Edmund Klich u Tomasza Lisa: kontrolerzy nie chcieli dopuścić nawet do podejścia do lądowania

Edmund Klich u Tomasza Lisa: kontrolerzy nie chcieli dopuścić nawet do podejścia do lądowania

Dodano:   /  Zmieniono: 
Edmund Klich (fot. Wikipedia) 
W TVP2 w programie "Tomasz Lis na żywo" polski akredytowany przy MAK - pułkownik Edmund Klich - poinformował, że planowany jest "lot doświadczalny". Jak mówił, ma on wyjaśnić, czy włączenie autopilota pozostawia ślad na rejestratorze lotu. Odniósł się też do opublikowanych przez "Wprost" fragmentów rozmów kontrolerów z wieży lotniska pod Smoleńskiem i stwierdził, że kontrolerzy nie chcieli dopuścić nawet do podejścia do lądowania Tu-154M.

"Wprost" opublikował w poniedziałek wieczorem na swojej stronie internetowej fragmenty rozmów kontrolerów ze Smoleńska. "Trzeba Polakom powiedzieć: jaki dla nich, k..., wylot" - tak według "Wprost" mówił płk Nikołaj Krasnokutski do kierownika lotów Pawła Plusnina. Słowa te miały paść po tym, jak rosyjski transportowiec Ił-76 po raz pierwszy podchodził do lądowania. Z kolei Plusnin miał powiedzieć: "Gdzie tu, do ch..., się Polacy pchają". Kransokutski, zobaczywszy nieudaną próbę lądowania Iła, miał także powiedzieć: "Job twoju mać, o k..., ale jaja!". "Wprost" podkreśla, że po konsultacjach z Moskwą na wieży kontroli lotów pada też zdanie: "Nie trzęś się, ni ch..., nie trzęś się". Nie wiadomo, kto wypowiada te słowa.

Tutaj pisaliśmy, o czym mówili kontrolerzy z wieży w Smoleńsku

- Tak, to są te rozmowy po pierwszym próbnym podejściu samolotu Ił-76, który jak wynika jeszcze z wcześniejszych rozmów - bo tam jest kilka takich też bardzo ostrych stwierdzeń - wynika to też z zeznań niektórych świadków, prawie się nie  rozbił. Bardzo nisko przeleciał nad przeszkodami terenowymi, ale wtedy nasz samolot, Tupolew, był już w powietrzu, z tym, że Rosjanie o tym jeszcze nie wiedzieli. Kontrolerzy na lotnisku nie mieli jeszcze informacji, że wystartował z Warszawy -  mówił Klich w programie "Tomasz Lis na żywo".

- To wszystko jest w tej pierwszej fazie, jeszcze początku pracy na wieży kontrolnej i tam była zdecydowanie atmosfera przeciwko lądowaniu - dodał pułkownik. Zaznaczył też, że Krasnokutski i Plusnin, byli "bardzo przeciwni, zdecydowani, żeby nie dopuścić tego samolotu do sytuacji, w której będzie nawet podejście". - Plusnin monitował w Moskwie, żeby w ogóle nie wchodził on na łączność z lotniskiem Smoleńsk-Północy, tylko żeby Moskwa od razu, (...) natychmiast skierowała na lotnisko zapasowe ten samolot - powiedział Klich. Dodał, że po pewnym czasie "następuje zmiana stanowiska Krasnokutskiego, który potem zaczyna jak gdyby zachęcać, czy stanął na  stanowisku, że trzeba im dać szansę na podejście". - Podejrzewam, że tu już były rozmowy z jakimiś czynnikami, osobami z zewnątrz, ale tam się pojawia taka komenda: "panie generale, jest na trawersie" (...), więc gdzieś w tym procesie decyzyjnym brały udział bardzo ważne osoby -  mówił Klich.

Zdaniem pułkownika, sprawę mogłoby wyjaśnić ponowne przesłuchanie Krasnokutskiego. - Zastrzegaliśmy sobie prawo do kolejnych rozmów, ale potem już niestety była blokada - podkreślił. Klich zaznaczył w rozmowach kontrolerów ze Smoleńska "jest bardzo dużo informacji jeszcze niewyjaśnionych". - Tam jest jeszcze jeden aspekt, który jest istotny, Jak-40 też lądował w warunkach poniżej minimum, ale  centralnie wyszedł, był trochę za wysoko, wtedy dostał tę komendę Plusnina odejścia na drugi krąg, ale  pilot jak zobaczył pas (...) wylądował. Dostał jeszcze pochwałę "mołodjec" od Plusnina - mówił Klich. Poinformował także, że strona polska posiada dokument, w którym są określone zasady działania kierownika lotu w warunkach atmosferycznych poniżej minimum. - Ale tam brakuje jakichś kartek. Jest jedna, potem przerwa i kolejna. Co było w  tym dokumencie nie wiadomo. Dalej mamy zeznanie, chyba meteorologa, że  istnieje procedura zamykania lotniska ze względu na warunki atmosferyczne - powiedział pułkownik.

pap, ps