"Byłoby lepiej, gdyby Tusk nie startował w wyborach"

"Byłoby lepiej, gdyby Tusk nie startował w wyborach"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kazimierz Marcinkiewicz (fot. WPROST)Źródło:Wprost
Dla Polski i dla PO lepiej byłoby, gdyby Donald Tusk nie startował w wyborach prezydenckich. Powinien wystawić innego kandydata PO, a sam pozostać premierem – ocenił wywiadzie dla „Polski”, były premier, Kazimierz Marcinkiewicz. Były premier zdradza również: "Lubię jeździć samochodem, ale jechał za mną jakiś paparazzi. Musiałem go zgubić".
Marcinkiewicz, pomimo iż od kilku lat czynnie nie uczestniczy w polityce krajowej, zdradza, że politycy dzwonią czasem do niego po radę. - Interesuje ich to, co myślę o polityce, jakie opisuję scenariusze polityczne i gospodarcze – mówi. Czy również radzą się, jak on zachowałby się w sprawie stoczni? Czy premier Tusk „zawalił sprawę"? - Oczywiście, że nie. Przecież to się ciągnie od lat, nawet gdy byłem premierem próbowałem znaleźć jakieś rozwiązania dla stoczni i to się nie udało.

O Gradzie…

Pytany o to, Dlaczego ministrowi Gradowi się nie udało? - odpowiada: „Nie róbmy tragedii. Miesiąc temu niemieckie stocznie zostały sprzedane za byle jakie pieniądze. Za dużo mniejsze pieniądze, niż miał obiecane Grad. Może inwestor się wycofał, jak zobaczył, że lepsze stocznie parę kilometrów dalej są sprzedawane za bezcen". A czy premier – zapowiadając, że  zdymisjonuje Grada – nie naraził się na gołosłowność? - Nie. Podjął racjonalną, odważną decyzję, bo jego zwolnienie przyniosłoby mu medialne poparcie, pewnie pochwały. Ale on się oparł. Marcinkiewicz broni Grada. - Minister Grad już kończy negocjacje z Eureko w sprawie PZU. Dzięki temu w ciągu kilku lat wyrośnie nam nowa największa instytucja finansowa w tej części Europy. I nie będziemy płacić odszkodowania dla Eureko, co ważne z powodów budżetowych.


Co zatem trzeba zrobić w sprawie stoczni? -Zapytajcie Ziobrę albo Kaczyńskiego, oni zawsze czują tego typu zapachy. Niemniej wszystkie operacje przeprowadzane w imieniu państwa powinny być jawne. Nie ma w takich sytuacjach miejsca na tajemnicę handlową. I dodaje: „Przynajmniej parlament powinien być poinformowany o szczegółach jej transakcji".

O Rostowskim …

- Jeśli zobaczę, że minister Rostowski pokazuje drogę wyjścia z tego deficytu w ciągu trzech lat - a tego jeszcze nie pokazał - to mu zaufam mówi Marcinkiewicz.  - Minister Rostowski zdetonował bombę. Powiedział: 52 miliardy, ale pewnie skończy się w parlamencie na 40 miliardach – dodaje. - Przewiduję ostateczny deficyt na ok. 40 miliardów. Za trzy miesiące porozmawiajmy o tym, OK? Zaraz jednak odpowiada: "Nie jest dobrze, że deficyt przekracza 30 miliardów złotych, kotwica budżetowa, którą założył mój rząd, jest racjonalna. A przed nami jeszcze lata wyborcze i kolejne budżety, pewnie będę wyborcze." Pytany o to, Kiedy wejdziemy do strefy euro – mówi: „Wydaje mi się, że w 2015 r. Ale dziś sama strefa euro nie jest przygotowana do przyjmowania kolejnych krajów, bo mamy kryzys." Były premier ocenia, ze to już koniec kryzysu. - Czwarty kwartał tego roku będzie pierwszym, w którym cała gospodarka światowa odbije się od dna. Dno osiągamy mniej więcej w tym czasie – mówi.


O PiS…

- Zjednoczona opozycja PiS-SLD na czele z prezydentem mocno obija rząd. Dlatego Polacy mają wątpliwości, czy wszystkie sprawy gospodarcze idą w dobrym kierunku. Rzadko się zdarza na świecie, żeby narodowa chadecja, jaką jest PiS, współpracowała z postkomunistami, a na czele opozycji stał prezydent państwa. To jest naprawdę największa siła, i do tego skuteczna.

Co to oznacza dla PiS? - Dla części PiS Platforma Obywatelska, liberałowie stali się wrogami dużo większymi niż postkomuniści. Sam widziałem, jak Wojciech Olejniczak z Michałem Kamińskim spijali sobie z dzióbków. Przecierałem oczy, ale dla nich największym i wspólnym wrogiem jest PO – odpowiada. Twierdzi również, że obie partie będą miały z tego powodu sporego kaca. - Długotrwały. Obie partie, ich liderzy mogą się już z tego kaca nie wylizać.

- Pewne jest, że Lech Kaczyński wystartuje w wyborach prezydenckich, chociaż dla PiS byłoby dużo lepiej, gdyby wystartował Zbigniew Ziobro. On też by je przegrał, ale może odbudowywałby to środowisko. Kłopot w tym, że Jarosław Kaczyński nigdy nie zgodzi na to, żeby budować markę Zbigniewa Ziobry. Kaczyński przegra, ponieważ „jest echem swojego brata". - Rządzi Jarosław Kaczyński, on walczy, a echo - jego brat - nie jest już tak mocne. To oczywiście ma też swoje zalety, ale dlaczego głosować na tego, kto tylko wykonuje, a nie podejmuje decyzje? pyta Marcinkiewicz. I dodaje: „To prezydentura hamowania. On zawsze mówił "nie", był i jest hamulcowym. Kwaśniewski był lepszym prezydentem, niż Kaczyński."
- Gdyby Lech Kaczyński miał jakiekolwiek szanse na zwycięstwo w wyborach prezydenckich, to czułbym się w obowiązku stanąć przeciwko niemu - zaznacza Marcinkiewicz.

O Tusku…

Marcinkiewicz ocenia również szanse premiera Donalda Tuska w zbliżających się wyborach prezydenckich. Twierdzi, że Tusk ma dylemat. - Jeżeli odejdzie z Platformy, wygra wybory prezydenckie, ale PO będzie mieć wielkie problemy z wygraniem wyborów parlamentarnych. A przecież Tusk widzi i rozumie, że w Polsce cała władza jest w rękach premiera. Zresztą walka o prezydenturę chyba ma dla niego też wymiar osobisty? - zastanawia się. A czy są inni kandydaci PO? - Może, bo Tusk ma naprawdę diabelski dylemat przed sobą. Jak utrzymać po nim partię, ten projekt w jedności. Co by nie zrobił, robi źle. Możliwe, że zdecyduje się na przebudowę systemu politycznego w Polsce na kanclerski, i wtedy będzie inny kandydat. Jaki? - Może Jerzy Buzek, choć ciężko byłoby poświęcić jego tak trudno wywalczone stanowisko. Sikorski byłby świetnym kandydatem, ale byłby ciężkostrawny dla PO, choć byłby świetnym prezydentem. Może wystawić też Bronisława Komorowskiego czy Hannę Gronkiewicz-Waltz. Wszyscy oni wygrają z Lechem Kaczyńskim.

- Dla Polski i dla PO lepiej byłoby, gdyby Donald Tusk nie startował. Powinien wystawić innego kandydata Platformy przeciwko Lechowi Kaczyńskiemu, a sam pozostać premierem. Trzeba przyśpieszyć wybory parlamentarne i odbyć je albo razem z prezydenckimi, albo tuż po, bo mamy naszą prezydencję w UE. I gra toczy się o to, żeby wypadła jak najlepiej. Polska znów może dużo zyskać nie tylko w Europie, ale i na świecie.

„Polska", dar