Katastrofa w Gdańsku (aktl.)

Katastrofa w Gdańsku (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ugaszono pożar zbiornika z benzyną w Rafinerii Gdańskiej. Trzy osoby zginęły.
Podczas wybuchu zbiornika w Rafinerii Gdańskiej zginęło trzech pracowników gdyńskiej firmy Baltic Marine Surveyors. Pobierali oni próbki benzyny, którą gdańska rafineria miała wysłać za granicę.

Ciała dwóch z nich odnaleziono. Zwłoki nie zostały jeszcze zidentyfikowane. Na miejscu najpoważniejszego w historii Rafinerii Gdańskiej wypadku trwają specjalistyczne oględziny.

Nieznane są przyczyny tragedii. "Trudno jednoznacznie stwierdzić powiązanie obecności pracowników BMS z przyczyną powstania pożaru. Nie można tego wykluczyć, ale też nie można na 100 procent w  chwili obecnej stwierdzić, że ma to bezpośredni związek" -  powiedział w niedzielę komendant wojewódzki Państwowej Straży Pożarnej w Gdańsku, Piotr Świeczkowski.

Prezes RG Paweł Olechnowicz nie określił, kiedy powołana w  sobotę, kilka godzin po wybuchu zbiornika, komisja, mająca zbadać przyczyny wypadku, zakończy swoją pracę.

Straty Rafinerii Gdańskiej wyniosły ok. 10-12 milionów złotych. Olechnowicz zapewnił, że wypadek nie będzie miał żadnego wpływu na  ceny produkowanych przez zakład paliw. W jego opinii, w trakcie procedury zbierania próbek paliwa ze zbiornika nie złamano żadnych przepisów.

Wiceprezes RG Marek Sokołowski gaszenie zbiornika ocenił jako jedną z najlepiej zorganizowanych i najkrócej trwających akcji przy tego typu pożarze. Uczestniczyło w niej ponad 260 strażaków z  siedmiu województw.

Do wybuchu zbiornika doszło w sobotę przed godziną 15. Właściwą akcję gaszenia pożaru pianą gaśniczą strażacy rozpoczęli po godz. 1.00 w nocy z soboty na niedzielę. Stłumienie ognia trwało godzinę. Wcześniej, strażacy wypompowali 12 z 20 tysięcy metrów sześciennych benzyny z płonącego zbiornika. Starali się też nie  dopuścić, aby pożar objął sąsiedni zbiornik.

Trzem pracownikom BMS podczas pobierania próbek ze zbiornika nie  towarzyszyli żadni pracownicy rafinerii. Zarówno kierownictwo RG, jak i gdyńskiej spółki podkreślili, że taka była dotychczasowa praktyka. W opinii dyrektora BMS, Witolda M. Kunde, jego podwładni byli fachowcami w zbieraniu próbek benzyny i robili to wielokrotnie.

Zdaniem pomorskiego wojewódzkiego inspektora środowiska, Andrzeja Walkowiaka, dym, który podczas pożaru unosił się na  zbiornikiem, widziany z odległości kilkudziesięciu kilometrów, nie  był specjalnie toksyczny i nie spowodował żadnych trwałych szkód w  środowisku naturalnym.

sg, pap