Tusk: rząd Olszewskiego bis (aktl.)

Tusk: rząd Olszewskiego bis (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mam nieodparte wrażenie, że jesteśmy świadkami narodzin rządu Jan Olszewskiego "bis" - powiedział szef PO Donald Tusk po ceremonii zaprzysiężenia gabinetu Kazimierza Marcinkiewicza.
"Szczegóły rozmów sprzed wielu, wielu lat, a także ich efekt do złudzenia przypominają rok 1992" - ocenił.

"Między innymi to absolutne przekonanie, że Polska potrzebuje rządu, który zajmuje się przede wszystkim kontrolowaniem, ściganiem, teczkami, lustracją i takie lekceważenie i szukanie kogokolwiek do tych spraw, mam wrażenie w rozumieniu Jarosława Kaczyńskiego drugorzędnych jak: gospodarka, zdrowie, sprawy społeczne" - wyjaśnił Tusk.

Jego zdaniem, analogią do rządu Olszewskiego jest także "traktowanie władzy, czy tworzenia rządu i koalicji, jako nieustanną konfrontację polityczną ze wszystkimi". "Szczegóły rozmów sprzed wielu lat, a także ich efekt do złudzenia przypominają rok 1992" - ocenił.

Tusk żartował, że w swojej młodości nie odbył tylu spotkań z  żadną dziewczyną, jak w ostatnim czasie z liderami PiS. Dodał, że  tamte randki były jednak bardziej skuteczne.

Tusk zapowiedział też, że na czwartek zwoła Radę Krajową Platformy, która zdecyduje o stanowisku partii wobec rządu Kazimierza Marcinkiewicza. Podkreślił, że nie może być jednoczesnej współpracy PiS z Samoobroną oraz z PO.

"Nie można wspierać koalicji Kaczyński-Lepper, bo z tego nic dobrego dla Polski nie wyjdzie. Dlatego, jeśli do czwartku nic się nie zmieni - a pan Jarosław Kaczyński był tu uparty i bezwzględny w tej swojej prognozie - to będę rekomendował Platformie Obywatelskiej dystans do takiego układu: Jarosław Kaczyński -  Andrzej Lepper" - oświadczył Tusk.

Lider PO jest przekonany, że po to, aby zdobyć stuprocentową kontrolę nad resortami siłowymi, szef PiS Jarosław Kaczyński był gotowy do sojuszu z Lepperem. Lepper - w przeciwieństwie do  Platformy - nie wymagał od PiS zachowania zasady wzajemnej kontroli i równowagi - ocenił Tusk.

"Jeśli słyszę od Jarosława Kaczyńskiego, że PiS musi mieć wszystkie resorty dotyczące sprawiedliwości, aparatu ścigania i  przymusu, administracji, musi mieć 100 procent władzy, to znaczy, że nie ma elementarnego zaufania do swojego partnera" - podkreślił lider PO.

Tusk dodał, że jako lider PO nie może zaakceptować takiego układu rządzącego, w którym "jedna partia ma 100 procent władzy, a druga jest dekoracją, która ma przykryć pewne problemy tego rządu". "Ta  determinacja, żeby zdobyć 100 procent władzy, doprowadziła Jarosława Kaczyńskiego do sojuszu z Andrzejem Lepperem. I to uważam za sygnał bardzo niepokojący" - uważa.

Tusk podkreślił, że w niedzielę podjął próbę na rzecz utworzenia koalicji PiS-PO i skierował prośbę, by wstępem do rozmów było zaprzestanie "taktycznego sojuszu" PiS z Samoobroną.

"Usłyszałem kilka godzin później informację, że nie jest to  możliwe, a w wieczornych bezpośrednich rozmowach Jarosław Kaczyński potwierdził, że nie jest zainteresowany w tej chwili zerwaniem tego sojuszu z Andrzejem Lepperem" - powiedział.

Tusk dodał, że prof. Zbigniew Religa, który został ministrem zdrowia w rządzie Marcinkiewicza, podjął decyzję o wejściu do  rządu na własną odpowiedzialność. Jak dodał, nie podziela wiary Religi, że uda się pogodzić jego program z programem PiS.

Jak podkreślił, PiS w rozmowach o rządzie koalicyjnym odrzucało kolejne postulaty Platformy. PiS nie zgodziło się, aby Jan Rokita został ministrem spraw wewnętrznych i administracji, Bronisław Komorowski - marszałkiem Sejmu, a Stefan Niesiołowski -  wicemarszałkiem Senatu - wyliczał polityk PO.

Zadeklarował, że jest jeszcze gotów do "każdej dobrej rozmowy", choć - jak określił - zachowanie J. Kaczyńskiego jest "bardzo zapalczywe". Tusk dodał, że lider PiS potrafi być "mistrzem walki i destrukcji". Szef PO podkreślił zarazem, że w sprawie zawarcia przez PiS koalicji z PO u premiera Kazimierza Marcinkiewicza zauważył "maksimum dobrej woli".

"Podejrzewam, i mam nadzieję, że Jarosław Kaczyński się nie  obrazi, ale obserwuję od lat jego sposób uprawiana polityki i  negocjacji i mam dziś wrażenie, że lepiej widzę, do czego prowadzi ten sposób politykowania Jarosława Kaczyńskiego, niż on sam. I  skutek będzie bardzo podobny do tego z roku 1992 r."

ss, ks, pap