Kupcy z KDT odzyskają towar

Kupcy z KDT odzyskają towar

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Beata Banecka
Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz zadeklarowała, że towar pozostawiony przez kupców w hali KDT zostanie im zwrócony i nie będzie zajęty na poczet kosztów działań towarzyszących egzekucji komorniczej. Zarzuciła też Lechowi Kaczyńskiemu, że zaniedbał sprawę kupców z Pl. Defilad, kiedy był prezydentem stolicy.

Jak powiedziała, na 600 stanowisk w hali KDT, 100 zostało przez kupców opróżnionych zgodnie z wezwaniem komornika. Powiedziała, że ci kupcy będą mogli zwrócić się o inne, obiecane im lokale użytkowe na terenie miasta. Lokali tych jest ponad 200, w różnych miejscach Warszawy.

"Zachęcam tych wszystkich kupców, którzy postąpili zgodnie z prawem i do 18 lipca, zgodnie z wezwaniem komornika, opróżnili swoje stoiska. Będą mogli starać się o lokale użytkowe" - powiedziała prezydent miasta.


"Sprawę zaniedbał Lech Kaczyński"

Odnosząc się do słów prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który we wtorkowym oświadczeniu zaapelował do władz stolicy o podjęcie dalszych rozmów z kupcami, Gronkiewicz-Waltz powiedziała, że sprawę tę zaniedbał on sam, gdy był prezydentem Warszawy. "Wiem, że bardzo trudne i niepopularne jest podejmowanie takich działań, ale powiedzmy sobie szczerze - gdyby nie uchwała za czasów prezydenta Kaczyńskiego w 2005 r., która pozwalała kupcom na zajęcie terenu, to  dziś nikt z nas nie miałby tego problemu" - powiedziała.

"Ja się bardzo dziwię prezydentowi, który jest profesorem prawa, bo można wnioskować, że nie do końca respektuje orzeczenia sądu i uważa, że mimo to, iż  jesteśmy w prawie, to mamy ustępować" - dodała.

Sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Paweł Wypych, odnosząc się do tych słów powiedział, że "za chwilę będzie tak, że całe trzy lata słabych rządów pani prezydent też będą winą prezydenta". Pytał, jaki był sens pozbawiania ludzi miejsc pracy w sytuacji, kiedy było wiadomo, że pierwsze inwestycje na tym terenie będą realizowane za kilka lat.

"Przecież nikt normalny nie wyrzuciłby tych ludzi na bruk tylko po to, aby w  tym miejscu położyć kostkę brukową, czy posiać trawnik" - powiedział. Zaznaczył, że Lech Kaczyński wtorkowe wydarzenia obserwował z zaniepokojeniem, bo "nie tak się załatwia takie sprawy i nie tak się rozmawia z ludźmi".

Prezydent stolicy podkreślała z kolei, że negocjacje z kupcami z KDT prowadzone były przez dwa i pół roku, przedstawiono im osiem propozycji dotyczące innych lokalizacji, gdzie mogliby prowadzić handel, ale kupcy je  odrzucili, bo chcieli zawłaszczyć działkę na Pl. Defilad.

Dodała też, że podczas wyborów powiedziała kupcom, iż będą mogli zbudować nowy dom towarowy, jeśli będą dysponować odpowiednimi środkami finansowymi, jednak oni pieniędzy na tę inwestycję nie mieli. "Mnie kupcy oszukali na  początku i w czasie wyborów powiedzieli, że wszystkie pieniądze na tę budowę mają już zebrane" - powiedziała.


Będą zawiadomienia do prokuratury

Gronkiewicz-Waltz zapowiedziała jednocześnie, że przeciwko członkom zarządu spółki skierowane zostaną zawiadomienia do prokuratury. Jej zdaniem, wiedzieli oni o  przygotowaniach do siłowej obrony hali, a kupcy już o 8 rano wezwali na pomoc pseudokibiców. "Okazało się, że były tam już w środku płyty chodnikowe i różnego typu narzędzia opresji, czyli zarząd KDT o tym wiedział" - powiedziała.

Reprezentujący KDT w mediach Damian Grabiński powiedział, że betonowe płyty, o których mówiła Gronkiewicz-Waltz, były elementami drzwi znajdujących się w  hali, a kupcy nie mieli żadnych niebezpiecznych narzędzi.

"Miasto postąpiło podle, a teraz broni się w równie podły sposób. Dziwię się pani prezydent. Zamiast wyciszać sprawę, rozkręca spiralę nienawiści. To na  pewno się na niej odbije. Niektórzy z kupców zostawili w hali klucze do  mieszkań. To dowodzi, że nie byli przygotowani na to, co się stało" - dodał prezes KDT Dariusz Połeć.


Co dalej z halą?

Gronkiewicz-Waltz powiedziała też, że we wtorek miasto wystąpiło o pozwolenie na rozbiórkę hali KDT. Ma ona zostać sprzedana w drodze przetargu lub - jeśli nie znajdzie się nabywca - "skierowana do odpowiednich odpadów". Do czasu rozbiórki hala będzie chroniona.

Odnosząc się do zarzutów kupców dotyczących zbyt wysokiej, ich zdaniem, ceny działki przy ul. Okopowej, na której miałby powstać nowy obiekt handlowy KDT powiedziała, że obecna wartość (65 mln zł) wynika z operatu szacunkowego, jaki co pół roku wykonywany jest przez niezależnego rzeczoznawcę.

Jak podkreśliła, spółka była informowana przez miasto na bieżąco o  ewentualnych innych możliwych lokalizacjach. Przedstawiła "białą księgę", w  której zgromadzone są - jak mówiła - wszystkie dokumenty pisma, jakie były kierowane do jej zarządu.

Prezes KDT Dariusz Połeć zarzucił w środę miastu, że "fabrykuje dokumenty" dotyczące propozycji rzekomo - jego zdaniem - składanych kupcom w sprawie lokalizacji stoisk innej niż plac Defilad. Jak przekonywał, kupcy nigdy nie  otrzymali na piśmie oferty przeniesienia się do hali Gwardii. Jego zdaniem, kwota 65 mln zł jest "ceną zaporową".

W piśmie do zarządu KDT pełnomocnik miasta poinformował o zasadach odbioru należącego do kupców towaru. Zwrot ma rozpocząć się w czwartek o godz. 9. Tego dnia do hali będzie mogło wejść dziesięciu kupców. Warunkiem wydania rzeczy będzie przedstawienie umowy najmu i posiadanie klucza do konkretnego boksu.

W kolejnych dniach spółka, najpóźniej do godz. 8, ma przedstawiać ochronie obiektu listę osób wskazanych do odbioru towaru w konkretnym dniu. Wszystkie związane z tym czynności będą filmowane. W przypadku naruszenia ładu publicznego przez odbierających swoje rzeczy kupców, ich wydawanie ma zostać wstrzymane, a  towar przewieziony na koszt KDT do innych magazynów. Jeśli wydawanie przebiegać będzie sprawnie i prawidłowo, liczba kupców odbierających towar w kolejnych dniach ma zostać zwiększona.

oju, dar, keb, ND, PAP