Tragedia w przedszkolu w Zabierzowie. Nieoficjalnie: Śledczy dopatrzyli się szeregu zaniedbań

Tragedia w przedszkolu w Zabierzowie. Nieoficjalnie: Śledczy dopatrzyli się szeregu zaniedbań

Tragedia w Zabierzowie
Tragedia w Zabierzowie Źródło:PAP / Art Service
Prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie tragicznej śmierci czterolatka podczas zajęć przedszkolnych. Z nieoficjalnych, wstępnych informacji wynika, że śledczy dopatrzyli się już szeregu zaniedbań.

Do tragedii doszło w czwartek około godziny 15 w podkrakowskim Zabierzowie. Z pierwszych informacji wynikało, że czteroletnie dziecko wpadło do studni znajdującej się na terenie przedszkola. Mł. bryg. Paweł Majda z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Krakowie doprecyzował jednak w rozmowie z Polsat News, że chłopiec nie wpadł do studni ani studzienki kanalizacyjnej, tylko do zbiornika wodnego o średnicy ponad 5 metrów i głębokości 3 metrów, który przed laty służył do „gromadzenia cieczy”.

– Na środku pokrycia zbiornika jest nieduży właz, kwadrat o szerokości 40 cm, który był zabezpieczony czymś w rodzaju komina – tłumaczył strażak.

Tragiczny wypadek w Zabierzowie. Zginął czterolatek

Z kolei rzeczniczka prasowa Komendy Wojewódzkiej w Krakowie Katarzyna Cisło poinformowała, że do wypadku doszło podczas zajęć rekreacyjnych, prowadzonych przez pracowników przedszkola.

Jeszcze w czwartek pojawiły się doniesienia o długim czasie oczekiwania na pomoc. – Przedszkolak został wydobyty z wody po kilkudziesięciu minutach, reanimacja trwała 40 minut, jednak nie udało się uratować dziecka – powiedziała rzeczniczka policji. – Funkcjonariusze sprawdzą, jak studzienka była zabezpieczona oraz w jaki sposób była sprawowana opieka nad dziećmi, że doszło do takiej sytuacji – dodała Cisło.

W piątek radio RMF FM poinformowało, że  Rejonowa Kraków-Prądnik Biały wszczęła postępowanie w sprawie śmierci czterolatka. Jest ono prowadzone w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci. Radio podkreśla jednak, że może ono zostać rozszerzone o zarzut umyślnego narażenia na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia wielu osób.

Zbiornik był źle zabezpieczony

Z nieoficjalnych ustaleń RMF FM wynika, że śledczy dopatrzyli się już szeregu zaniedbań. Zbiornik, do którego wpadł czterolatek, był źle zabezpieczony. Przykrywała go jedynie przegniła paździerzowa płyta, która prawdopodobnie załamała się pod ciężarem dziecka.

Co więcej dzieci przebywały na placu, które prywatne przedszkole dzierżawiło od stadniny koni. Teren był zaniedbany, a grupy 60 dzieci pilnowały tylko dwie opiekunki. Według RMF FM zniknięcie dziecka zauważono „dopiero po kilku lub nawet kilkunastu minutach”.

Czytaj też:
Jej synek zakrztusił się w przedszkolu. „Wiem, co przeżywają rodzice tego 3-latka z Rzeszowa”
Czytaj też:
Zaginął Mateusz Wójcik. Policja apeluje o pomoc

Źródło: RMF FM/Polsat News