Kaczyński: Polacy zasługują na zwycięstwo PiS-u

Kaczyński: Polacy zasługują na zwycięstwo PiS-u

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jarosław Kaczyński (fot. FORUM) 
Polacy zasługują na scenariusz, w którym PiS wygrywa wybory - przekonuje w rozmowie z "Rzeczpospolitą" prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Kaczyński zapewnia też, że - po ewentualnej wygranej PiS w wyborach - zamierza stanąć na czele rządu, a jako premier będzie chciał współpracować z prezydentem Bronisławem Komorowskim.
- Mam nadzieję, że za miesiąc rząd będzie formowało PiS, a ja będę premierem - podkreśla Kaczyński. Pytany o potencjalnego koalicjanta podkreśla, że Prawo i Sprawiedliwość "jest nastawione na rozwiązanie maksymalne". - Do tego mobilizujemy ludzi - przekonuje. I zapewnia, że PiS jest gotowe do rządzenia. - Od bardzo długiego czasu pracuje Zespół Pracy Państwowej, choć z przerwą spowodowaną tragedią smoleńską. Tworzone są różne programy i podejmowane decyzje personalne. Mamy gotowe ustawy, na przykład podatkowe, a nie "szuflady pełne ustaw" - wylicza. Nie chce jednak zdradzić, kto wszedłby w skład przyszłego rządu formowanego przez PiS. - Potrzebny jest mocny rząd, w którym nie będzie gier i przepychanek koalicyjnych, w naszym przypadku podsycanych często z zewnątrz. Potrzebny jest odważny premier, który nie wystraszy się krytycznego artykułu w gazecie w Berlinie czy Paryżu. Tylko mocny rząd jest wariantem wartym rozważenia. Dążymy do tego i zapewniam, że to będzie rząd podejmujący odważne decyzje - podkreśla Kaczyński.

"Tusk jest antypaństwowy, ja - nie"

Czy premier Kaczyński byłby w stanie współpracować z prezydentem Bronisławem Komorowskim? - Sądzę, że Bronisław Komorowski jest człowiekiem racjonalnie nastawionym do życia i to się uda - podkreśla prezes PiS. - Lepsze jest dla Polski twórcze napięcie niż usypiająca zgoda Tuska i Komorowskiego. Bo ona jest jedną z przyczyn tego, że nie przeprowadza się reform - dodaje, pytany o swoje ostre wypowiedzi na temat obecnej głowy państwa. - Myślę, że prezydent Komorowski nie uzna za właściwe przeciwstawianie się projektowi zmian w Polsce, które są bezwzględnie potrzebne, aby kraj mógł normalnie funkcjonować. Nie wyobrażam sobie też, żeby wetował ustawy rozszerzające demokrację w Polsce - przekonuje lider PiS. Kaczyński zapewnia jednocześnie, że nie przyjmie wobec prezydenta "antypaństwowej postawy" jaka charakteryzowała - jego zdaniem - Donalda Tuska w relacjach z Lechem Kaczyńskim. - To nie ma nic wspólnego z tym, że uważam, iż prezydent Komorowski po słowach o ślepym snajperze w normalnym demokratycznym państwie byłby wyeliminowany z życia publicznego. Tylko choroba polskiego życia publicznego powoduje, że jest inaczej - zaznacza Kaczyński.

Zabrać bogatym, oszczędzić biednych

Czym zająłby się PiS po wygraniu wyborów? Prezes partii podkreśla, że "najważniejsze jest uchronienie Polaków przed skutkami kryzysu gospodarczego". - Trzeba zrobić wszystko, by zatrzymać narastanie długu publicznego. Tu będzie potrzebny szybki, ale precyzyjny audyt finansów publicznych. Obecnie tak naprawdę nie wiemy, w jakim rzeczywiście są stanie - ubolewa. Prezes PiS zapewnia jednocześnie, że jego partia jest przeciwna podnoszeniu podatków. - I mamy nadzieję, ze tego da się uniknąć. Myśmy podatki obniżali. Ale jeżeli będzie tak ciężki kryzys, jeśli będzie nam groziło bankructwo, to skądś te pieniądze trzeba będzie brać. My weźmiemy je od bogatych, a nie od biednych - zaznacza. I dodaje, że "wzięcie pieniędzy od bogatych" będzie możliwe dzięki "podatkowi bankowemu, uczciwym wpływom z podatku od hipermarketów i uszczelnieniu systemu podatkowego". - Chcemy oszczędzić wielką część społeczeństwa, bo to jest też sposób na ocalenie popytu. Czym biedniejszy człowiek, tym mniej kupuje dóbr importowanych, a kupuje u polskich producentów. To jest podtrzymanie polskiej gospodarki - podkreśla prezes PiS.

"Rzeczpospolita", arb