana próba zainstalowania podsłuchu w siedzibie sztabu wyborczego amerykańskiej Partii Demokratycznej w Waszyngtonie - w hotelu ulokowanym w kompleksie Watergate.

Szef LPR ocenił, że działania, o jakich opowiadał w mediach i przed speckomisją Kaczmarek to "w potocznym języku - świństwo, a w prawnym - przestępstwo". "Jak te działania mają się do zasad państwa prawa i zasad sprawiedliwości?" - pytał Giertych.

"Podsłuchiwać kolegów, wykorzystywać te podsłuchy do celów politycznych, w moim przekonaniu próbować doprowadzić do zatrzymania, aresztowania swoich współpracowników z rządu, to działania, które nie mieszczą się w kanonie żadnych zasad, poza zasadami gangsterskimi" - stwierdził szef Ligi.

Jak dodał, najnowsze hasło wyborcze PiS to "gorzka ironia i kpina, z tego co się rzeczywiście działo". "Mamy polskie +Watergate+, wydarzenie, którego w Polsce chyba jeszcze nie było" -  ocenił.

Polityk LPR zaznaczył, że pamięta rozmowę z premierem, którą odbył po akcji CBA w ministerstwie rolnictwa. "Wiem jakie były intencje. Mój sprzeciw wobec tego typu metod nielegalnej prowokacji, inwigilacji, podsłuchów, haków, wynika z przeświadczenia, że cel nie uświęca środków" - mówił Giertych.

Odrzuca jednocześnie zarzuty, że ujawniając uzasadnienie przerwy, jakie przedstawił na tajnym posiedzeniu Sejmu złamał tajemnicę. "W żadnym razie nie wychodzę ponad to, co już znalazło się w środkach masowego przekazu" - dodał.

Giertych nazwał marszałka Dorna "uzurpatorem", który nie mając większości w Sejmie, nie poddaje pod głosowanie wniosku o swoje odwołanie. Przestrzegł Dorna, że może doprowadzić do tego, że "posłowie zastosują wprost konstytucję", która mówi o powołaniu, a zatem i o odwołaniu marszałka przez Sejm. "Marszałek coraz bardziej staje się marszałkiem PiS, a coraz mniej marszałkiem Sejmu" - uważa szef Ligi.

"Jeżeli Sejm wybiera marszałka, to ma też prawo go odwołać (...). Jedynie dobra wola Izby, że nie chce doprowadzić do gwałtownych przesileń, jest elementem, który podtrzymuje marszałka na jego funkcji" - powiedział Giertych.

Pytany, w jaki sposób skłoni marszałka do wprowadzenia do porządku obrad wniosku o jego odwołanie i powołanie komisji śledczych, Giertych odparł, że "najprostszym rozwiązaniem byłoby poczekać do października, kiedy wchodzą zmiany w regulaminie Sejmu".

W Sejmie jest projekt zmian w regulaminie, według których większy wpływ na porządek obrad miałby Konwent Seniorów.

ab, pap