Jak poinformował PAP sierżant Andrzej Browarek z biura prasowego Komendy Stołecznej Policji, część obiektów została już sprawdzona i ze wstępnych informacji wynika, że w żadnym z nich nie było zagrożenia terrorystycznego. Cała akcja zakończyła się około godz. 19 i wszystkie przeprowadzone sprawdzenia zakończyły się tym samym wynikiem - nic nie znaleziono.
Budynków, ani metra, nie ewakuowano; w Komendzie Stołecznej Policji zebrał się jednak sztab kryzysowy.
Jan Bebrysz z biura prasowego stołecznego metra powiedział PAP, że podziemna kolej kursuje normalnie. "Po godz. 13 służby ochrony metra, policja i straż pożarna przeprowadziły dodatkowe kontrole stacji, ale nic nie znaleziono" - wyjaśnił. Podkreślił, że nie ma powodu do niepokoju.
Stołeczna policja nadal poszukuje też sprawcy wtorkowego alarmu w warszawskim metrze, w wyniku którego ewakuowano tysiące ludzi (według pracowników metra ta liczba mogła wynieść nawet 20 tys. - PAP).
"Analizujemy m.in. nagranie rozmowy tej osoby z dyspozytorem pogotowia ratunkowego" - powiedział rzecznik komendanta stołecznego policji Mariusz Sokołowski. Śledztwo w tej sprawie prowadzi wydział do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw. Sprawcy "żartu" grozi nawet do ośmiu lat więzienia.
Wtorkową ewakuację metra zarządzono tuż po tym gdy anonimowy rozmówca zadzwonił do dyżurnego pogotowia ratunkowego, twierdząc, że w metrze znajduje się bomba, która wybuchnie w ciągu 15 minut. Policyjni pirotechnicy, policjanci z psami przeszukiwali stacje i tunele metra. Ostatecznie niczego jednak nie znaleziono.
Od czwartkowych zamachów w Londynie, polskie służby porządkowe są w stanie podwyższonej gotowości.
ks, pap