Tuż obok domów wyrosła im hałda groźnych odpadów. Co dzieje się w Tuplicach?

Tuż obok domów wyrosła im hałda groźnych odpadów. Co dzieje się w Tuplicach?

Stara stacja kolejowa w Tuplicach
Stara stacja kolejowa w Tuplicach Źródło:Wikimedia Commons / MOs810
Od 2013 roku do Tuplic koło Zielonej Góry zwieziono z Niemiec 40 tys. ton odpadów z huty cynku. Mieszkańcy ustalili, że nie są one składowane prawidłowo. Boją się o własne zdrowie i życie.

Dziennikarze programu „Interwencja” na prośbę mieszkańców przyjrzeli się niezwykłej sytuacji w Tuplicach. Jak przekazano im na miejscu, w ciągu ostatniej dekady wyładowano tam do trzech tysięcy TIR-ów z groźnymi odpadami z huty cynku. Olbrzymie hałdy śmieci znajdują się około pół kilometra od ważnych punktów miejscowości, a w niektórych przypadkach nawet 50 metrów od ludzkich domów.

Składowisko odpadów w Tuplicach problemem mieszkańców

Mieszkańcy podkreślają, że obok składowiska odpadów znajdują się dwa stawy, w których pojawiają się śnięte ryby. – Często chorujemy, drapie w gardle, gorączki nie ma, ale gardło boli, wcześniej nie bolało – mówiła Bogumiła Warchał, która razem z mężem mieszka blisko olbrzymiej hałdy. Pozostałości z huty cynku zbierane są na terenie zabytkowej dawnej cegielni. Prywatny inwestor obiecywał, że będą one przetwarzane, tymczasem magazynowano je tam i ostatecznie porzucono.

– Było pozwolenie wydane na odpady niezwiązane z cynkiem ani kadmem. A przyjechała cała tablica Mendelejewa. W decyzji było napisane, że powinno to być składowane na betonie, w silosach i zadaszone. Jest goła ziemia, bez silosu i zadaszenia – wyliczał Henryk Warchał. Jak zaznacza wicestarosta powiatu żarskiego Małgorzata Issel, starostwo powiatowe wydawało zgodę tylko na przetwarzanie i zabezpieczenie odpadów, nie na ich magazynowanie.

Niezabezpieczony teren, porzucone groźne śmieci

Były wójt Tuplic podkreślał, że pytał o zgodę sanepid i regionalną dyrekcję ochrony środowiska. – Oparłem się na innych opiniach – zaznaczał Tadeusz Rybak. Jak dodawał, miały być to opady bezpieczne, dlatego nie potrzeba było uzyskiwać zgód środowiskowych. Obecna wójt Tuplic Katarzyna Kromp nie przyjmuje do wiadomości argumentów, że teren składowiska nie jest należycie zabezpieczony.

– Przez kogo ma być to zabezpieczone? Bo to teren prywatny. Zmierza pan do tego, że gmina jest temu winna, powinnam tam stać, przykuć się łańcuchem, nie pozwolić wejść? – pytała dziennikarzy. Lokalni mieszkańcy boją się tymczasem, że dzieci mogą sobie zrobić krzywdę, wpadając do niezabezpieczonego włazu lub wchodząc w kontakt z toksycznymi pozostałościami z huty.

Bierne oczekiwanie polskich służb

Sąd w Dreźnie orzekł już, że odpady z Tuplic powinny zostać zabrane z powrotem do Niemiec. Od jego decyzji złożono jednak odwołanie i przez kolejne miesiące polscy urzędnicy nie robią nic w tej sprawie, czekając na wywiezienie śmieci za granicę. – Absolutnie nie wywiozę tego, bo ja jako gmina nie poczuwam się do odpowiedzialności. Po drugie nas na to nie stać. Wierzę, że rząd zrobi wszystko, żeby to wróciło, skąd przejechało – stwierdziła wójt Katarzyna Kromp.

Czytaj też:
Nielegalne składowisko śmieci. Podpisano umowę na usunięcie odpadów
Czytaj też:
Polska poskarżyła się na odpady z Niemiec. Jest reakcja KE

Opracował:
Źródło: Polsat News / Interwencja