"Może to przysłużyć się przywróceniu jedności Europy i Ameryki" - podkreślił ambasador Nowak. "Musimy jednak działać ostrożnie, tak aby nie pojawiły się nowe podziały. Nie chcemy, by ucierpiały na tym nasze stosunki z Berlinem i Paryżem" - dodał.
Na pytanie, czy NATO podczas czerwcowego szczytu w Stambule zgodzi się wysłać żołnierzy do Iraku, polski ambasador odpowiedział: "Istnieją wciąż rozbieżności między sojusznikami, ale są one mniej wyraźne niż kilka miesięcy temu".
Polska ma obecnie w Iraku 2400 swoich żołnierzy i dowodzi 9-tysięczną dywizją składającą się z żołnierzy z ponad 30 państw, w środkowopołudniowej strefie kraju. Według Nowaka, NATO mogłoby przejąć dowództwo nad tą dywizją, dla której nieformalnie dostarcza już wsparcia technicznego, a także nad południową dywizją obecnie dowodzoną przez Brytyjczyków.
Ambasador przyznał, że dążenie Polski do zwiększenia roli NATO w Iraku wynika po części z chęci uwolnienia polskich żołnierzy od ciężaru misji, która jest niebezpieczna, kosztowna i niepopularna w kraju.
"W każdym razie pozostaniemy (w Iraku) do końca roku. Jeśli Hiszpania dotrzyma swej obietnicy i przejmie (dowództwo dywizji) w sierpniu lub we wrześniu, dokonamy pewnych cięć, ale większych zmian nie będzie" - powiedział.
W tym tygodniu wysokiej rangi dyplomata NATO powiedział, że przeszkody natury politycznej oraz militarne wyzwania dla krajów skarżących się dziś na przeciążenie w operacjach rozciągających się od Afganistanu po Afrykę mogą opóźnić pojawienie się NATO w Iraku do 2005 roku. Inny wysoki urzędnik NATO uznał jednak za "z pewnością możliwe", że misja Sojuszu może znaleźć się w Iraku przed końcem 2004 roku.
oj, pap