Marcin Chmielewski woła o sprawiedliwość. „Zrobili z nami, co chcieli. Wystarczyło tylko pomówienie”

Marcin Chmielewski woła o sprawiedliwość. „Zrobili z nami, co chcieli. Wystarczyło tylko pomówienie”

Więzienny korytarz
Więzienny korytarz Źródło:Shutterstock / gualtiero boffi
Sprawa zabójstwa braci Nefel swego czasu wstrząsnęła mieszkańcami Giżycka. Skazany wówczas Marcin Chmielewski wciąż utrzymuje jednak, że jest niewinny. W reportażu Onetu „Zamknięcie ust” możemy zapoznać się z bulwersującymi okolicznościami jego procesu i skazania.

Na łamach Onetu dziennikarz Tomasz Pajączek wrócił do podwójnego zabójstwa z października 1998 roku. Tamtego dnia dwóch braci wyszło na ryby i nie wróciło do domu. Ciała 15-letniego Adama i 11-letniego Szymon zostały odnalezione niedługo później. W ich sprawie skazano 18-letniego Roberta T., 15-letniego Piotra P. i 16-letniego Sebastiana S. Wyroki usłyszeli też Marcin Chmielewski i Krzysztof Kaczmarczyk, którzy twierdzili, że zostali wrobieni.

Zabójstwo braci Nefel w Giżycku

Z tekstu Onetu dowiadujemy się, że dwaj ostatni mężczyźni skazani zostali na podstawie zeznań współoskarżonych oraz własnych słów. Nie znaleziono śladów DNA ani świadków. Nie było też motywu. Chmielewski i Kaczmarczyk w późniejszych latach mówili o wymuszeniach ze strony policji oraz wadliwym śledztwie. Skazani zostali na dożywotnie wyroki więzienia. Robert T. otrzymał wyrok 25 lat, Piotr P. 8 lat, a Sebastian S. 7 lat pozbawienia wolności.

„Analizując akta sprawy, można dojść do wniosku, że Chmielewski i Kaczmarczyk zostali wrobieni w morderstwo, którego nie popełnili. Można też nabrać sporych wątpliwości co do winy pozostałej trójki” – czytamy w obszernym reportażu Tomasza Pajączka. „Boże! Za co? Jestem niewinny! Nie wiem, za co zostałem skazany! Nie mam z tym nic wspólnego!” – miał krzyczeć Chmielewski w momencie usłyszenia wyroku.

Dziennikarz Onetu zwrócił uwagę na nazwisko giżyckiego gangstera, który mimo kilkunastokrotnego pojawienia się w aktach sprawy, nigdy nawet nie został przesłuchany. Zauważył też, że prokurator Grażyna Zielińska najpierw skierowała do sądu akt oskarżenia, a z czasem przekwalifikowała się na sędzię i dokonywała czynności w tej sprawie, mimo iż na podst. art. 40 Kodeksu postępowania karnego nie mogła tego robić.

Nieprawidłowości w sprawie Marcina Chmielewskiego

W tamtej sprawie nie zbadano należycie wielu wątków. Nie wykonano m.in. profilu psychologicznego sprawców, mimo iż jednej z ofiar wbito drewniane kołki w gardło, symbolizując zamknięcie ust – zmuszenie do milczenia. To także ostrzeżenie dla żywych. Nie sprawdzono, kim był mężczyzna ze szramą, o którym mówił Robert T.

Skazani podkreślali później, że policja i prokuratura naprowadzały ich na konkretne odpowiedzi, przedstawiano im przebieg zdarzeń, a później z nich odpytywano. Z zeznań widać też, że oskarżeni przedstawiali niespójne wersje zdarzeń, myląc wiele szczegółów. Ekspert powiedział Onetowi, że mogli nie być nawet na miejscu zbrodni. – Te luki i nieścisłości w niej są tak duże, że tego się nie da obronić. Moim zdaniem kłamali, bo się bali – oceniał.

– Mówili mi, żebym podpisał papier. Były tam jakieś złożone zeznania już zapisane. […] Z początku mi powiedziano, że będę świadkiem koronnym. To powiedział pan [nazwisko policjanta] z tym drugim policjantem [nazwisko]. To nie był mój pomysł. Odnośnie tej przysięgi, to mogę powiedzieć, że to było wymyślone przez policję – mówił w drugim procesie Robert T.

W reportażu zasugerowano, że bracia Nefel zginęli, ponieważ na początku października Adam zobaczył coś, czego nie powinien. Miał opowiadać ojczymowi, że wie, kto stoi za wybuchem przed kawiarnią „Dalba” w Giżycku. Podawał nazwisko lokalnego gangstera. Chłopak zginął 8 dni później. Po jego śmierci do rodziców telefonowano i zastraszano ich.

Dwaj policjanci wrobili przypadkowych mężczyzn?

W trakcie procesu do sądu zgłosił się mężczyzna, których chciał zostać świadkiem incognito. Po wysłuchaniu jego zeznań, sąd ujawnił jednak jego dane. Zaledwie kilka godzin później ten sam mężczyzna został napadnięty w centrum miasta i ugodzony nożem w pośladek. Zastraszano go, jednak policja nie zajęła się tą sprawą. Na kolejnym przesłuchaniu mówił już, że niewiele pamięta.

W 2013 roku na dyktafon została nagrana wypowiedź Roberta T., mówiącego do Marcina Chmielewskiego o sprawie zabójstwa z Giżycka. „Ty i Krzychu zostaliście wplątani nie przeze mnie” – miał powiedzieć mężczyzna. Podał też nazwiska dwóch policjantów, którzy do tego doprowadzili.

Anonim w tej sprawie trafił też do Romana Giertycha, ówczesnego obrońcy Chmielewskiego i Kaczmarczyka. „Panowie Kaczmarczyk i Chmielewski są niewinni, albowiem nie było ich wówczas na miejscu makabrycznej zbrodni. Innymi słowy zostali w nią wrobieni” – głosiła wiadomość. Napisano tam też, że Adam Nefel miał zginąć, bo zobaczył coś niewłaściwego. Przedstawiono układ w giżyckim wymiarze sprawiedliwości. Postępowania jednak nie wznowiono.

Chmielewski: Zacząłem żałować, że nie miałem z tym nic wspólnego

Krzysztof Kaczmarczyk zmarł w więzieniu. Marcin Chmielewski wciąż walczy o sprawiedliwość, składa kolejne wnioski o wznowienie postępowania i zwolnienie z więzienia. Wszystkie jego próby kończą się jednak niepowodzeniem. – To tak, jakby ktoś trzymał łapę na tej sprawie i nie chciał, żeby ona poszła do ponownego rozpatrzenia – mówił.

– Nie mam skłonności psychopatycznych, ludzka krzywda mnie nie bawi. Ale od kilku lat zacząłem żałować, że nie miałem nic wspólnego z tą zbrodnią. Gdybym tam faktycznie był, to dzisiaj bym wiedział, za co siedzę. Za co cierpię ja i moja rodzina – dodawał rozgoryczony. – Zrobili z nami, co chcieli. Wystarczyło tylko pomówienie – podsumował.

Czytaj też:
Zabójstwo z zemsty za zabicie psa. „Działała pod wpływem niezmiernie silnych emocji”
Czytaj też:
Tomasz Komenda miał do niej zaufanie. Wyjawiła, dlaczego denerwował go Zbigniew Ziobro

Opracował:
Źródło: Onet.pl