Dolny Śląsk. Pies był przerażony hukiem petard. Wskoczył do pociągu

Dolny Śląsk. Pies był przerażony hukiem petard. Wskoczył do pociągu

Owczarek wystraszył się petard
Owczarek wystraszył się petard Źródło:Facebook / „Okiem Wilka” w Miliczu
Huk petard i fajerwerków sprawia, że noc z 31 grudnia na 1 stycznia jest dla wielu zwierzaków wyjątkowo trudna. Często dochodzi do tak przykrych historii jak na Dolnym Śląsku.

Okres sylwestrowo-noworoczny to trudny czas dla zwierząt – zarówno tych domowych, jak i dziko żyjących. Huk wybuchów petard i fajerwerków nie tylko przestrasza zwierzęta, ale może im sprawiać realny ból. Szczególnie, że miłośnicy fajerwerków nie ograniczają się tylko do jednej nocy. Huk petard słychać na wiele dni przed końcem roku. Mimo licznych apeli i akcji Nie strzelam w Sylwestra nadal wiele osób nic sobie nie robi z faktu narażania zwierząt na cierpienie.

Pies wystraszył się petard. Uciekł do jadącego pociągu

Ośrodek Terapii dla Zwierząt Skrzywdzony Okiem Wilka poinformował o wyjątkowo przykrej sytuacji, do której doszło na stacji kolejowej w Trzebnicy w województwie dolnośląskim. Około godziny 18 jedna z pasażerek zauważyła w pociągu psa w typie owczarka niemieckiego. Okazało się, że czworonóg podróżował pociągiem sam, w pobliżu nie było jego właściciela. Zwierzak do tego stopnia wystraszył się fajerwerków, że wskoczył do pociągu.

— Psa wyprowadził jeden z podróżnych, ale zaraz wsiadł do pociągu, więc kobietę poproszono o przytrzymanie psa — opowiadała pani Izabela z Ośrodka Terapii dla Zwierząt Skrzywdzonych "Okiem Wilka" w Miliczu.

Pasażerka czekała z psem przez blisko dwie godziny, jednak nikt się po niego nie zgłaszał. Czworonóg był przerażony hukiem petard. „Po dwóch godzinach oczekiwania zaczęła się szopka bo w tak dużym mieście jak Trzebnica nie ma regulacji co do takich zdarzeń. Straż miejska nie odbiera, policja nie ma wytycznych do tej sytuacji więc nie pomoże, punkt przetrzymań jest ale nie można zabezpieczyć w nim psa” – relacjonowali przedstawiciele „Okiem Wilka”.

facebook

Zwierzak był zadbany, ale bardzo wystraszony. Ponieważ nie miał czipa, nie można było w ten sposób odnaleźć właściciela. Ostatecznie przedstawiciele ośrodka poinformowali, że sprawa ma swój szczęśliwy finał, dlatego że po czworonoga zgłosił się jego opiekun.

Czytaj też:
Zwierzęta w popłochu uciekały przed „Sylwestrem Marzeń”. Nagranie wyciska łzy z oczu
Czytaj też:
Kompletnie pijana, upadła podczas sylwestra z Polsatem. Jej syn wpadł w panikę

Źródło: Gazeta Wyborcza