Kogo by tu jeszcze obrazić...

Kogo by tu jeszcze obrazić...

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ostatnie wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego to czysta groteska polityczna, w której mamy do czynienia z pozorami realizmu i czystą fantastyką. Zdumienie może budzić tylko fakt, że w dalszym ciągu tak wielu przyjmuje słowa Kaczyńskiego za jakąś racjonalną strategię.
W wywiadach jakich udzielił w ostatnich dniach Kaczyński, prezes PiS – trzeba to powiedzieć wprost – upokarza Joannę Kluzik-Rostkowską i Pawła Poncyliusza. Bo jak inaczej odebrać słowa, że Joanna Kluzik-Rostkowska została szefową jego sztabu wyborczego w sposób samozwańczy, bo tak naprawdę miała być tylko twarzą kampanii; a Paweł Poncyliusz został rzecznikiem prasowym kampanii, ze względu na ładną twarz. A przecież kiedy pod koniec kwietnia Jarosław Kaczyński został oficjalnym kandydatem Prawa i Sprawiedliwości w wyborach prezydenckich, na posiedzeniu Rady Politycznej Kluzik-Rostkowska została przedstawiona przez niego samego jako szefowa sztabu i wówczas Kaczyński dobitnie podkreślał, że nie będzie ona tylko "paprotką". A 4 lipca, na wiecu powyborczym dziękował jej za świetny wynik. Dziś prezes tłumaczy to… działaniem środków uspokajających.

Prezes PiS twierdzi dziś, że gdyby kampania była ostrzejsza, gdyby nie omijano sprawy smoleńskiej i od razu rozpoczęto rozliczanie "winnych zbrodni" - to zapewne wybory zostałyby wygrane. Proste porównanie wyniku wyborczego Jarosława Kaczyńskiego w II rundzie - 47% - z wynikami sondażowymi Prawa i Sprawiedliwości, od momentu, gdy partia powróciła do twardej retoryki pokazują, jak  bałamutna to teoria. Kluzik-Rostkowska i Poncyliusz kierowali przekaz w stronę elektoratu młodszego, centrowego, liberalnego. I odnieśli sukces - taki, jakiego PiS nie zaznał od 2005 roku i jakiego zapewne już nigdy nie powtórzy - przynajmniej pod przewodnictwem Jarosława Kaczyńskiego.

W wywiadach z „Rzeczpospolitej" i „Newsweeka" znajdziemy również inne "kwiatki", świadczące o tym, że prezes PiS neguje porządek polityczny, w jakim on sam i jego formacja funkcjonują. Prezydentowi nie poda ręki, premierowi również nie zamierza ściskać prawicy,  nie będzie brał udziału w pracach Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Wprawdzie uznaje ważność wyborów prezydenckich, ale ma "niewielkie zaufanie do intelektu pana Komorowskiego". A jeszcze kilka tygodni temu Kaczyński domagał się większego szacunku dla pamięci brata, wcześniej oskarżając przeciwników o niszczenie autorytetu prezydenta. Wszystko to można streścić w dwóch słowach – megalomania i cynizm.

Jarosław Kaczyński obraża wszystkich na około. Swoich współpracowników, adwersarzy, ale przede wszystkim swoich wyborców. Tych ostatnich na dodatek oszukuje, tworząc wrażenie, że jego postępowanie to wynik strategii i racjonalnego myślenia.