Turyści rażeni gromem

Turyści rażeni gromem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Siedmioro turystów ucierpiało od dwóch uderzeń pioruna w Tatrach. Ich życiu nie zagraża jednak niebezpieczeństwo.
Turyści pozostaną w szpitalu na obserwacji.

Osoby te doznały lekkich obrażeń ciała, niektóre z nich mają poparzenia II stopnia, ale nie są one rozległe. Tuż po porażeniu część poszkodowanych straciła na krótko przytomność.

Według ostatnich danych, pod szczytem Giewontu piorun raził w  sumie trzy osoby, w tym kobietę i jej syna, a czwarta osoba doznała obrażeń, upadając w trakcie wyładowania atmosferycznego. Z kolei tuż pod wierzchołkiem niedalekiej Kopy Kondrackiej piorun raził znajdującą się tam w czasie burzy rodzinę - mężczyznę, kobietę i dziecko. Po upływie półtorej godziny spod Giewontu na Kalatówki dotarły dwie ostatnie - szósta i siódma osoba poszkodowana w czasie burzy w Tatrach.

Najpierw o godz. 13.20 do centrali Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego dotarło pierwsze zgłoszenie telefoniczne - z rejonu Giewontu. W dwadzieścia minut później dotarła druga, bardzo podobna informacja z rejonu Kopy Kondrackiej.

Informacje nie były precyzyjne, na początku nie wiadomo było, czy wydarzył się jeden, czy dwa wypadki. Z Zakopanego w Tatry wyleciał śmigłowiec Mi-2 z lekarzem i ratownikami na pokładzie, aby rozeznać sytuację i udzielić pomocy poszkodowanym. Maszyna wykonała w sumie pięć lotów z Zakopanego w Tatry i z powrotem, a w ich ramach dwanaście przelotów z lekarzem i ratownikami między różnymi punktami w górach, przewożąc do zakopiańskiego szpitala pięcioro poszkodowanych turystów.

Dopiero koło godz. 15 o pomoc poprosiły TOPR dwie kolejne osoby, które o własnych siłach dotarły z Giewontu do schroniska na Kalatówkach. Tam jeden z turystów zaczął odczuwać problemy ze wzrokiem i zdecydował się wezwać ratowników. Na Kalatówki pojechał TOPR-owski samochód, który przewiózł poszkodowanych do szpitala w Zakopanem.

W środę wczesnym popołudniem nad Tatrami przeszła gwałtowna i szybko przemieszczająca się burza. Wszystko wskazuje na to, że zaskoczyła w eksponowanym terenie turystów, którzy na widok nadciągających chmur i wyładowań nie zeszli na czas w doliny. Pod koniec akcji ratowniczej nadciągnęła kolejna burza, która m.in. spowodowała kilkunastominutowe wyłączenie prądu i telefonów stacjonarnych w centrali TOPR w Zakopanem.

Ratownicy lecący z pomocą poszkodowanym relacjonowali później, że mimo nadchodzącej następnej burzy z pokładu śmigłowca widzieli innych turystów, którzy pozdrawiali ich stojąc na szczytach. TOPR-owcy byli oburzeni ich lekkomyślnością.

Do wypadków porażenia piorunem dochodzi w Tatrach niemal każdego lata. W przeszłości zdarzały się też i takie, które kończyły się śmiercią turystów. Oblegany przez turystów Giewont, na wierzchołku którego stoi 15-metrowy żelazny krzyż, jest jednym z najniebezpieczniejszych pod tym względem szczytów w Tatrach.

em, pap