Rodzina 16-letniego Sebastiana odbierała dziwne telefony. „Coś o duszeniu, o popchnięciu”

Rodzina 16-letniego Sebastiana odbierała dziwne telefony. „Coś o duszeniu, o popchnięciu”

Policja, zdjęcie ilustracyjne
Policja, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Shutterstock / DarSzach
Trwa śledztwo ws. śmierci 16-letniego Sebastiana z Wrocławia. Chłopak został znaleziony martwy w apartamencie. Policja nie zdradza szczegółów, a rodzina mówi dziwnych telefonach.

Poszukiwania 16-letniego Sebastiana trwały kilka dni. Z domu wyszedł w poniedziałek wieczorem, w piątek funkcjonariusze poinformowali o znalezieniu jego ciała. – Mam żal do policji – mówi w rozmowie z Onetem pan Adam, dziadek chłopaka.

Z jego relacji wynika, że policja zbagatelizowała zgłoszenie zaginięcia. – Powiedziano nam, że przed nami są dwie osoby i będziemy czekać do rana, bo sprawy załatwia jeden funkcjonariusz. Od dyżurnego usłyszeliśmy: "Mamy dziadka, którego okradli na 200 tys. i pana, któremu ukradli samochód", a potem jeszcze "Ja panu nic nie poradzę", kiedy tłumaczyłem, że chodzi o zaginięcie dziecka i każda chwila jest cenna – relacjonuje.

Dziadek 16-latka nagłośnił sprawę

To właśnie dziadek ofiary nagłośnił sprawę jako pierwszy. „Zwyrodnialcy zabili mi wnuczka Sebastiana lat 16. Wyszedł z domu 04.09.2023 roku po godzinie 22.00 do pobliskiej Żabki po picie do szkoły, znaleziono go związanego, nieżywego na terenie Wrocławia” – pisał w mediach społecznościowych mężczyzna.

Policja po jakimś czasie zdementowała informacje o tym, że chłopiec został znaleziony związany, ale zdaniem jego dziadka właśnie takie informacje zostały mu przekazane. – W sobotę ktoś z policji zadzwonił do córki i jej o tym powiedział, że Sebastian był skrępowany sznurem, bo miał ślady na rękach – opowiada.

– Następny telefon od policji był taki, że pani sprzątająca pokoje słyszała krzyki, jak ktoś wzywał ratunku, jak wołał: "Babciu, mamusiu, ratunku, pomóżcie mi". Policja twierdzi jednak, że ci, co dzwonili, to byli oszuści – mówi Onetowi.

Rodzina odbierała dziwne telefony

Ani on, ani jego córka, długo nie mogli zobaczyć ciała. Zidentyfikowali go jedynie po zdjęciu. Pan Adam zaufał słowom usłyszanym przez telefon. – Powiedzieli, że nie możemy jechać na oględziny zwłok, bo teraz nikt już nie pracuje. I najwcześniej będzie to możliwe w poniedziałek – tłumaczy Onetowi.

To nie były jedyne telefony, które odbierali matka i dziadek 16-latka. Dzwoniła do nich także koleżanka ofiary. – Mówiła, żeby się o niego nie martwić, że on nie może teraz wrócić, ale za dwa tygodnie będzie w domu. Następnym razem twierdziła, że Sebastian jest w Warszawie. Później mówiła, że rozmawiała z nim na wideoczacie i niedługo wróci – relacjonuje.

Córka pana Adama miała w końcu powiedzieć dziewczynie, że Sebastian nie żyje i poprosić o prawdę. Rozmówczyni miała być zmieszana i twierdzić, że jeszcze niedawno z nim rozmawiała, po czym zaraz po rozłączeniu zablokować numer.

Jakiś czas później zadzwoniła ponownie. – Powiedziała, że dzwoniła do niej ta dziewczyna z Warszawy, że mówiła coś o duszeniu, o popchnięciu Sebastiana i o tym, że nie wie, co ma teraz zrobić. Tak przekazała córce, a ja to wszystko zanotowałem. Wszystko to zgłosiłem policji – mówi pan Adam.

Policja czeka na sekcję zwłok

Telefonów od różnych osób było więcej. Dzwonili rodzice innej koleżanki, z Warszawy, jej chłopak. Wszyscy mówili tylko, że nie mieli żadnego związku z morderstwem 16-latka.

Służby nie zabrały jeszcze oficjalnego głosu w sprawie tych doniesień. Sekcja zwłok Sebastiana odbędzie się we wtorek. – Na tym etapie nie można wykluczyć żadnej wersji. Prowadzone jest śledztwo. Wykonywana jest masa czynności – stwierdziła w rozmowie z Onetem st. asp. Aleksandra Freus z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu.

Czytaj też:
Tomasz Komenda przerywa milczenie. „Boję się, że ludzie będą pluli mi pod nogi”
Czytaj też:
Dantejskie sceny w Albanii. Pseudokibice zaatakowali Polaków

Źródło: Onet.pl