Koniec przystanku Owsiaka

Koniec przystanku Owsiaka

Dodano:   /  Zmieniono: 
Od euforii do rozczarowania - takie emocje towarzyszą kończącemu się IX "Przystankowi Woodstock" w Żarach. Na scenie, na terenie byłego lotniska wojskowego, dla 300 tys. osób zagrało 30 zespołów.
Dla uczestników "Przystanku Woodstock " przygotowano dla pole namiotowe, prysznice i sanitariaty. Niedaleko sceny mieli też do  dyspozycji bankomaty, kawiarenkę internetową i biuro rzeczy znalezionych.

"Nie ma takiej drugiej imprezy na całym świecie. Nikt i nic tego nie zmieni" - podsumowała festiwal grupa fanów rocka z Bielawy na  Dolnym Śląsku.

Uczestnicy przyznawali, że pod względem sanitarnym impreza jest uciążliwa, ale w końcu "można bez mycia w ciepłej wodzie dwa dni wytrzymać". Artur z Torunia podkreślał, że na imprezie najważniejsza jest muzyka. "Można siedzieć, leżeć, tańczyć. Prawdziwa wolność. A to nie ma ceny" - dodał.

Inaczej "Przystanek Woodstock" będą wspominać dwie 16-latki z  Chojnic. Dziewczynom pocięto namiot i ukradziono pieniądze. Z  płaczem zbierały rzeczy do ocalałych plecaków i powiedziały, że "chcą jak najszybciej opuścić Żary i już nigdy tu nie wracać".

Do tej pory policja nie odnotowała poważniejszych interwencji. Funkcjonariusze znaleźli u kilkudziesięciu uczestników niewielkie ilości narkotyków, głównie marihuany. Policjanci zajmowali się też przypadkami kradzieży oraz odnajdowaniem rodziców zagubionych dzieci.

Natomiast dziennikarze zapamiętają ten festiwal jako imprezę pod  znakiem "starć z Jurkiem Owsiakiem". W piątek doszło tu do  awantury z ekipą TVN 24. Dziennikarz Artur Zakrzewski twierdzi, że  został uderzony przez jednego z ochroniarzy "Przystanku". Miał otrzymać cios w klatkę piersiową, gdy próbował interweniować u  ochroniarzy, którzy bili i kopali jednego z przystankowiczów. Organizatorzy "Woodstocku" wszystkiemu zaprzeczają. Ekipa TVN 24 opuściła imprezę.

Nieporozumienia z dziennikarzami trwały od samego początku. Jurkowi Owsiakowi nie podobały się doniesienia o  zdewastowaniu przez uczestników "Przystanku" pociągów. Komentując te doniesienia ze sceny, często powtarzał do tłumu, że  "dziennikarze szukają taniej sensacji".

Ponadto po raz pierwszy od istnienia "Przystanku Wooodstock" dziennikarze, oprócz akredytacji, musieli nosić jaskrawozielone kamizelki. Bez kamizelki nie można było pracować, robić zdjęć czy  rozmawiać z uczestnikami. Kamizelek zabrakło jednak już w piątek po południu. Na akredytacji pojawiły się odpowiednie adnotacje: "brak kamizelki".

Przez dwa dni na scenie "Przystanku Woodstock" zagrało 30 zespołów. Wśród nich m.in. "Bakszysz", "Acid drinkers", "Sveet Noise", "Vader" i zagraniczna gwiazda Killing Joke. W sobotę odbył się też przedpremierowy pokaz "najgłośniejszego filmu polskiego", dokumentu poprzednich "Przystanków". Obejrzało go 150 osób. Widzowie będą go mogli obejrzeć w kinach we wrześniu.

rp, pap