Dorobiła się na czyszczeniu butów. Wcześniej bywała postrzegana „jak antyszczepionkowiec”

Dorobiła się na czyszczeniu butów. Wcześniej bywała postrzegana „jak antyszczepionkowiec”

Martyna Zastawna
Martyna Zastawna Źródło:Materiały prasowe / Martyna Zastawna
Z moim gadaniem o klimacie i ekologii byłam postrzegana jak antyszczepionkowcy. Nie chcę nikogo obrażać, ale dla wielu osób to było oderwane od rzeczywistości, antysystemowe. Nie przejmowałam się tym, tylko zastanawiałam się, jak sprawić, żeby inni też uwierzyli, że to co kupujemy ma wpływ na kondycję planety. A potem wydarzył się styczeń 2015 roku. Wyjęłam z szafy brudne buty. Nie chciałam ich wyrzucać, więc stwierdziłam, że oddam je do pralni butów. Byłam przekonana, że takie miejsca istnieją. No i ku mojemu zdziwieniu okazało się, że nigdzie ich nie ma. Ani w Polsce, ani w Europie, ani w USA. Stwierdziłam, że to świetny pomysł, aby zakładając biznes i wypełniając tę lukę, opowiedzieć ludziom o idei Zero Waste czy cyrkularności – mówi w rozmowie z „Wprost” Martyna Zastawna, jedna z najbardziej obiecujących Polek w biznesie, CEO firmy woshwosh zajmującej się profesjonalnym czyszczeniem obuwia.

Marcin Makowski, „Wprost”: Zero Waste to termin mocno eksponowany w mediach, ale co znaczy dla ciebie, osoby z branży?

Martyna Zastawna, CEO woshwosh: Powiedziałabym, że jest nawet eksploatowany, w złym tego słowa znaczeniu. Dla mnie Zero Waste to po prostu zero marnowania, a szerzej – jest to wykorzystywanie produktów, które już istnieją maksymalnie wiele razy.

To teoria, a praktyka?

Mam na sobie dzisiaj marynarkę mojej babci z lat sześćdziesiątych, która została przerobiona na modny krój z bufkami.

Jak to działa?

Prosto. Wzięłam ubranie, którego babcia już nie nosi, zaniosłam do firmy krawieckiej, która robi upcycling – czyli dostosowuje krój – i dzięki temu marynarka nie została wyrzucona. Nadal komuś służy, chociaż ma już prawie 60 lat. Natomiast, żeby móc takie marynarki przerabiać, muszą być dobrej jakości. To kluczowa sprawa w kontekście cyrkularności produktów. Chyba wolę ten termin od mainstreamowego Zero Waste – jest bardziej profesjonalny, związany z biznesem i całym cyklem życia produktu w kontekście gospodarczym.

Jak zaczęła się twoja droga do świata drugiego życia ubrań? Zaczynałaś od mycia butów, a dzisiaj prowadzisz największą tego typu firmę w Polsce i jedną z większych w Europie.

Moja mama i babcia są krawcowymi. Babcia profesjonalną, mama hobbystyczną, więc od dziecka miałam przerabiane rzeczy, ubrania szyte od podstaw. Często sama w tym uczestniczyłam, więc to było dla mnie naturalne, że jeżeli coś jest fajne, to tego nie wyrzucamy, tylko to przerabiamy. I dzięki temu od dziecka miałam ciekawe, oryginalne ciuchy. To było dla mnie normalne, że zamiast kupować w sieciówce, wolę „przeszyć“ coś, co już jest w szafie. Z drugiej strony – i to chyba było silniejsze – odkąd pamiętam bardzo interesowałam się ekologią.

Chodziłam do gimnazjum ekologicznego, sporo na ten temat czytałam, interesowały mnie podstawy ruchu ekologicznego, jego cele i założenia. Gdzieś na początku lat dwutysięcznych natknęłam się na pojęcie Zero Waste, a ponieważ studiowałam nauki społeczne – chciałam połączyć jedno z drugim. Modę z działaniem. Po prostu trudno mi było zrozumieć, dlaczego moje znajome w Warszawie kupują piętnastą rzecz, której nie potrzebują. Bez refleksji, jaki to wywiera wpływ na środowisko.

Mówiłaś im to? Jak reagowały?

Myślę, że jak na wariatkę (śmiech). Wtedy z moim gadaniem o klimacie i ekologii byłam postrzegana jak antyszczepionkowcy. Nie chcę nikogo obrażać, ale dla wielu osób to było oderwane od rzeczywistości, antysystemowe. Nie przejmowałam się tym, tylko zastanawiałam się, jak sprawić, żeby inni też uwierzyli, że to co kupujemy ma wpływ na kondycję planety.

To jeszcze było przed epoką Grety Thunberg?

Sporo przed. A potem wydarzył się styczeń 2015 roku. Wyjęłam z szafy brudne buty. Nie chciałam ich wyrzucać, więc stwierdziłam, że oddam je do pralni butów. Byłam przekonana, że takie miejsca istnieją. No i ku mojemu zdziwieniu okazało się, że nigdzie takich miejsc nie ma. Przynajmniej w internecie. Nie znalazłam ich ani w Polsce, ani w Europie, ani w USA. Stwierdziłam, że to świetny pomysł, aby zakładając biznes i wypełniając tę lukę, opowiedzieć ludziom o idei Zero Waste czy cyrkularności. Pokazać, że tanim kosztem można wydłużyć cykl życia ubrań. Wtedy nie wiedziałam, że to urośnie do rozmiarów sporego biznesu. Wystarczyło mi, że pokazuję jakąś alternatywę dla konsumpcjonizmu i że mogę do tego przekonać innych.

Artykuł został opublikowany w 13/2024 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.