B. prezes PZU: to nieuczciwy proces

B. prezes PZU: to nieuczciwy proces

Dodano:   /  Zmieniono: 
W sprawie PZU SA były "nieformalne naciski" na prokuraturę, by rozpętać aferę medialną - mówi były prezes spółki Władysława J. - Nie chciano przyjąć moich wyjaśnień.
Były szef PZU rozpoczął składanie obszernych wyjaśnień. Przygotował je na kilkudziesięciu stronach swoich notatek. Jego obrońca, mec. Witold Kabański, prosił, by sąd nagrywał te wyjaśnienia. Okazało się jednak, że śródmiejski sąd rejonowy nie  ma do dyspozycji odpowiedniego sprzętu. Dlatego słowa oskarżonego sędzia dyktuje do protokołu.

Według Władysława J., prokuratura, formułując oskarżenie, działała "pochopnie i wykazała brak wiedzy merytorycznej"; zarzucił też prokuraturze manipulację jego śledztwem. "Chciałem złożyć w prokuraturze obszerne wyjaśnienia w czasie konfrontacji, ale usłyszałem, że to nie czas i nie miejsce. Prokuratura nie chciała przyjąć tych wyjaśnień, więc straciłem do niej zaufanie" - mówił przed sądem oskarżony.

Twierdzi on, że na prokuraturę i jej ówczesnego szefa Zygmunta Kapustę w związku ze śledztwem w sprawie afery PZU wywierano "nieformalne naciski". Oskarżony nie sprecyzował, kto naciskał.

"Miało to wywołać aferę medialną wokół osoby o znanym nazwisku, na odpowiedzialnej funkcji w polskiej gospodarce" - powiedział Władysław J., nie ujawniając o kogo chodzi. O "nieformalnych naciskach" miał mu powiedzieć nieżyjący już Lesław Paga, były szef Komisji Papierów Wartościowych, a później prezes firmy Deloitte&Touche.

Władysław J. jest oskarżony o akceptowanie zakupu nieruchomości po zawyżonych cenach i spowodowanie prawie 11 mln zł strat w spółce.

Oprócz niego oskarżonych w sprawie jest dziewięcioro byłych członków zarządu PZU i pośredników handlu nieruchomościami. Trzech podsądnych (w tym J.) przebywa w areszcie, wobec jednego zastosowano poręczenie majątkowe i zakaz opuszczania kraju. Pozostali odpowiadają z wolnej stopy, bez żadnych ograniczeń.

Sąd przypomniał dziennikarzom obecnym na procesie o zakazie podawania nazwisk oskarżonych. Władysław J. jako jedyny zgodził się na ujawnianie swego wizerunku w mediach.

48-letni Władysław J., z zawodu lekarz, przebywa w areszcie od 26 maja 2002 roku. W poniedziałek sąd rozpatrywał wniosek obrony o zwolnienie J. z aresztu z uwagi na stan zdrowia (lekarze stwierdzili u niego objawy nie wykluczające stwardnienia rozsianego). Sąd wniosku nie uwzględnił i uznał go za przedwczesny, bo oskarżony nie złożył jeszcze wyjaśnień. Adwokat zapowiada, że powtórzy swój wniosek, gdy jego klient zakończy wyjaśnienia. Ich składanie potrwa prawdopodobnie kilka dni procesowych.

Prokuratura Apelacyjna w Warszawie zarzuca Władysławowi J., że  od sierpnia 1998 r. do końca kwietnia 1999 r. jako prezes i  członek zarządu PZU działał na szkodę spółki, głównie przez "niedopełnienie ciążącego na nim obowiązku należytej dbałości o  jej mienie". Miało to polegać na zaniechaniu obowiązku weryfikacji przedkładanej dokumentacji dotyczącej kupowanych dla PZU nieruchomości w Białymstoku, Łodzi, Morach, Nowym Sączu, Opolu, Szczecinie, Warszawie, Włocławku i Wrocławiu po zawyżonych cenach, w wyniku czego spółka straciła ponad 10 mln zł (10 834 882 zł).

Grozi mu do 10 lat więzienia. Akt oskarżenia w tej sprawie prokuratura przesłała do sądu w czerwcu 2003 roku. Obszerne akta śledztwa zapowiadają długi proces.

em, pap