Pospieszalski: Ten krzyż to skandal

Pospieszalski: Ten krzyż to skandal

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Forum 
- Znak krzyża zawsze był skandalem. Ten krzyż jest wyrzutem sumienia rządzących w obliczu pozostawienia rodzin ofiar samym sobie- napisał w „Rzeczpospolitej” Jan Pospieszalski.
- Mam wrażenie, że żyjemy w jakiejś pętli czasu. Nie tylko dlatego, że Polska staje się znów krajem jednej partii i jednej gazety. Walka z krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, wyjąwszy atak ZOMO, przebiega przy użyciu tych samych metod, co w PRL- uważa publicysta.

Pospieszalski jest przekonany, że obraz obrońców krzyża, przedstawianych przez media jako nawiedzonych antysemitów i ksenofobów, jest dalece fałszywy. – Obrońcy krzyża przedstawiani są jako agresywni fanatycy, (…) kreślony jest stereotyp Polaka katolika, czytaj - zaślepionego nienawiścią prostaka. A jest odwrotnie - uważa prowadzący „Warto rozmawiać". 

Jan Pospieszalski, na potwierdzenie swoich słów, przytacza fragment listu jednego z mieszkańców Krakowskiego Przedmieścia: „(…)od czwartku są oni (obrońcy krzyża) celem spektakularnych ataków młodzieżowych delegatów, podchmielonych „łysych pał", a także starszych panów, kojarzących się mi jednoznacznie. Przeciwnicy krzyża eskalują.  (…) posuwają się do wybryków chuligańskich, kopią ustawione znicze, plują i przyklejają gumy na fotografii śp. Pary Prezydenckiej, usiłują się nawet odlać na wyłożone listy. (…) to jest niemal nowy „narodowy” rytuał”- napisał autor listu.

Publicysta przekonuje, że ludzie dyżurujący w obronie krzyża są nieustannie atakowani przez media. Przypomina nagonkę, która, według niego, pojawiła się po wyemitowaniu w TVP filmu „Solidarni 2010". – Uruchomiona została agresja na niespotykaną skalę. Kłamstwa, oszczerstwa, dzika lustracja wypowiadających się osób- (wszystko to) przypomina mi ataki peerelowskiej propagandy na działaczy opozycji z czasów stanu wojennego- uważa Pospieszalski, który był współautorem filmu.

Publicysta zaskakująco zgadza się z przeciwnikami obecności krzyża przed Pałacem Prezydenckim, że ten krzyż to „zakłócenie". Następnie jednak przekonuje – Oczywiście, że jest zakłóceniem, bo prócz swej uniwersalnej zbawczej wymowy stał się dla wielu znakiem sprzeciwu wobec stosunku władz do tragedii smoleńskiej- abdykacji instytucji państwa z obowiązku rzetelnego wyjaśnienia przyczyn i okoliczności katastrofy- napisał Pospieszalski. Twierdzi, że krzyż to wyrzut sumienia władz wobec pozostawienia rodzin ofiar samym sobie, gdy te „na własną rękę”- uważa publicysta- dochodzą prawdy o śmierci swoich najbliższych.

Prowadzący „Warto rozmawiać" uważa, że przeciwnicy obecności krzyża nie powinni „świętować” w związku z porozumieniem o przeniesieniu go do kościoła św. Anny na Krakowskim Przedmieściu. – Katastrofy smoleńskiej nie da się wymazać czy usunąć. Nie ma co liczyć, że ludzka pamięć i uczucia powędrują w inne miejsce- i zapowiada- Dopóki przed Pałacem Prezydenckim nie powstanie monument ofiar, dopóki nie zostanie ujawniona cała prawda o tym, co stało się 10 kwietnia pod Smoleńskiem, nowy lokator pałacu powinien wiedzieć, że w tym miejscu będą gromadzić się ludzie domagający się wyjaśnienia tej tragedii.

Pospieszalski ostrzega też, że proponowane przez niego analogie pomiędzy PO, a władzą komunistyczną nie są bezpodstawne. Uważa, że jeśli społeczeństwo wciąż będzie się domagało wyjaśnienia przyczyn katastrofy TU-154, to PO może nawet zastosować rozwiązanie siłowe. - Biorąc pod uwagę dziwną słabość prezydenta elekta Bronisława Komorowskiego do środowiska peerelowskich resortów siłowych, wcale nie należy tego wykluczać - przekonuje publicysta.

Rzeczpospolita; dp