WUG: nie ma dowodów na "ciche" usuwanie metanu

WUG: nie ma dowodów na "ciche" usuwanie metanu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. Photos.com
Wstępne ustalenia nadzoru górniczego nie wskazują, by w kopalni "Wujek-Śląsk" przed katastrofą prowadzona była tzw. cicha akcja, czyli niezgodne z przepisami i niezgłoszone odpowiednim organom działania ratowników górniczych, służące likwidacji zagrożenia metanowego.

"Nie mamy na tę chwilę jakiejkolwiek informacji, że w rejonie, w którym doszło do tragedii, był zastęp ratowniczy, który miałby prowadzić cichą akcję. Sprawdzimy to w oparciu o przesłuchania i analizę materiału dowodowego. Mam tu przede wszystkim na myśli przeanalizowanie, kto był w rejonie i jakie czynności były tam wykonywane do momentu zdarzenia" - powiedział prezes Wyższego Urzedu Górniczego Piotr Litwa.

Anonimowe doniesienia o "cichej akcji" pojawiły się w mediach krótko po piatkowej tragedii, w której zginęło 13 górników, a ponad 41 zostało poważnie rannych. Według danych WUG, w katastrofie zginęli dwaj ratownicy, ale nie pracowali oni tam w ramach zastępu ratowniczego, ale w swoim oddziale, jako zwykli górnicy, wykonując inne prace. Także ratownicy przebywający niedaleko feralnej ściany byli tam - według wstępnych ustaleń - po to, by wykonywać inne prace związane z utrzymaniem wyrobisk, a nie czynności ratownicze.

W poniedziałek Okręgowy Urząd Górniczy w Katowicach rozpoczął przesłuchiwanie świadków w toczącym się postępowaniu w sprawie katastrofy. Przesłuchano pierwszych sześć osób. We wtorek prace rozpocznie specjalna komisja, powołana przez prezesa WUG.

Wstępna analiza wykresów stężeń metanu z czujników zainstalowanych w ścianie w kopalni "Wujek-Śląsk" w dniu katastrofy wskazuje, że prawdopodobnie nastąpił tam nagły, niespodziewany wypływ metanu - oceniają przedstawiciele Okręgowego Urzędu Górniczego (OUG) w Katowicach, który wyjaśnia przyczyny tragedii.

"Z wykresów wynika, że zawartość metanu w powietrzu była poniżej dopuszczalnych norm. Ta linia (obrazująca stężenie tego gazu - PAP) przechodzi w jednym momencie, w postaci pionowego skoku, do wartości niedopuszczalnych" - powiedział dyrektor OUG, Jerzy Kolasa podczas konferencji prasowej.

"Na podstawie tego wykresu i następnych - nie uprzedzając jeszcze wyników badań - mieliśmy do czynienia nie z narastającym zagrożeniem, że gdzieś tam coś powoli wypływało; tylko nagle, w jednej sekundzie, nastąpił niespodziewany wypływ metanu. Skąd - nie potrafię na to odpowiedzieć" - powiedział Kolasa.

Przypomniał, że tego typu "pułapki metanowe", polegające na nagłym, niespodziewanym uwolnieniu się dużej ilości metanu, zdarzają się w kopalniach. Tak było np. w zeszłym roku w kopalni "Sośnica-Makoszowy". To możliwe, bo struktura górotworu nie jest jednolita - są miejsca, gdzie metanu może być więcej niż gdzie indziej. Można to sprawdzić np. wykonując specjale odwierty. W kopalni "Śląsk" ich nie robiono, bo nie było dotąd takiej potrzeby.

pap, em