Cimoszewicz: nie zmieniałem oświadczeń (aktl.)

Cimoszewicz: nie zmieniałem oświadczeń (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Moje oświadczenie majątkowe z roku 2002 zostało złożone jeden jedyny raz, nigdy nie podlegało żadnej zmianie - powiedział marszałek Sejmu i kandydat na prezydenta Włodzimierz Cimoszewicz.
Nigdy w historii kilku czy kilkunastu lat składania oświadczeń majątkowych nie zdarzył się ani jeden przypadek zmiany, wymiany wcześniej złożonego oświadczenia majątkowego; jest to po prostu niemożliwe i prawnie i praktycznie - dodał Cimoszewicz. Dlatego twierdzenia od wczoraj lansowane, że ja rzekomo miałem nalegać na zmianę oświadczenia majątkowego złożonego w Sejmie, są choćby z tego punktu widzenia, jeśli ktoś nie ma zaufania do mojej uczciwości, nieprawdopodobne - powiedział.

Cimoszewicz oświadczył, że oba jego oświadczenia majątkowe - składane do Kancelarii Sejmu i do Kancelarii Premiera - są takie same. Inna jest data: jedno, które składał jako minister, powstało w styczniu 2002 roku, natomiast poselskie - w kwietniu tego roku. W związku z tym, jak powiedział, różnią się jedynie wielkością oszczędności.

Zwrócił się też do ABW o ujawnienie jego oświadczenia składanego w  Kancelarii Premiera.

Cimoszewicz odniósł się do oświadczenia swojej byłej asystentki Annny Jaruckiej, które dotarło w czwartek do sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen. W przekazanym komisji oświadczeniu Jarucka napisała, że na prośbę Cimoszewicza zamieniła jego oświadczenie majątkowe, które składał w Sejmie i MSZ, "zmieniając informacje na temat akcji PKN Orlen".

Cimoszewicz, że jest "głęboko poruszony" atakiem Anny Jaruckiej, osoby, której "kilkakrotnie pomagał w trudnych sytuacjach życiowych". Dodał, że rozważa skierowanie sprawy do  sądu, ale jak dodał, nie jest pewien czy Jarucka "jest w stanie ponosić odpowiedzialność karną".

"Jestem głęboko poruszony, że ten atak został zaaranżowany z  udziałem osoby, której ze względu na często przez nią prezentowaną trudną sytuację rodzinną udzielałem osobiście, jak i jej mężowi kilkakrotnie pomocy w trudnych sytuacjach życiowych i zawodowych" -  powiedział.

"Jest to dla mnie zdumiewające, jeszcze mi się w życiu nic takiego nie przydarzyło, sytuacja jakiejś skrajnej nielojalności, niewdzięczności osoby, która była w ciężkich tarapatach" -  oświadczył.

Marszałek Sejmu Włodzimierz Cimoszewicz przyznał, że jego była asystentka "w  ostatnich tygodniach kontaktowała się z niektórymi jego współpracownikami natarczywie domagając się protekcji przy wyjeździe za granicę na placówkę".

Jak powiedział Cimoszewicz, Jarucka "dowiedziała się tego, czego dowiadują się wszyscy ludzie, którzy kiedykolwiek zwracali się do  mnie lub do mojego otoczenia o protekcję - że jest to wykluczone".

Cimoszewicz zwrócił się do ABW i prokuratury o bardzo energiczne działania w  celu wyjaśnienia zarzutów stawianych mu przez jego byłą asystentkę Annę Jarucką.

Chodzi także o odsłonięcie mechanizmów umożliwiających posługiwanie się kłamstwem w walce politycznej - zaznaczył Cimoszewicz.

"Kto i dlaczego doprowadza do całej tej sytuacji jaki jest związek pani Jaruckiej z politykami zaangażowanymi w tę sprawę" -  powiedział.

Dodał, że jest też pytanie o to, jaki jest związek między faktem, że mąż Jaruckiej pracuje w ABW, a politykami którzy w tej chwili nagłaśniają sprawę.

Włodzimierz Cimoszewicz powiedział, że jego była asystentka Anna Jarucka popełniła przestępstwo, bezprawnie wynosząc z MSZ jego oświadczenie majątkowe.

Marszałek podkreślił, że oświadczenie, która znalazła ABW u  Jaruckiej jest to oświadczenie, jakie składał jako minister spraw zagranicznych. Wyjaśnił, że takie oświadczenie jest składane zawsze w dwóch egzemplarzach, z których jeden trafia do Kancelarii Premiera, a drugi powinien zostać w jego teczce personalnej w MSZ.

Według niego, obecnie w MSZ nie ma jego oświadczenia majątkowego, a to oznacza, że Jarucka bezprawnie wyniosła dokument oznaczony klauzulą poufności i popełniła przestępstwo.

Cimoszewicz dodał, że w czasie kiedy był ministrem, Jarucka była podejrzana o dokonanie kradzieży. "Nie poleciłem jej usunąć z MSZ, tylko skierowałem na urlop bezpłatny" - mówił Cimoszewicz. Dodał, że prokuratura umorzyła to postępowanie, ale - jak zaznaczył -  kilka miesięcy temu Jarucka "popadła w kolejne tarapaty". Według niego, tą sprawą zajmuje się obecnie ABW i prokuratura.

Jak poinformował w piątek PAP rzecznik prokuratury okręgowej Maciej Kujawski, 31 marca 2003 r. Prokuratura Rejonowa Warszawa- Śródmieście wysłała do sądu akt oskarżenia przeciwko b. asystentce społecznej Cimoszewicza. Kobieta została oskarżona o kradzież 15 tys. złotych innej pracownicy MSZ Agnieszce S.

Według ustaleń prokuratury, w lipcu 2002 r. miała się włamać do  pokoju Agnieszki S. w MSZ, używając do tego podrobionego klucza i  ukraść pieniądze z jej torebki. Jarucka od początku nie  przyznawał się jednak do winy, złożyła wyjaśnienia, które - jak powiedział Kujawski - zdaniem prokuratury nie były wiarygodne.

W marcu 2004 r. śródmiejski sąd uniewinnił Jarucką od tego zarzutu. Prokuratura odwoływała się od wyroku, ale podtrzymał go  warszawski sąd okręgowy. "Jest ona więc prawomocnie uniewinniona od tego zarzutu" - powiedział Kujawski.

Włodzimierz Cimoszewicz wyjaśnił, że Anna Jarucka zaproponowała mu bycie jego społeczną asystentką w roku 2000. Miała ona m.in. pilnować terminów składania przez niego oświadczeń majątkowych.

Cimoszewicz podkreślił, że wszelkie oświadczenia majątkowe, nawet jeśli nie były pisane przez niego, były zawsze przez niego weryfikowane i podpisywane.

ss, pap