"Prezydenta Kaczyńskiego nikt nie inwigilował"

"Prezydenta Kaczyńskiego nikt nie inwigilował"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Lech Kaczyński (fot. WPROST) Źródło:Wprost
Nie było inwigilacji Lecha Kaczyńskiego i jego żony w śledztwie o ujawnienie poufnego raportu ABW na temat strzałów w pobliżu kolumny z prezydentem podczas jego wizyty w Gruzji w 2008 r. - zapewnia Marzena Kowalska, zastępca prokuratora generalnego. Kowalska przedstawiła sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka informację w tej sprawie.
Informacji od prokuratury i ABW żądało PiS, według którego w toku śledztwa sprawdzano billingi połączeń Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki. Według posłów PiS, to sprawa "na skalę amerykańskiej afery Watergate". Politycy złożyli zawiadomienie o przestępstwie przekroczenia uprawnień przez ABW, które trafiło do Prokuratury Okręgowej w Płocku. Kowalska poinformowała, że prowadzi już ona postępowanie sprawdzające.

Prokuratura nie podjęła "żadnych czynności", gdy dowiedziała się, że dwa numery, z których wykonywano połączenia telefoniczne z osobami, o których billingi wystąpiła w sprawie przecieku raportu ABW, były przypisane do Lecha Kaczyńskiego i jego żony - zapewniła prok. Kowalska. Kowalska relacjonowała, że w śledztwie tym Prokuratura Okręgowa w Warszawie zwróciła się do operatorów telefonii komórkowej o wydanie billingów czterech pracowników Kancelarii Prezydenta RP i dwóch dziennikarzy. Według niej po uzyskaniu wykazu tych połączeń, zwrócono się o numery telefonów, z którymi były prowadzone z tych telefonów. Gdy ustalono, że część numerów należy do Kancelarii Prezydenta RP, wystąpiono o wskazanie osób mających te telefony. - Dwa numery były przypisane do prezydenta i jego małżonki - po uzyskaniu tej informacji prokurator nie podejmował co do tych numerów żadnych czynności - zapewniła Kowalska.

Przed komisją nie stawił się nikt z ABW, która napisała, że właściwym organem Sejmu co do Agencji jest komisja ds. służb specjalnych. Posłowie PiS zapowiedzieli, że będą nadal domagali się obecności szefa ABW, a jeśli się nie stawi, wystąpią o stawiennictwo premiera, który nadzoruje ABW. - ABW lekceważy Sejm i wybiera sobie rozmówców - oburzała się Marzena Wróbel z PiS. Posłanka dopytywała, czy prokuratura wie, co robiła w tej sprawie sama ABW. - Sfera działalności operacyjnej ABW jest poza kontrolą prokuratury - odpowiedzieli prokuratorzy. - Kto zasugerował prokuraturze, żeby sprawdzić akurat te 6 numerów? - pytał Arkadiusz Mularczyk z PiS, który nie doczekał się odpowiedzi. Jego zdaniem komisja będzie wracać do sprawy, bo ABW mogła wprowadzić ją w błąd zapewnieniem, że nie prowadziła "żadnych czynności" wobec pary prezydenckiej.

PiS skrytykowało szefa ABW Krzysztofa Bondaryka, za to że odmówił stawienia się na posiedzenie komisji. PiS zamierza poinformować o jego zachowaniu premiera Donalda Tuska. Zdaniem Mularczyka zachowanie szefa ABW jest bez precedensu. - Nie może być tak, że szef instytucji państwowej wybiera sobie komisję, na którą się stawi. Jeszcze do nie dawna władze ABW przychodziły na komisję sprawiedliwości. Rozważamy zwołanie następnej komisji w tej sprawie i ponowne wezwanie Bondaryka - dodał

 

Raport ABW dotyczył incydentu z oddaniem strzałów w Gruzji, gdy w listopadzie 2008 r. konwój z prezydentami Kaczyńskim i Micheilem Saakaszwilim został zatrzymany przy granicy z Osetią Południową. "Dziennik" napisał, że za najbardziej prawdopodobną wersję uznano w dokumencie, iż "sytuacja mogła być wykreowana przez stronę gruzińską". Według ustaleń, polskie Biuro Ochrony Rządu nie znało szczegółów wyjazdu na granicę, a w chwili, gdy padły strzały, Lech Kaczyński - przebywający razem z prezydentem Gruzji - nie miał polskiej obstawy, która była w tyle kolumny.

PAP, arb