Premier: południe Polski wymaga poważnych inwestycji

Premier: południe Polski wymaga poważnych inwestycji

Dodano:   /  Zmieniono: 
M.Stelmach/Wprost
Premier Donald Tusk powiedział w zniszczonej przez powódź miejscowości Dziewiętlice na Opolszczyźnie, że całe południe Polski wymaga bardzo poważnych inwestycji, by zmniejszyć zagrożenie powodziowe.

Szef rządu podczas konferencji prasowej w Dziewiętlicach zapowiedział prace nad uregulowaniem miejscowej rzeki - Świdny - i nie wykluczył, że w tej sprawie szybko zostanie zwołana wspólna komisja z Czechami. O konieczności uregulowania rzeki mówił także wicepremier i szef MSWiA Grzegorz Schetyna, który był we wsi kilka godzin wcześniej.

Tusk zaznaczył, że wszyscy mieszkańcy, z którymi rozmawiał, zwłaszcza ci z  najbardziej zrujnowanych przez wodę domów, serdecznie dziękowali straży pożarnej, która pomagała im się uporać ze zniszczeniami.

"To jest trzecie miejsce, które dzisiaj odwiedzam - i na Podkarpaciu, i w  Małopolsce, i tutaj jest jedna melodia - ludzie, nawet jak są w tragicznej sytuacji, mówią: +strażacy naprawdę spisali się na medal+" - powiedział szef rządu.

W Dziewiętlicach, podobnie jak w innych miejscowościach, które dotknęła powódź, premier obiecał pomoc materialną. "Jak trzeba, to systemem zaliczek, a  już po oszacowaniu strat jak najszybciej (trzeba) wypłacać te zasiłki doraźne, pomocowe, te do 6 tys. zł" - podkreślił Tusk. Również tutaj zadeklarował, że  rząd jest gotów wysłać dzieci z poszkodowanych rodzin na kilkutygodniowe kolonie.

Jak zaznaczył, w Dziewiętlicach straty są poważne. Według szacunków władz lokalnych to od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych na jedno gospodarstwo. Ta niewielka wieś w gminie Paczków została w piątek prawie całkowicie zalana przez wezbrane wody spokojnej na co dzień rzeczki.

Mieszkańcy podkreślali, że traktują deklaracje premiera poważnie. "Myślimy, że to nie skończy się na tych obietnicach. Chcielibyśmy trzymać pana za słowo, że to nie skończy się po pana wyjeździe. Bo zazwyczaj to tak bywa. Przyjadą, popatrzą, obiecują. Obiecanki cacanki a głupiemu radość" - powiedziała premierowi Wanda Kosak, jedna z mieszkanek Dziewiętlic.

"Dzielna kobieta, bardzo mnie ochrzaniła i słusznie" - odpowiedział szef rządu. "Czasami trzeba. Jak ktoś zasłuży, to co tam, premier nie premier" -  ripostowała Kosak.

Szef rządu zaznaczył, że się nie gniewa i rozumie, że trzeba walczyć o swoje. Zapowiedział też, że przyjedzie za jakiś czas, by sprawdzić jak wygląda sytuacja w zniszczonych przez wodę Dziewiętlicach. "Przyjadę, jak już będzie trochę pomocy i sensowne decyzje w sprawie regulacji rzeki" - powiedział.

Premier skrytykował głoszących opinie, że nie należy budować domów nad rzeką. "Tutaj większości domów nikt nie stawiał. To są domy, do których ludzie przyjechali w 1945 r. i trzeba nie mieć serca, żeby wymyślać, że ludzie mają sobie gdzie indziej domy stawiać. Tylko pytanie za co mieliby stawiać" - mówił.

Jak podkreślił, chce wszystkim sceptykom, którzy mają w głowie pomysły typu "niech sobie sami radzą", powiedzieć, że w wielu sytuacjach ludzie nie mogą sobie sami poradzić i nie mogą wybrać innego miejsca zamieszkania.

Zaznaczył, że w Dziewiętlicach od wojny nie było takiego dramatu, jeśli chodzi o powódź, a to oznacza - mówił - że powódź może zdarzyć się wszędzie. "To nie jest tak, że uregulujemy jedną, czy drugą rzekę i mamy problem z głowy, bo  co rok podtopienia, nawałnice powodzie są gdzie indziej" - zwracał uwagę szef rządu.

ND, PAP