Nowości muzyczne na czas kwarantanny

Nowości muzyczne na czas kwarantanny

Muzyka, zdjęcie ilustracyjne
Muzyka, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Fotolia / fot. spghoto78
Polecamy nowe albumy, których można posłuchać w serwisach streamingowych, w okresie samoizolacji.

Alicia Keys, „A.L.I.C.I.A”., RCA

Jeśli mówimy o kimś, że jest marką, oznacza to zazwyczaj jakość i zaufanie. Takie niemal w ciemno. To przypadek Alicią Keys, której siódmy album jest jedną z najcieplejszych rzeczy, jakie możemy dostać na trudne czasy zarazy. Piosenki, skomponowane dziarsko i z lekkością, zawierają ten pierwiastek, który cieszy ucho… może nie melomanów, ale na pewno tych, którzy poszukują niezwykle starannej, dopracowanej produkcji. Energia, która pojawia się w nagraniach, przypomina czasy, kiedy to soul, r&b, nowoczesny pop opierał się na pomysłach sięgających nawet sześć-seidem dekad wstecz. Alicia śpiewa tu ostrożnie, jakby nie chciała nikomu udowadniać, że skali głosu mogą jej zazdrościć miliony. Ale im delikatniej, tym mocniej do uszu wbija się główny przekaz. A nim jest piękna piosenka, taka, którą można i a capella, i z gitarą, i przy ognisku.

Peter Bjorn and John - „Endless Dream”

Peter Bjorn and John od 14 lat są niewolnikami nagrania „Young Folks”. To, co było paszportem do grania w znacznie większych przestrzeniach, niż tylko kluby (z których trio wyrosło), stało się też kamieniem u nogi. Muzyka zespołu ewoluowała, a fani wciąż czekali na powtórkę charakterystycznego hitu z gwizdkiem. A otrzymują zaaranżowany w klimacie lat dziewięćdziesiątych ambitny, poszukujący pop. Swoją drogą to niesprawiedliwe, że narody klękają przed The Vampire Weekend, dyskutują o nowych produkcjach Becka, a całkowicie niemal pomijają muzykę zacnego tria. Wykładnikiem tego, jak brzmi grupa może być nagranie „Music”. Aż prosi się, by wyjść do klubu, pomachać głową i potupać nóżką. Zanim będzie nam wolno, płyta jest za darmo w sieci.

Gverilla - „Hologram” 2020 Label

Elektronika, która odważnie romansuje z hip-hopem i popem, to już nic nowego. Dlatego Gverilla, próbując łokciami rozpychać się na rynku muzycznym, uzupełnia to zestawem solidnych gości, wśród których wato odnotować i Tego Typa Mesa i Jana-Rapowanie. Trochę tu efekciarstwa („Jestem adwokatem diabła, a on ubiera się u Prady”), ale ostatecznie "Hologram" broni się. To próba wyjścia poza ciągłe mieszanie tej samej zupy i znalezienia nowych dźwięków. Może nie rewolucja, ale jest więcej niż pewne, że Gverilla zostanie z nim na polskim rynku muzycznym dłużej niż tylko przez chwilę.

Czytaj też:
Nie żyje Bill Withers, autor wielu ponadczasowych hitów

Źródło: Wprost