Nałęcz: rząd stworzy ten, kto będzie miał większość w parlamencie

Nałęcz: rząd stworzy ten, kto będzie miał większość w parlamencie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Tomasz Nałęcz (fot. prezydent.pl) 
Prezydent będzie chciał już "w pierwszym ruchu" doprowadzić do utworzenia rządu, który będzie miał szansę rządzić Polską przez cztery lata - zapowiedział doradca prezydenta Tomasz Nałęcz. Dodał, że kandydat na premiera musi mieć poparcie większości sejmowej.
Nałęcz oświadczył, że po oficjalnym ogłoszeniu wyników wyborów, prezydent "zaprosi liderów ugrupowań obecnych w parlamencie do Pałacu Prezydenckiego, odbędzie z nimi serię konsultacji i zorientuje się, który z polityków ma szansę na spełnienie konstytucyjnego warunku stworzenia rządu mogącego uzyskać wotum zaufania". - Taki polityk otrzyma misję stworzenia gabinetu - zaznaczył Nałęcz.

Doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego pytany, czy wyobraża sobie sytuację, że misja tworzenia rządu nie zostanie powierzona zwycięzcy wyborów, odpowiedział że wszystko zależy od wymiaru tego zwycięstwa. - Jeśli to będzie zwycięzca z  bezwzględną większością w parlamencie, to sytuacja będzie jasna -  podkreślił. - Jeśli się zaś okaże, że ktoś względnie wygra wybory, a nie będzie w stanie stworzyć większości w  parlamencie, to po co prezydent ma powierzać mu misję formowania gabinetu i "strzelać do parlamentu z korkowca" - dodał Nałęcz.

Prezydencki doradca zwrócił uwagę, że w Polsce "mamy do czynienia z budowaniem mitu, który nie ma żadnego zakorzenienia w rzeczywistości". - Usiłuje się od paru miesięcy mówić Polakom, że jest polską tradycją, iż prezydent powierza misję sformowania gabinetu ugrupowaniu, które względnie wygrało wybory, jest pierwsze, ale nie ma bezwzględnej większości - podkreślał. Wskazał, że do tej pory tylko trzech na jedenastu polskich premierów, było liderami wygranych ugrupowań. Nałęcz zaznaczył, że "konstytucja stawia twardy warunek - chcesz rządzić Polską musisz mieć bezwzględną większość w  parlamencie". - Prezydent, który jest najwyższym strażnikiem konstytucji, będzie ten warunek święcie realizował - dodał.

Nałęcz przekonywał, że polityk, który podczas powyborczych konsultacji u  prezydenta będzie mógł przedstawić potencjalnych koalicjantów, "niezależnie, jak się będzie nazywał - czy na K, czy na T, czy na jakąkolwiek inną literę - wejdzie do Pałacu Prezydenckiego nie tylko jako potencjalny kandydat, ale wyjdzie z niego wielce uradowany". - Nie ma najmniejszej podstawy, żeby niepokoić się o kształt przyszłego rządu, bo  Polacy to mądry naród, pójdą do wyborów i zadecydują o kształcie rządu - zaznaczył Nałęcz. Podkreślił, że dlatego ważne jest, aby jak najwięcej osób wzięło udział w wyborach.

PAP, arb