Jarosław Mourinho i José Kaczyński

Jarosław Mourinho i José Kaczyński

Dodano:   /  Zmieniono: 
Co łączy prezesa PiS z trenerem Realu Madryt? Otóż Kaczyńskiego i Mourinho łączy to, że obaj – mimo kolejnych porażek z odwiecznym rywalem – uparcie przekonują wszystkich, że tak naprawdę zwyciężyli. A nawet jeśli przegrali – to tylko dlatego, że przeciwnik miał nieprawdopodobne szczęście.
Za każdym razem, gdy Real Madryt przegrywa z Barceloną, Jose Mourinho winą za porażkę obarcza sędziów, albo szczęście sprzyjające Katalończykom. Ani razu odpowiedzialności za porażkę nie ponosił natomiast sam Mourinho, ani jego piłkarze. - W Madrycie zrobiliśmy wszystko, by wygrać, ale zły i złośliwy los, stronniczy sędziowie i symulujący faule graczy Barcelony niweczyli nasze wysiłki w podstępny sposób doprowadzając do niezasłużonej porażki Realu – mniej więcej tak wygląda podsumowanie kolejnych meczów z Barceloną w wykonaniu portugalskiego trenera.

Z Jarosławem Kaczyńskim jest podobnie. Gdy PiS przegrywało z PO kolejne wybory, winni byli wszyscy – tylko nie Kaczyński. A to wyborcy dali się zwieść kłamstwom Tuska, a to PO wypuściła złośliwy (i nieprawdziwy!) spot utożsamiający wyborców PiS z kibolami, a czasem wróg czaił się w szeregach samego PiS-u… - Zrobiliśmy wszystko, by wygrać, ale zły i złośliwy los, stronnicze media i straszący Kaczyńskim politycy PO, niweczyli nasze wysiłki w podstępny sposób doprowadzając do porażki – mniej więcej tak kolejne starcia z PO relacjonuje Kaczyński. Z tymże prezes PiS – w odróżnieniu do trenera Realu – ostatecznie zawsze znajduje osoby odpowiedzialne za porażkę we własnych szeregach. A potem zabiera im koszulki w barwach PiS i wyrzuca ze swojej drużyny.

Zarówno Kaczyński jak i Mourinho nie potrafią nazywać rzeczy po imieniu. Po porażce 0:5 w poprzednich Gran Derbi, portugalski trener przekonywał świat, że bezapelacyjny tryumf Barcy nie był upokorzeniem jego drużyny. Co byłoby więc dla Realu upokorzeniem? Porażka 0:7? 0:10? Odpowiedź na to pytanie zna chyba tylko sam Mourinho. Z kolei Jarosław Kaczyński kończąc swoje wystąpienie po październikowych wyborach przytoczył słowa marszałka Józefa Piłsudskiego: "zwyciężyć i spocząć na laurach to klęska, być zwyciężonych a nie ulec to zwycięstwo". Brzmi pięknie, ale nie zmienia faktu, że porażka nadal jest porażką. Zamiast zatem cytować Piłsudskiego, prezes powinien zacząć zastanawiać się, co zrobić, żeby do owego cytatu dodać za cztery lata: „my nie ulegliśmy i dziś jesteśmy zwycięzcami". Ale jak do tego doprowadzić? I czy prezes zna odpowiedź na to pytanie? 

Zarówno Kaczyński, jak i Mourinho, po kolejnych porażkach przekonują opinię publiczną, że zła karta musi się w końcu odwrócić. - Jestem głęboko przekonany, że przyjdzie taki dzień, kiedy nam się uda, będziemy mieli w Warszawie Budapeszt – mówił 9 października Jarosław Kaczyński. Teraz pozostaje nam czekać na Mourinho przekonującego fanów Królewskich, iż „jest głęboko przekonany, że przyjdzie taki dzień, kiedy mu się uda, a kibice będą mieli w Madrycie Barcelonę".