Żałobny knebel

Dodano:   /  Zmieniono: 
Materiał podsumowujący prezydenturę Lecha Kaczyńskiego mam gotowy. Przejrzałem wszystko, co napisałem na jego temat przez ostanie lata i choć opinie są mocno subiektywne, nie widzę niczego, z czego miałbym ochotę się wycofać. Prezydent był osobą publiczną i jako taki znajdował się pod specjalną presją i kontrolą społeczną.
Dobrze by się stało, aby dziennikarze i publicyści, a przede wszystkim obywatele, dokonali rzetelnej oceny jego osoby. Nie oderwanej od jego funkcji. Bo jeżeli dokonamy teraz hagiografii, wyniesienia z automatu jego osoby na piedestał - dokonamy przekłamania, nie tylko historycznego, ale również etycznego. Śmierć Lecha Kaczyńskiego nie powinna zmieniać całkowicie optyki i oceny jego działalności. Powinniśmy uniknąć poprawności i zakłamania, w imię fałszywie interpretowanego szacunku dla zmarłych.

Analiza prezydentury Kaczyńskiego jest gotowa, ale nie opublikuję jej przed pogrzebem na Wawelu. Czuję, że byłoby to zakłócenie pewnego porządku i pewnego sacrum. Nie przeżywam żałoby narodowej w ścisłym tego słowa znaczeniu,, wzruszam się łzami i wspomnieniami po zmarłych, ale wiem, że są społecznie przyjęte zachowania kulturowe, których nie powinno się naruszać. Zawierają się one w maksymie, że "o zmarłych dobrze albo wcale".


Czas żałoby nie oznacza również tego, że nie można wyrażać swoich opinii i wątpliwości. Jak w przypadku decyzji o pochówku na Wawelu pary prezydenckiej. Nie krzykiem, nie protestami, nie obraźliwymi plakatami przeciwko prezydentowi, ale argumentami. Ci, co krzyczą, mogą zostać zakrzyczani. A przecież argumentów jest aż nadto i nie dotyczy to tylko samej osoby zmarłego, ale całego instrumentarium politycznego, jakie zostało użyte w tej sprawie. Z Lecha Kaczyńskiego i wszystkich poległych robi się męczenników, którzy świadomie zginęli za Polskę, za wolność, za katyńskie groby. Już bardzo blisko jesteśmy tego, aby jednocześnie stworzyć nowa mitologię, kult jednostki. Chce się stworzyć z tego wypadku mit założycielski wolnej Polski, w powiązaniu z Katyniem. A gdzie mit "Solidarności"? Co z księdzem Jerzym Popiełuszką, czy Stanisławem Pyjasem?

Z jednej strony słychać głosy nawołujące do zgody narodowej, do pojednania, z drugiej akcja "pod Wawelem" wygląda na polityczny zamysł. Jednocześnie ci, co bronią tylko "słusznego" żalu i żałoby po Lechu Kaczyńskim chcą innym odebrać prawo współczucia po śmierci innych, nie tylko polityków. Mogłoby to zakłócić nastrój żałoby po prezydencie. A jest to teraz ważne, bo być może się da wykorzystać... politycznie właśnie.

Mam przeczucie, że w wypadku, kiedy brat zmarłego prezydenta zdecyduje się jednak na kandydowanie w wyborach, kampania będzie straszna. Brutalna, jak nigdy dotąd. Nie, nie obawiam się nawet samej retoryki kandydatów. Obawiam się tego, jak ich zwolennicy, dziś pokorni żałobnicy, to co się stało pod Smoleńskiem wykorzystają.