W sprawie afery w łódzkim pogotowiu Andrzejowi N. prokuratura postawiła pięć zarzutów: dwóch zabójstw pacjentów z "pobudek, zasługujących na szczególne potępienie", usiłowanie zabójstwa, przyjęcie łapówki w kwocie co najmniej 30 tys. zł w zamian za informacje o zgonach pacjentów oraz fałszowanie recept na pavulon. Według prokuratury, sanitariusz miał dokonać tych przestępstw w latach 2000 i 2001. Grozi mu za nie kara dożywotniego więzienia. N. przyznał się do winy.
W maju 2002 roku został zwolniony dyscyplinarnie z pracy za picie alkoholu na terenie zakładu.
Aferę, że w łódzkim pogotowiu handlowano informacjami o zgonach, a być może celowo zabijano pacjentów, ujawniła w styczniu 2002 r. "Gazeta Wyborcza" i Radio Łódź. Media podały, że istnieją poszlaki, iż niektórym chorym podawano w karetce pavulon, lek zwiotczający mięśnie, który w tych warunkach powodował ich śmierć przez uduszenie.
Śledztwo w sprawie afery w łódzkim pogotowiu prowadzone jest w dwóch głównych kierunkach. Pierwszy dotyczy korupcji, drugi - pozbawiania życia pacjentów poprzez stosowanie niewłaściwej terapii medycznej bądź niewłaściwych leków.
W związku z tym ostatnim wątkiem do tej pory postawiono sześciu lekarzom pogotowia zarzuty narażenia pacjentów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Andrzejowi N. jako pierwszemu pracownikowi pogotowia postawiono zarzut zabójstwa.
W tzw. wątku korupcyjnym do tej pory zarzuty wręczania lub przyjmowania łapówek w zamian za informacje o zgonach pacjentów przedstawiono blisko pięćdziesięciu osobom - pracownikom pogotowia oraz właścicielom i pracownikom firm pogrzebowych.
em, pap