Pozwany w tej sprawie J. Kaczyński podkreślał z kolei przed sądem, że "oceny" i "przypuszczenia", jakie zawarł w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" były efektem "nieustannych i brutalnych" ataków medialnych, jakim poddawany był jego rząd. W efekcie uzasadnione - zdaniem Kaczyńskiego - było domniemanie, "że atak ten miał głębsze przesłanki".
Proces cywilny z powództwa Agory trwa przed Sądem Okręgowym w Warszawie od marcu. Wydawca "Gazety Wyborczej" domaga się w nim od Jarosława Kaczyńskiego przeprosin i wpłaty 50 tys. zł na cel społeczny.
We wrześniu 2007 r. Kaczyński - wówczas premier - powiedział "Rzeczypospolitej": "Państwo chyba nie czytają +Gazety Wyborczej+. To, co się tam wyprawia, to +Trybuna Ludu+ z 1953 r. Atak na nas przekracza wszelką miarę. Barańskiego (Marek Barański, dziennikarz TVP w PRL, później w "NIE" i "Trybunie") potrafią zostawić w tyle. Agora nie może nie mieć związków z oligarchią, jeżeli jest wydawnictwem na dużą skalę, a w Polsce gospodarka w niemałej części jest w rękach postkomunistycznych oligarchów. I w związku z tym zamówienia na ogłoszenia, reklamy, promocje są w ich rękach" - mówił ówczesny szef rządu.
Powiedział też, że zła prasa, "w wielkim skrócie myślowym i z uwzględnieniem wszystkich wyjątków, jest po prostu wynikiem złych stosunków mojego rządu z oligarchią. Zdecydowana większość mediów jest w istocie pod kontrolą oligarchii". Spytany, czy Axel Springer, Edipresse lub Agora są pod taką kontrolą, J. Kaczyński odparł: "Według mojego rozeznania w niemałej mierze tak. W przypadku Agory dochodzi do tego czynnik bardzo intensywnie ideologiczny. To środowisko ma silną wolę panowania ideologicznego w kraju, co się mu przez lata udawało z fatalnym skutkiem dla Polski. Ale żeby było jasne - obawiam się, że związki finansowe Agory z układem oligarchicznym w Polsce też istnieją". Na pytanie czy ma taką wiedzę, czy tylko przypuszcza, J. Kaczyński odparł: "Przypuszczam. Nie potrafię w tej chwili państwu zilustrować tego przykładami".
Wiceprezes Agory powiedział, że słowa Kaczyńskiego nie są oparte na żadnych faktach, przypomniał, że Agora jako spółka giełdowa podlega kontroli Komisji Nadzoru Finansowego, a organy kontrolujące w ciągu ostatnich lat nie wydały "żadnej negatywnej decyzji" jeśli chodzi o transparentność czy wiarygodność prowadzonych przez spółkę interesów.
"Najważniejszą rzeczą dla każdego medium, a w szczególności dla tzw. mediów poważnych jest niezależność finansowa, niezależność od partii politycznych, rządu, państwa, kościołów, związków zawodowych i tak jest zdefiniowana na całym świecie niezależna prasa" - powiedział Niemczycki.
Podkreślił, że zaufanie w stosunku do prasy jest istotnym czynnikiem przy sięganiu po określoną gazetę. "Słowa Jarosława Kaczyńskiego, że +GW+ jest +TL+ z 53 r., kontrolowaną przez oligarchów jest naruszeniem najważniejszych dla każdego medium wartości, a szczególnie jej wiarygodności" - powiedział Niemczycki. "Jedyną rzeczą wspólną między +TL+, a +GW+ jest, że oba tytuły są drukowane na papierze" - mówił Niemczycki.
Przypomniał, że wizerunek mediów jest też ważny dla reklamodawców, którzy nie chcą by ich produkty były źle kojarzone.
Dopytywany czy słowa Kaczyńskiego wiązały się np. ze spadkiem sprzedaży "GW" lub też spadkiem notowań Agory powiedział, że jeśli idzie o sprzedaż to skutki takiej wypowiedzi nie są zauważalne następnego dnia, a ewentualny spadek zaufania może się uwidocznić w ciągu 2-3 lat. Jeśli chodzi o notowania spółki giełdowej, jaką jest Agora mówił, że ma na nie wpływ tyle czynników, że choć "nie może tego wykluczyć", to nie jest też w stanie udowodnić, że wypowiedź J. Kaczyńskiego miała negatywne skutki dla kondycji finansowej Agory.
Niemczycki podkreślił jednocześnie, że wypowiedź Kaczyńskiego wzbudziła zaniepokojenie u kontrahentów i inwestorów Agory, którzy pytali "o co chodziło premierowi?".
"Nigdy nie pozwoliłbym by +GW+ była +TL+, jak również pozostawała pod kontrolą oligarchów postkomunistycznych, bo byłoby to zaprzeczeniem osiągnięcia, w którym mogłem uczestniczyć - zbudowania w Polsce wolnych i niezależnych mediów" - podkreślił Niemczycki.
Kaczyński wyjaśniał z kolei, że ponieważ on sam i jego rząd byli ze strony przedmiotem "nieustannego" i "brutalnego ataku", który zaczął się tuż po wyborach, jeszcze zanim rząd ten zdołał cokolwiek zrobić "można sądzić, że atak ten miał głębsze przesłanki".
"Doszedłem do wniosku, że przyczyn należy szukać we wszystkim, co łączyło się z przewidywanym zagrożeniem pewnego typu panowania, jakie miało miejsce w Polsce - panowania rozumianego jako trwała przewaga społeczna pewnej grupy, która według mojej oceny nabrała w okresie rządów poprzedzających rok 2005 szczególnie w okresie rządów Leszka Millera cech oligarchii" - powiedział Kaczyński.
"Byłem i do dziś jestem przekonany, że ta niezwykle gwałtowna reakcja mediów poza przyczynami ideologicznymi - które w przypadku +GW+ były szczególnie istotne - znaczenie bardzo poważne, albo rozstrzygające miały bezpośrednie, względnie odleglejsze związki z grupą oligarchiczną" - podkreślił b. premier.
Dodał, że związki bezpośrednie zachodziły tam, gdzie osoby "zwykle zaliczane do tej grupy (oligarchów) były właścicielami mediów i w tamtych wypadkach można mówić o ścisłej kontroli". Związki pośrednie określił jako związki "po części o charakterze finansowym - związanym z reklamami, ale także związki towarzyskie" oraz tzw. "liczenie się z silnym".
Na pytanie pełnomocnika Agory mec. Piotra Rogowskiego Kaczyński podał przykłady oligarchów. "Dobrym przykładem jest Aleksander Gudzowaty" - powiedział, przypominając ujawnione nagrania z rozmów redaktora naczelnego "GW" Adama Michnika z biznesmenem. Kaczyński dodał, że ona sam wielokrotnie zwracał się do "GW" o sprostowanie czy wyjaśnienie nieprawdziwych jego zdaniem informacji, nigdy jednak nie został zaproszony na rozmowę z Adamem Michnikiem.
"Tu widać różnicę w podejściu Adama Michnika do oligarchy, z którym jest się w stanie spotkać, rozmawiać o sprawach redakcyjnych, znosić wulgarne wypowiedzi pod adresem swoich redakcyjnych kolegów" - mówił Kaczyński.
Pytany o przykłady innych oligarchów Kaczyński powiedział: "warto spojrzeć na listę najbogatszych Polaków". "Przy czym niektórzy z nich mają ogromny wpływ na media - Walter, Wejchert, Solorz. Inni są znani ze związków z władzą jak pan Starak - gospodarz zakopiańskiego spotkania Leszka Millera z ludźmi tej grupy" - powiedział Kaczyński.
Dopytywany natomiast przez pełnomocnika Agory kto jest oligarchą postkomunistycznym powiedział: "odsyłam do raportów z afery Rywina, gdzie związki pańskiego klienta też są opisywane". Dodał, że warto też zadać pytanie o kim wiadomo na pewno, że był współpracownikiem dawnych PRL-owskich służb.
"A ponieważ w stosunku do ogółu społeczeństwa tych współpracowników było mniej niż promil, a na szczytach listy najbogatszych jest to wysoki procent trudno mówić tutaj o przypadkach" - powiedział J. Kaczyński.
Odnosząc się do porównania "GW" z "TL" z 1953 r. Kaczyński tłumaczył m.in., że "zarówno +TL+ w 53 r., jak i +GW+ w latach 2006/07 konstruowała jednoznaczny obraz świata, w którym były strona jasna i ciemna". "W 53 r. ciemną stroną były środowiska imperialne, a jasną socjalistyczne, w latach 2006/07 ciemną stroną było PiS, rząd, ówczesna koalicja, media, które popierały rząd, jasną - formacja, która rząd atakowała" - powiedział.
Przesłuchanie Kaczyńskiego poprzedził protest pełnomocnika Agory, który wnosił o oddalenie wniosku o przesłuchanie b. premiera jako bezzasadnego, z czym nie zgodził się sąd.
ND, PAP