"Zmarnowano jej talent". Artyści wspominają Violettę Villas

"Zmarnowano jej talent". Artyści wspominają Violettę Villas

Dodano:   /  Zmieniono: 
Violetta Villas (fot. Wikipedia)
Kontrowersyjna i pełna sprzeczności, dla której popularność okazała się nieszczęściem. W Polsce zmarnowano jej talent - tak wspominają zmarłą Violettę Villas artyści Bohdan Łazuka, Zbigniew Wodecki i wieloletni pianista artystki Maciej Kieres.

Violetta Villas, jedna z największych gwiazd wokalnych w Polsce, zmarła w poniedziałek w wieku 73 lat. - To była taka osoba, że jeśli już kogoś zaakceptowała, to miała tyle serca, powiem w przenośni, na ile wyglądała. Naprawdę była bardzo koleżeńska i serdeczna, ale dopuszczała do siebie tylko niektórych. Bliskość, którą mi okazywała, była rzadkością. Zawsze prosiła, żeby usiąść koło niej, porozmawiać z nią, razem pośpiewać. Przed świętami do  niej czasem dzwoniłem. Wspomnieniami noszę ją cały czas w sercu -  powiedział aktor i piosenkarz Bohdan Łazuka. - Myślę, że podwójnie jej nie wyszło. Ani życiowo, ani zawodowo nie  była do końca spełniona. W Polsce takie zmarnowane kariery wybitnych artystów to nic nowego. Wiele talentów nam umyka - dodał artysta. W jego ocenie Villas przegrała nie tylko w Polsce, ale także w  Ameryce. - To prawda, że w Las Vegas występowała i z Frankiem Sinatrą i  Paulem Anką, ale ci panowie z show-biznesu chyba nie do końca ją słyszeli. Nie mieli na jej temat żadnego wyobrażenia, poza komercyjnym oczywiście. A to był głos i talent niepowtarzalny. Wzbudzała kontrowersje, ale właśnie, dlatego że to był charakter wielkiej, porównywanej z Marią Callas, gwiazdy - mówił Łazuka.

"Miała wyjątkowy seksapil"

Justyna Steczkowska powiedziała, że "Villas miała fantastyczny głos! Wyjątkowy seksapil i charyzmę. Jako artystka była wyjątkowa". -Zapamiętałam nie tyle jej konkretne piosenki, co niecodzienną osobowość sceniczną - dodała.

"Jej popularność była nieszczęściem"

Gwiazdę estrady wspominał także piosenkarz, muzyk i kompozytor Zbigniew Wodecki. - Pani Violetta była bardzo miłą i ciepłą osobą. Najlepiej czuła się w towarzystwie bliskich, a to było towarzystwo, które nie wymagało od niej, żeby miała loki, rzęsy, żeby śpiewała w  kilku oktawach - powiedział Wodecki. - W jej przypadku popularność była nieszczęściem. Cały czas była skazana na egzamin, na konfrontacje z ludźmi, którzy głównie szukali wydarzenia, zjawiska socjologicznego na jej koncertach, a nie tego, co  ona śpiewa. Z drugiej strony szkoda, że ktoś nie zmusił jej twardą ręką, żeby wykorzystała możliwości, które dała jej natura. Była jak rozszalały, piękny koń, który nie wiedział jak zatrzymać się w tym biegu - podkreślił Wodecki.

"Osoba pełna sprzeczności"

- To była osoba pełna sprzeczności. Była kontrowersyjna. Bardzo trudno się z nią współpracowało, była indywidualistką, ale zarazem była bardzo ciepła - powiedział pianista Maciej Kieres, który pracował z  Violettą Villas przez ostatnie 11 lat jej życia. Villas - w jego ocenie - wyłamywała się z różnych kanonów, ale była wielką artystką. "Miała swój styl, którego nie pozwoliła sobie zmienić. Nie wszyscy to akceptowali, a ona mówiła, że taka jest i już się nie  zmieni. To była osoba pełna sprzeczności - mówił pianista. - Myślę, że jednak była samotna i nieszczęśliwa. Bardzo żałowała, że  nie mogła wyjechać kolejny raz do Ameryki, kiedy wróciła po śmierci matki. Wiedziała, że nie zrobiła takiej kariery, jaką mogła zrobić. To  były czasy, w których nikt jej nie rozumiał. Kobieta w białym futrze, w  białym mercedesie z włosami do pasa. Mówiła o Bogu, o zwierzętach i  śpiewała. Zupełnie nie pasowała do tamtych czasów, do otoczenia, w  którym się wtedy znalazła - wspominał Kieres.

"Postać pełna szczerości"

Dziennikarze Iza Michalewicz i Jerzy Danilewicz, autorzy wydanej właśnie książki "Villas. Nic przecież nie mam do ukrycia" zgłębiali życie Violetty Villas przez kilka miesięcy. Powstała poruszająca, a  chwilami nawet wstrząsająca historia gwiazdy polskich i amerykańskich estrad. - Napisaliśmy o Violetcie dramat w dwudziestu aktach, rozbierając na  części pierwsze całe jej życie. Okazała się postacią niezwykle plastyczną, barwną i pełną sprzeczności. Człowiekiem, który obdarzony wielkim, niepospolitym talentem, nie był w stanie dźwignąć własnej kariery. Prawda o niej okazała się ciekawsza od mitu -  powiedziała Iza Michalewicz. Danilewicz dodaje: była wielowymiarowa jako artystka i jako człowiek. - Nie poddawała się modom i konwenansom. Miotały ją sprzeczne cele. Nie  każdy rozumiał sytuację Violetty Villas i wybory, jakie podejmowała. To  bardzo smutne, co się stało. Książka ukazała się bowiem w momencie, w  którym Violetta Villas znajdowała się w bardzo trudnej sytuacji życiowej. To, że już jej nie ma, dotknęło nas bardzo osobiście –  powiedział.

eb, pap