Kibice oskarżają policję ws. zajść w Katowicach. Policja oskarża kibiców

Kibice oskarżają policję ws. zajść w Katowicach. Policja oskarża kibiców

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kadr z filmu wrzuconego do internetu przez kibiców (fot.youtube.com_ 
Kibice Widzewa Łódź wystosowali oświadczenie, w którym przedstawili swoją wersje zdarzeń, które miały miejsce 20 października na dworcu w Katowicach podczas powrotu grupy sympatyków łódzkiego klubu z meczu z Piastem Gliwice.
Po zajściach na katowickim dworcu policja zatrzymała dziewięciu uczestników walk z policjantami, a prokuratura postawiła zarzuty sześciu z nich. Grozi im do 10 lat więzienia za czynną napaść na funkcjonariuszy. Trzech zostało zwolnionych z powodu braku dowodów. Straty na dworcu wycenione zostały przez PKP na 60 tys. złotych. 23 października stowarzyszenie "Fanatycy Widzewa” wydało oświadczenie dotyczące bojek z policjantami oraz zniszczenia dworca w Katowicach. Poniżej zamieszczamy jego fragment.

Oświadczenie kibiców

"Podróż pociągiem, aż do stacji w Katowicach przebiegała sprawnie i bezpiecznie, z poszanowaniem ładu i porządku publicznego; postój na stacji w Katowicach nie był planowany przez organizatora; nikt z kibiców po wyjściu z pociągu nie atakował ani funkcjonariuszy policji, ani nikogo innego, peron bowiem był pusty; funkcjonariusze policji pilnujący porządku na dworcu w Katowicach nienależycie wywiązali się ze swoich obowiązków, gdyż pozwolili grupce kilku pijaczków zaczepić, a następnie obrzucić butelkami kibiców Widzewa; biernie przyglądający się temu stróże prawa, jakby tylko czekali na sprowokowanie kibiców przez tą grupkę i zainterweniowali dopiero w sytuacji próby przegonienia wyrostków; brutalna interwencja policji skupiła się na osobie jednego z kibiców, co spowodowało reakcję jego kolegów; dzięki sprawnej interwencji Stowarzyszenia udało się uspokoić sytuację i kibice powrócili do pociągu, tak aby szybko i sprawnie opuścił on peron i nie doszło do niepotrzebnego zaognienia sytuacji; dalsza podróż przebiegała w spokoju; przewoźnik nie miał większych zastrzeżeń co do stanu przekazanego taboru".

Film wrzucony na YouTube

W kilka dni po zdarzeniu w internetowym serwisie YouTube pojawił się film przedstawiający skutego kajdankami człowieka, leżącego w samej bieliźnie na peronie, otoczonego przez policjantów. Po chwili pojawia się grupa chuliganów rzucających kamieniami w policję i odbijających mężczyznę gdy policja się wycofuje. Film kończy się w momencie kiedy osoby nagrywające film z pociągu krzyczą "Mają go, mają go”.

Odpowiedź policji

- Na tym nagraniu nie widać całości zdarzenia, jakie miało miejsce na dworcu. Z relacji świadków wynika jasno, że chwilę wcześniej ten mężczyzna, bohater filmu, wyrwał kosz na śmieci i rzucił nim w policjantów. Nie udało się go zatrzymać, co też widać na nagraniu, bo funkcjonariusze musieli się wycofać. Ale niedługo potem w Zawierciu został zatrzymany i usłyszał już zarzut czynnej napaści na policjantów i udział w zbiegowisku. Jest tymczasowo aresztowany – skomentował film komisarz Pytel z Komendy Miejskiej Policji w Katowicach.

Odpowiadając na pytanie dlaczego mężczyzna był w samej bieliźnie komisarz tłumaczył, że mężczyzna "szarpał się i wyrywał policjantom i tracił kolejne warstwy ubrania. W zachowaniu funkcjonariuszy nie było brutalności, mężczyzna ten nie był bity. Na filmie też nic takiego nie widać. To naprawdę nie jest niewiniątko, to bandyta, który - powtarzam - zaatakował policjantów wyrwanym chwilę wcześniej koszem na śmieci i kamieniami”.

- To kompletna bzdura. Ze strony policji nie było żadnej prowokacji. Bezspornym jest, że to kibice zaatakowali policjantów – powiedział komisarz Pytel pytany o zarzut sympatyków Widzewa, że to oni zostali sprowokowani przez policję.

lodz.sport.pl, ml