Sprawa Brodsky'ego na wokandzie

Sprawa Brodsky'ego na wokandzie

Dodano:   /  Zmieniono: 
5 sierpnia Sąd Apelacyjny w Warszawie zbada merytorycznie sprawę obywatela Izraela Uri Brodsky'ego, na którego wydanie do Niemiec zgodził się wcześniej sąd I instancji. W środę SA uznał, że nie ma przeszkód formalnych do zbadania sprawy.
O wyznaczeniu środowego, dodatkowego terminu posiedzenia SA ws. zażalenia obrony na wydanie informowała w poniedziałek rzeczniczka SA sędzia Barbara Trębska. Dodała, że wynika to z faktu, iż SA dostrzegł "braki formalne w postępowaniu międzyinstancyjnym". Nie ujawniła, na czym miałyby one polegać.

Po środowym niejawnym posiedzeniu mec. Krzysztof Stępiński - polski obrońca domniemanego agenta Mossadu - powiedział dziennikarzom, że ani on, ani prokuratura nie dostrzegli żadnych braków postępowania. W związku z tym SA uznał, że zażalenia i obrony, i prokuratury na decyzję o wydaniu Brodsky'ego zostały złożone w terminie.

Posiedzenie SA nie było merytoryczne, lecz formalne. Dlatego też Brodsky nie został na nie doprowadzony z aresztu, gdzie przebywa od 4 czerwca, gdy zatrzymano go na Okęciu na podstawie wydanego przez Niemcy europejskiego nakazu aresztowania. Ciążą tam na nim zarzuty działalności wywiadowczej przeciw Niemcom oraz poświadczenia nieprawdy i pomocy w sfałszowaniu dokumentów dla osoby, która miała brać udział w zabójstwie przez Mossad lidera Hamasu w Dubaju.

Obrona złożyła własne zażalenie na decyzję Sądu Okręgowego w Warszawie o zgodzie na wydanie, ale prawo do zażalenia ma także sam Brodsky, który nie dostał jeszcze przetłumaczonego na jęz. hebrajski uzasadnienia sądu. Mec. Stępiński mówi, że na takie zażalenie Brodsky będzie miał trzy dni od doręczenia mu tekstu uzasadnienia w jęz. hebrajskim. Tłumaczenie na hebrajski sąd wysłał Brodsky'emu 19 lipca - mówił w poniedziałek PAP rzecznik Sądu Okręgowego Wojciech Małek. "Nic mu nie doręczono" - podkreślał Stępiński.

7 lipca SO orzekł, że Brodsky może być przekazany do Niemiec, ale mógłby tam być ścigany nie za szpiegostwo, lecz tylko za poświadczenie nieprawdy i pomoc w sfałszowaniu dokumentów. Sąd częściowo uwzględnił wniosek o przekazanie go do Niemiec, podkreślając, że nie wypowiada się o winie czy niewinności Brodsky'ego, ale tylko o przesłankach dopuszczalności jego wydania.

Sędzia SO Tomasz Całkiewicz powołał się na polski Kodeks postępowania karnego, który stanowi, że odmawia się wykonania ENA m.in. wtedy, jeżeli wydano go "w związku z przestępstwem popełnionym bez użycia przemocy z przyczyn politycznych". Sąd ocenił, że zapis ten odnosi się do zarzucanego Brodsky'emu przestępstwa udziału w obcym wywiadzie na szkodę Niemiec. Według sędziego, samo branie udziału w działalności wywiadowczej, rozumianej jako zorganizowana działalność suwerennego państwa, nie jest związane z przemocą. Sędzia podkreślił, że wniosek Niemców o ENA "nie dotyczył żadnych zabójstw".

Zdaniem SO w wątku szpiegostwa nie została też spełniona tzw. zasada wzajemności, która jest warunkiem wydania kogoś obcemu państwu. W Polsce nie jest bowiem karany udział w obcym wywiadzie przeciw Niemcom, a w Niemczech - przeciw Polsce. Polski kodeks karny przewiduje karalność tylko działalności wywiadowczej skierowanej przeciw interesom RP.

Zarazem SO uznał, że nie ma przeszkód do wydania Brodsky'ego za ścigane w obu państwach "przestępstwo pospolite": poświadczenie nieprawdy i fałszerstwo. SO zaznaczył, że Brodsky będzie mógł stanąć przed niemieckim sądem tylko za te dwa przestępstwa, a nie za szpiegostwo. Za czyny, na których ściganie zgodził się sąd, groziłoby mu do trzech lat więzienia, a za szpiegostwo - do pięciu lat. SO przedłużył też areszt wobec Brodsky'ego na maksymalnie możliwy czas - do 11 września br. (do tego czasu polskie sądy muszą zakończyć postępowanie o jego wydanie).

Stępiński w zażaleniu na decyzję SO wnosi o niewydawanie swego klienta do Niemiec, bo - jego zdaniem - działał on z pobudek politycznych. Prokuratura Okręgowa w Warszawie zażaliła się zaś na decyzję SO co do zarzutu szpiegostwa. Chce, by SA "zweryfikował, czy nie należało uwzględnić wniosku strony niemieckiej w całości" - poinformowała PAP rzeczniczka prokuratury Monika Lewandowska. Dodała zarazem, że wniosek polskiej prokuratury nie obejmował wątku szpiegostwa.

To niemieckie media ujawniły, że Brodsky'ego w początkach czerwca zatrzymano w Polsce. Uznano to za "kontrolowany przeciek" władz w Berlinie. Według tygodnika "Der Spiegel", domniemany agent przebywał w Niemczech jako Alexander Verin, a analiza jego płatności dokonywanych kartami kredytowymi wykazała, że posługiwał się także nazwiskiem Brodsky. Dwaj izraelscy ministrowie mówili po ujawnieniu sprawy, że Polska powinna przekazać zatrzymanego ich krajowi. Nic jednak nie wiadomo o oficjalnym piśmie. Izraelski dziennik "Haarec" podawał, że Polska czuje się zakłopotana i schwytana w potrzask między dwoma państwami, które uważa za przyjaciół - Izraelem i Niemcami.

Premier Donald Tusk mówił, że zależy mu, aby sprawa nie zaszkodziła polsko-izraelskim stosunkom, a zarazem zwracał uwagę, że przepisy prawa europejskiego nie dają zbyt wielu możliwości działania polskiemu sądowi. Z kolei polska prokuratura "nie bierze pod uwagę kwestii politycznych", lecz tylko procedury i podkreśla, że Izrael nie jest stroną postępowania ws. wniosku ENA.

19 stycznia Mahmud al-Mabhuh, jeden z założycieli Brygad Ezedina al-Kasama, wojskowego skrzydła Hamasu, został zamordowany w hotelu w Dubaju. O zabójstwo policja emiratu oskarża izraelskie służby wywiadowcze. Zabójcy posługiwali się paszportami państw Zachodu. W związku z zamachem Interpol poszukuje 27 osób.

PAP, im