Pomimo rozpoczęcia oficjalnej kampanii już w połowie stycznia, Polacy zdają się wciąż nie do końca zaangażowani w wybór głowy państwa.
W badaniu przeprowadzonym w dniach 4–5 kwietnia niekwestionowanym liderem pozostaje Rafał Trzaskowski, który może liczyć na 36,2 proc. poparcia. To o dwa punkty procentowe więcej niż w październikowym sondażu tej samej pracowni.
Na drugim miejscu znalazł się Karol Nawrocki – kandydat wspierany przez Prawo i Sprawiedliwość – z wynikiem 22,6 proc., co oznacza minimalny wzrost względem poprzedniego pomiaru (22,2 proc.). Trzecia lokata należy do Sławomira Mentzena z Konfederacji, który osiąga 17,4 proc.
Zestawienie pokazuje, że mimo spekulacji o możliwej zamianie miejsc między Nawrockim a Mentzenem, na razie „mijanki” nie widać.
Jak tłumaczy dr Bartosz Rydliński z UKSW i Centrum im. Daszyńskiego, cytowany przez „RzP”: „Deklarowane poparcie dla kandydatów może zarówno uspokoić, jak i zmartwić Karola Nawrockiego. Kandydat PiS z jednej strony ma bezpieczną przewagę nad Sławomirem Mentzenem, któremu mogły zaszkodzić słowa o płatnych studiach wyższych i chęci przymuszania zgwałconych kobiet do narodzin dziecka. Ale Nawrocki wciąż nie osiąga poparcia, którym może cieszyć się Prawo i Sprawiedliwość”.
Dalsze miejsca i problem mniejszych kandydatów
Tuż poza podium plasuje się sam marszałek Sejmu i inicjator wyborów – Szymon Hołownia. Jego notowania sięgają 8,3 proc., co stanowi pewien wzrost względem wcześniejszych sondaży, jednak wciąż dzieli go znaczna różnica od Mentzena. Wyniki pozostałych kandydatów są już wyraźnie niższe: Magdalena Biejat zdobywa 2,6 proc., Adrian Zandberg i Grzegorz Braun po 2,1 proc., Krzysztof Stanowski 0,8 proc., a Joanna Senyszyn zaledwie 0,6 proc.
Eksperci podkreślają, że w tym momencie kampanii mniejsze komitety nie potrafią przyciągnąć wystarczającej uwagi. Rydliński zauważa, że „Rafał Trzaskowski jest na pozycji lidera, jednak konsumuje on w pierwszej kolejności poparcie Lewicy i Trzeciej Drogi. Wyniki Magdaleny Biejat i Szymona Hołowni z pewnością mogą martwić ich sztabowców”.
Niewystarczająca mobilizacja elektoratu
Największym zaskoczeniem tego sondażu nie są jednak nazwiska na szczycie listy, lecz liczby związane z deklarowaną frekwencją. Tylko 44,6 proc. ankietowanych „zdecydowanie” deklaruje udział w wyborach 18 maja. 14 proc. „raczej” zamierza głosować, ale aż 24,2 proc. pytanych „zdecydowanie” nie planuje uczestniczyć w głosowaniu.
To wynik niepokojący na tle ostatnich wyborów parlamentarnych w 2023 roku, w których udział wzięło 74 proc. uprawnionych.
– Na tę chwilę możemy stwierdzić, że Polki i Polacy jeszcze nie przebudzili się z zimowego snu. Deklarowany udział w wyborach prezydenckich na tę chwilę wynosi mniej niż 60 proc. To słaby wynik, tak na tle wyborów prezydenckich z 2020 roku, jak i wyborów do Sejmu z 2023 roku – komentuje dr Rydliński. – Może to być wypadkowa wielu czynników. Niemrawej kampanii, dużej polaryzacji i ogólnego zniechęcenia polityką – dodaje.
Kalendarz kampanii: coraz mniej czasu na zmiany
Od momentu ogłoszenia kampanii 15 stycznia przez Szymona Hołownię minęło już ponad dwa i pół miesiąca.
Jak zauważa były rzecznik prezydenta Andrzeja Dudy, Krzysztof Łapiński: „Ten sondaż pokazuje, że w kampanii nie doszło do spektakularnych wydarzeń, które by na nią znacząco wpłynęły. Rafał Trzaskowski prowadzi zdecydowanie, ale nie na tyle, by wygrać wybory w I turze. Karol Nawrocki ma jeszcze trochę do uzyskania poparcia, jakie ma PiS. Zauważalny jest wzrost poparcia dla Szymona Hołowni, ale nadal dzieli go spory dystans do Sławomira Mentzena”.
Eksperci i sztabowcy zwracają uwagę na to, że kampania będzie musiała przyspieszyć – i to znacząco. W harmonogramie kampanijnym przewidziane są jednak utrudnienia: Święta Wielkanocne oraz długi weekend majowy ograniczą liczbę wydarzeń i spotkań z wyborcami. Z tego powodu, jak pisze „Rzeczpospolita”, kandydaci zaczynają nowe inicjatywy – przykładem jest projekt Rafała Trzaskowskiego „Obywatele Naprzód”, który ma na celu aktywizację społeczności lokalnych.
Czy można liczyć na przełom?
Choć kampania toczy się w spokojnym rytmie, nie sposób wykluczyć nagłego zwrotu. Historia pokazuje, że ostatnie tygodnie kampanii potrafią przynieść dramatyczne zmiany – zarówno w poparciu, jak i w nastawieniu społecznym. Na razie jednak wydaje się, że największym wyzwaniem dla sztabów nie jest zdobywanie nowych głosów, ale zmotywowanie już zadeklarowanych wyborców do realnego udziału w głosowaniu.
To właśnie niska mobilizacja i brak wyraźnych emocji mogą sprawić, że wybory prezydenckie 2025 roku staną się nieoczekiwanie mało reprezentatywnym plebiscytem. Niewykluczone, że dopiero zapowiadane debaty i bezpośrednie starcia kandydatów przyniosą impuls potrzebny do obudzenia społeczeństwa z wyborczego letargu.
Czytaj też:
Nawrocki sfilmowany na strzelnicy. „Salonowi pozerzy”Czytaj też:
Sprawdzili słowa Mentzena. Znów minął się z prawdą. Mówił o lekarzach i rejestracji kur
