W ostatnich miesiącach polsko-czeskie pogranicze stało się areną masowej turystyki zakupowej. Do Kudowy-Zdroju przyjeżdżają całe rodziny z Czech, nierzadko pokonując nawet 300 kilometrów, by skorzystać z atrakcyjnych cen. Handlowcy podkreślają, że różnice są kolosalne.
– Kupują ręczniki i papier toaletowy. 40 rolek u nas kosztuje około 30 zł, a u nich 10 rolek tyle samo. To jest różnica – mówią „Faktowi” sprzedawczynie Anna i Joanna.
Papier, owoce i… pełne wózki w dyskontach
Największą popularnością cieszą się nie tylko środki codziennego użytku, ale i świeże produkty. Truskawki, ogórki, papryka, cebula, ziemniaki czy morele – wszystko to znika z polskich straganów i sklepów błyskawicznie.
Turystyka zakupowa nie kończy się jednak na bazarach. Czesi masowo ruszają także do dyskontów, takich jak Lidl czy Biedronka. – Największe oblężenie jest przed weekendem. Jeśli nie zrobi się zakupów rano, to po południu nie ma już nic – podkreślają lokalni sprzedawcy.
Polacy z pogranicza zostają z pustymi półkami
Dla mieszkańców przygranicznych miejscowości boom zakupowy Czechów oznacza coraz większe trudności. – Na zakupy dla siebie musieliśmy jeździć jeszcze dalej – opowiada pani Elżbieta. – Śmietanę, mleko, ser, masło, mięso, makaron – wszystko wykupione. Nawet na obiad nie było co wziąć – dodaje.
Papierosy i akcyza – biznes pod znakiem zapytania
Oprócz żywności i artykułów gospodarstwa domowego, nasi południowi sąsiedzi chętnie kupują w Polsce papierosy. Na jednym kartonie mogą zaoszczędzić nawet 20 zł. Ten zakupowy eldorado może się jednak skończyć. Komisja Europejska pracuje bowiem nad ujednoliceniem stawek akcyzy w krajach członkowskich. Jeśli zmiany wejdą w życie, czescy klienci stracą powód, by tak tłumnie przyjeżdżać na zakupy do Polski.
Czytaj też:
Nasi sąsiedzi szukają Polaków do pracy. Można zarobić nawet 14 tys. złCzytaj też:
Turystyczny szał na sklep spożywczy. TikTok wypromował nową „atrakcję”
