Mrozić zarodki czy nie mrozić? In vitro dzieli PO

Mrozić zarodki czy nie mrozić? In vitro dzieli PO

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jarosław Gowin, lider konserwatystów w PO, walczy o to, aby zarodki nie były mrożone (fot. PAP/Leszek Szymański) 
Mrożenie zarodków tylko pod warunkiem ich późniejszego wszczepienia, umożliwienie kobietom decydowania o tym, ile zarodków miałoby zostać zamrożonych - m.in. takie rozwiązania ma rozpatrzyć zespół PO, którego celem jest wypracowanie jednego, klubowego projektu o in vitro.

W skład zespołu weszli Mirosław Pluta, Beata Małecka-Libera, Elżbieta Achinger, Elżbieta Radziszewska, Jarosław Katulski oraz Grzegorz Sztolcman. - Trzech konserwatystów i trzech liberałów - tłumaczą dobór posłów przedstawiciele władz PO. Platforma musi szukać możliwie szerokiego porozumienia wokół in vitro wewnątrz własnych szeregów, a kością niezgody jest kwestia mrożenia zarodków. Małgorzata Kidawa-Błońska proponuje w swym projekcie, aby zarodki można było mrozić, ale nie niszczyć - jej propozycja zakazuje natomiast selekcji zarodków i handlu nimi. Z kolei projekt Jarosława Gowina nie przewiduje mrożenia zarodków (Gowin chce, aby wytwarzać ich maksymalnie dwa, ale pod warunkiem, że oba miałyby być implantowane).

Protokół rozbieżności, a potem co?

Zwolennicy projektu Kidawy-Błońskiej zapewniają, że nie zrezygnują z mrożenia zarodków. - Na pewno nie będzie zgody na to, aby zabraniać mrożenia zarodków. Takiej ustawy Platforma przyjąć po prostu nie może, bo nie tego ludzie oczekują - mówił Katulski, jeden ze stronników Kidawy-Błońskiej. Pytany, jak pogodzić konserwatystów i liberałów w kwestii mrożenia zarodków, Katulski wyjaśnił, że zespół "sporządzi coś w rodzaju protokołu rozbieżności". - To, co nie będzie się podobało konserwatystom, zamieszczone zostanie na takiej liście, która będzie podstawą do zgłaszania przez nich w toku prac komisji poprawek. Nie biorę w ogóle pod uwagę tego, że w tej chwili zaczniemy pisać nową ustawę - dodał. Beata Małecka-Libera, która pracowała nad projektem Kidawy-Błońskiej, przyznała natomiast, że w klubie pojawiły się "ciekawe pomysły" dotyczące rozwiązania patowej sytuacji wokół mrożenia zarodków. - Być może, jeśli zaproponujemy tego typu rozwiązania, to osiągniemy zbliżenie stanowisk - zastanawiała się.

Jakie to pomysły? Jednym z nich jest propozycja, aby kobieta mogła - zgodnie z własnym sumieniem - zastrzec, że zgadza się np. tylko i wyłącznie na zamrożenie jednego zarodka. Takie rozwiązanie nie zadowoli jednak najbardziej zagorzałych przeciwników mrożenia zarodków. - Mrożenie zarodków powoduje, że w lodówkach, a w konsekwencji niebawem - po odmrożeniu - na śmietniku znajduje się poczęte życie - przekonywał na łamach Wprost.pl Jacek Żalek z PO. - Współczesna wiedza medyczna jasno precyzuje, że konieczne jest dzisiaj mrożenie zarodków - odpowiedział Katulski. Dodał, że zdecydowana większość klubu Platformy wie, że zarodki trzeba mrozić. - Wszelkie półśrodki typu mrożenie gamet, czy zygot przed połączeniem materiału genetycznego to są fatalne rozwiązania. One funkcjonują co prawda w niektórych krajach, ale prowadzą do nieefektywnego leczenia - przekonywał Katulski.

Według Katulskiego projekt Kidawy-Błońskiej zawiera jasny zakaz niszczenia zarodków, a także precyzyjnie opisuje proces ich przechowywania w specjalnych bankach, a także nadzoru. - Gwarantujemy pełnię bezpieczeństwa. W naszym projekcie nie ma na przykład zapisów umożliwiających badania przedimplantacyjne, które mogą prowadzić do preselekcji genetycznej - co dopuszcza lewica - podkreślił Katulski. Partyjni konserwatyści są jednak sceptyczni. - Ten bank to jest dla mnie coś na razie nie bardzo do zaakceptowania - powiedziała Achinger.

Będzie kompromis?

Posłowie obu opcji w jednym są zgodni: nie wyobrażają sobie dyscypliny w głosowaniu nad projektem ustawy o in vitro. - Nikt nie bierze pod uwagę dyscypliny, każdy poseł będzie mógł wyrazić swoje stanowisko w głosowaniu. Jeśli ktoś uzna, że jakieś rozwiązanie jest dla niego nie do przyjęcia, to może nie głosować, wstrzymać się, albo głosować przeciw - mówił Katulski. Władze klubu postawiły sprawę jasno: do laski marszałkowskiej ma trafić jeden, klubowy projekt ustawy. - Uważam, że złożymy projekt Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, z ewentualnymi drobnymi zmianami. Ten projekt jest według nas kompromisowy. Bardziej konserwatywnej ustawy niż ta, którą w tej chwili proponujemy, nie powinniśmy przyjmować, bo ona byłaby szkodliwa. Posłowie, którzy będą uważali inaczej, będą mogli zgłaszać poprawki - ocenił Katulski. Achinger, pytana o szanse na kompromisowy projekt, podkreśliła, że na posiedzeniu klubu z 12 lipca Gowin stwierdził, iż projekt Kidawy-Błońskiej uległ w tej kadencji znacznej zmianie. - Kompromis jest możliwy, inaczej nie zasiadalibyśmy do rozmów. Jest jeszcze dużo kwestii, których chyba do tej pory nie braliśmy pod uwagę. Warto na to popatrzeć jeszcze raz - skonkludowała posłanka PO.

PAP, arb