Wcześniej we wtorek minister sprawiedliwości Zbigniew Zbiobro ujawnił, że z zeznań Kaczmarka wynika, iż tematu akcji CBA nie poruszano podczas tego spotkania.
Lech Kaczyński zapewnia, że nigdy nie zamienił słowa z Kaczmarkiem na temat akcji CBA, a spotkanie 5 lipca dotyczyło antyterroryzmu. W "najbliższym możliwym czasie" prokuratura ma przesłuchać prezydenta i spytać m.in. o przebieg spotkania z 5 lipca - w przeddzień planowanej akcji CBA, a na krótko przed nocną wizytą Kaczmarka w hotelu Marriott, gdzie według prokuratury spotkał się z Ryszardem Krauzem.
Wcześniej Kaczmarek zapowiedział, że będzie zeznawał wszystko co wie przed sądem i ewentualnie przed sejmową komisją śledczą, a nie przed prokuraturą.
Kaczmarek przeprosił za swe słowa o "państwie totalitarnym". "Powiedziałem to w emocjach" - powiedział.
Szef gabinetu prezydenta Maciej Łopiński oświadczył, że nie było żadnej rozmowy prezydenta Lecha Kaczyńskiego z byłym szefem MSWiA Januszem Kaczmarkiem o akcji CBA w ministerstwie rolnictwa. Spotkanie 5 lipca dotyczyło przede wszystkim zagadnień walki z terroryzmem i uczestniczyli w nim także: koordynator ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann oraz prezydencka minister Małgorzata Bochenek.
Łopiński zaznaczył, że podczas spotkania prezydent rozmawiał "na stronie" z Kaczmarkiem, ale - jak podkreślił - treść tej rozmowy dotyczyła doradcy ds. sportu w Kancelarii Prezydenta Artura P. - zatrzymanego na początku lipca w związku z wprowadzeniem do obrotu narkotyków. Dodał, że sprawa Artura P. zaczęła się od sygnału od Kaczmarka oraz że była prowadzona przez CBŚ, a nie przez CBA.
Rozmowa na stronie - jak podkreślił Łopiński - odbywała się w tej samej sali, w której odbywało się spotkanie na temat antyterroryzmu z udziałem Zbigniewa Wassermanna i Małgorzaty Bochenek. "Nie było takiej sytuacji, żeby pan prezydent z panem ministrem Kaczmarkiem znaleźli się w odrębnym pomieszczeniu" - oświadczył. Pytany, czy mogło być tak, że Kaczmarek rozmawiał z prezydentem "bez świadomości" innych osób przebywających w pomieszczeniu powiedział, że nie sądzi, by warunki, jakie są w gabinecie prezydenta zapewniały taką możliwość.
Według Łopińskiego, wbrew słowom Kaczmarka rozmowa z 5 lipca nie trwała 2 godziny. "Nie sądzę, żeby trwała więcej niż połowę tego czasu" - oświadczył. Zaznaczył jednocześnie, że Kaczmarek i Wassermann czekali w sekretariacie, bo prezydent kończył udzielanie wywiadu.
Łopiński wyraził satysfakcję, że Kaczmarek przeprosił za swoje słowa, że żyjemy w państwie totalitarnym. "Dobrze, choć późno" - powiedział.pap, ss