KALEJDOSKOP KULTURALNY

KALEJDOSKOP KULTURALNY

Dodano:   /  Zmieniono: 

KSIĄŻKI

Mariusz Cieślik

„Faraon” w wersji pop

Nowe powieści historyczne

Po latach przerwy pojawiło się w Polsce kilku ciekawych autorów powieści historycznych (z Elżbietą Cherezińską na czele) i właśnie dołączył do nich kolejny. Bogusław Chrabota, znany do tej pory jako eseista i redaktor, wydał thriller polityczny z czasów starożytnego Egiptu. Bohaterem tej historii jest niejaki Tut, żołnierz wplątany w intrygę mającą na celu obalenie faraona Amenhotepa. Musi znaleźć mordercę kuriera wysłanego z misją do sprzymierzonego królestwa Mitanni. Bardzo ciekawy jest historyczny kontekst tej kryminalnej opowieści. Z książki dowiadujemy się, że państwo faraonów było dla ludów z Bliskiego Wschodu tym samym, czym tysiąc lat później stał się starożytny Rzym. Stąd wśród drugoplanowych bohaterów znaleźli się Żydzi i Kananejczycy. Jeśli dołożyć do tego bardzo sprawnie opowiedzianą sensacyjną intrygę, gdzie trup ściele się gęsto, dostajemy coś co można by nazwać „Faraonem” Prusa w wersji pop.

Bo w obu tych książkach idzie o mechanizmy władzy, tyle że Chrabota opowiada w szybszym tempie, z myślą o współczesnym czytelniku. Powieść naprawdę dobrze się czyta, a przy tym sporo można się z niej dowiedzieć na temat epoki. Cieszy, że książki polskich autorów, i „Psy Egiptu” są tego przykładem, dobrze prezentują się na tle zagranicznej konkurencji. Na Zachodzie po sukcesie serialu „Rzym” trwa moda na popularne powieści z czasów cezarów. Właśnie na tej fali wypłynął Ben Kane, którego książki sprzedały się już niemal w milionowym nakładzie. Ostatnia z nich, „Zagubiony legion”, to opowieść, w centrum której znajduje się rodzeństwo niewolników – młody gladiator Romulus i jego siostra Fabiola, sprzedana do domu publicznego. Dużo się tu dzieje, sceny bitew następują jedna po drugiej, aż czasem można poczuć przesyt. Kane chce pisać jak Sienkiewicz w „Quo vadis”, ale czasy się zmieniły i książce dobrze zrobiłyby skróty.

1. „Dziewczyna z pociągu”

Paula Hawkins

ŚWIAT KSIĄŻKI

2. „Feblik”

Małgorzata Musierowicz

AKAPIT PRESS

3. „Masa o bossach polskiej mafii”

Artur Górski, Jarosław Sokołowski

PRÓSZYŃSKI

4. „Metro 2035”

Dmitry Glukhovsky

INSIGNIS

5. „Red Lipstick Monster”

Ewa Grzelakowska- Kostoglu

FLOW BOOK

6. „Zaczarowany las. Koloruj, szukaj symboli, odkryj tajemnicę”

Johanna Basford

NASZA KSIĘGARNIA

7. „Tajemny ogród. Rysuj, koloruj, przeżywaj przygody”

Johanna Basford

NASZA KSIĘGARNIA

8. „Zniszcz ten dziennik. Wszędzie”

Keri Smith

K.E. LIBER

9. „Co może pójść nie tak”

Jeremy Clarkson

INSIGNIS

10. „Grey. Pięćdziesiąt twarzy Greya oczami Christiana”

E.L. James

SONIA DRAGA

DANE POCHODZĄ Z SALONÓW SIECI EMPIK

Studium dowcipu

NICK HORNBY TO JUŻ KLASYK LITERA- TURY POPULARNEJ. Prawie każdy zetknął się z jego powieściami albo ich ekranizacjami, takimi jak „Był sobie chłopiec” z Hugh Grantem czy „Nauka spadania” z Pierce’em Brosnanem. Zapewne również „Funny Girl” ma szansę, by stać się kinowym przebojem. Jej bohaterką jest miss piękności z brytyjskiego Blackpool, która marzy o tym, by zostać aktorką i rozśmieszać ludzi. To marzenie się spełni, bo stanie się gwiazdą sitcomu. Powieść zawiera wszystko, co trzeba, by się podobać: jest dowcipna, bywa wzruszająca, ma też bardzo ciekawe tło, akcja rozgrywa się w połowie lat 60. w tzw. swingującym Londynie, gdzie brylowali Beatlesi. Jest to też coś w rodzaju studium z historii i socjologii rozrywki. Ciekawie się obserwuje, jak dowcip, który przez pewien czas bawi wszystkich (włącznie z autorami, doświadczającymi prawdziwej erupcji twórczej energii), nagle staje się passé.

MUZYKA

Piotr Metz

Hello Adele

Sukces „21”, poprzedniego albumu Adele był niespodziewany i nie przyszedł od razu. Pierwszy singiel z tej płyty zawierał energiczny soulowy utwór, daleki od rozdzierających serce ballad, z którymi kojarzy się dziś artystkę. Po takim sukcesie mogła nagrać praktycznie wszystko. Wybrała, a raczej, jak się wydaje, wybrano dla niej wersję superbezpieczną. Przewidywalną i muzycznie, i tekstowo. Co widać choćby po promującej album piosence „Hello”. Płytę wypełniają ballady, wszystko zrealizowane jest na najwyższym poziomie, brakuje jej jednak szczerości i prawdziwych emocji, które wyróżniały poprzednią płytę i zdecydowały o jej popularności. Na „25” za dużo jest kalkulacji. Obok nowych nagrań Adele przeszła jakby mimochodem, wrażenie robi już tylko wspaniały, najwybitniejszy w muzyce popularnej głos. Ale tu służy, niestety, głównie do wokalnych popisów. Mimo że artystka jest współautorką piosenek i nie należy do osób banalnych, bo zawsze miała sporo do powiedzenia, pierwsze skrzypce grają tu dwaj uznani fachowcy z branży – Max Martin i Bruno Mars. Powtórki z „21” zatem nie będzie, ale być może nierealistyczne było oczekiwanie, że to w ogóle możliwe.

NIE NA MIARĘ OCZEKIWAŃ

1. „Made in the A.M.”

One Direction

SONY

2. „X”

Ed Sheeran

WARNER

3. „Annoyance and Disappointment”

Dawid Podsiadło

SONY

4. „Listy do M. 2”

Muzyka filmowa

POMATON/WARNER

5. „Sobota”

Sobota

STOPRORAP/MY MUSIC

6. „Myśliwiecka”

Artur Andrus

MYSTIC

7. „Etiuda zimowa”

Lemon

JAKE VISION/POMATON/WARNER

8. „Męskie granie 2015”

Różni wykonawcy

POLSKIE RADIO/OLESIEJUK

9. „Wiara, nadzieja, miłość”

Rest Dixon 37

STEP RECORDS/J&P

10. „Koncert kolęd i pastorałek w bazylice jasnogórskiej”

Golec uOrkiestra

GOLEC FABRYKA/WARNER

Gotyk i ściana

NOWA PŁYTA SZWEDZKIEJ WOKALISTKI TO RZECZ TRUDNA W ODBIORZE, ALE WARTA UWAGI. Nawiązania do historii i mitów, gotyckie brzmienie i ściana dźwięku, kojarząca się wręcz z heavy metalem. A do tego rzecz jest w większości zagrana na ogromnych organach, ulubionym instrumencie artystki. Anna von Hausswolff musi się wykazać niezwykłymi wokalnymi umiejętnościami, by dostosować się do narzuconej sobie stylistyki. Radzi sobie jednak świetnie.

ANNA VON HAUSSWOLFF „THE MIRACULOUS”, SONIC

Co się wydawało

ZESPÓŁ PUSTKI STAŁ SIĘ INSTYTUCJĄ Z 15-LETNIM DOROBKIEM. Jubileusz obchodzi płytą z piosenkami wybranymi z ich historii i dwoma premierami. Możemy więc prześledzić, jak zmieniała się muzyka Pustek i teksty Radka Łukasiewicza, obecnie jednego z najbardziej cenionych fachowców w branży. Zespół lubi jednak zaskakiwać i nie mam wątpliwości, że po świetnej płycie „Safari” szykuje dla słuchaczy kolejną niespodziankę.

PUSTKI „WYDAWAŁO SIĘ”, AGORA

FILMY

Krzysztof Kwiatkowski

Makbet we krwi

Takie są współczesne ekranizacje wielkiej literatury. Dosłowne, pełne krwi i przemocy. Niedawno Andrea Arnold odarła z romantyzmu „Wichrowe wzgórza”, a Aleksander Sokurow zaproponował „Fausta” ze scenami z rynsztoka. Teraz Justin Kurzel sięgnął po „Makbeta”. W jego Szkocji słońce nie świeci. Już pierwsza scena to sekwencja krwawej jatki. Australijski reżyser pozbawia Szekspirowską tragedię metafizyki i metafor. W filmie znika jeden z najważniejszych tematów twórczości Szekspira: władza – to portret obolałego mężczyzny pogrążającego się w obłędzie. Żołnierza z syndromem stresu pourazowego, wewnętrznie martwego. Zadając gwałt, widząc cierpienie i śmierć, wyzbywa się emocji. Ma jednak ostatnią moralną barierę do przekroczenia. Dopiero za podszeptem lady Makbet po raz pierwszy dokona mordu niezgodnego z wyznawanymiprzez siebie zasadami. Nawet pojawiające się kilka razy wiedźmy są tu czymś w rodzaju omamów żołnierza. Reżyser destyluje z wielkiej tragedii opowieść o krwi, która „żąda krwi”. O beznadziejnym łańcuchu okrucieństwa. Bo zło u Kurzela, choć wszechobecne, nie jest atrakcyjne, nie kusi.Także lady Makbet w wydaniu Marion Cotillard nie kryje w sobie niczego demonicznego. To raczej wierna żona, która daje mężowi niezbyt rozsądne rady. Ale raz zadany gwałt rozkręca spiralę przemocy, której nie da się zatrzymać. Nowy „Makbet” jest raczej wariacją na temat tragedii Szekspira niż jej ekranizacją. Najmocniej zapadają w pamięć mroczne zdjęcia Adama Arkapawa. Mgliste szkockie pejzaże kontrastują z czerwienią zalewającej ekran krwi. No i jest jeszcze gwiazda: Michael Fassbender, oszczędny w środkach, ale przekonujący.

„MAKBET”, REŻ. JUSTIN KURZEL, BEST FILM,

1. „Listy do M. 2”

Reż. Maciej Dejczer

KINO ŚWIAT

2. „Igrzyska śmierci: Kosogłos. Część 2”

Reż. Francis Lawrence

FORUM FILM

3. „Spectre”

Reż. Sam Mendes

FORUM FILM

4. „Hotel Transylwania 2”

Reż. Genndy Tartakovsky

UIP

5. „Sawa. Mały wielki bohater”

Reż. Maksim Fadeev

MONOLITH

6. „Steve Jobs”

Reż. Danny Boyle

UIP

7. „Rabusie fistaszków”

Reż. Ross Venokour

KINO ŚWIAT

8. „Most szpiegów”

Reż. Steven Spielberg

IMPERIAL-CINEPIX

9. „Nad morzem”

Reż. Angelina Jolie

UIP

10. „Piotruś. Wyprawa do Nibylandii”

Reż. John Wells

WARNER

DANE WEDŁUG STATYSTYK MULTIKINA DOTYCZĄ OKRESU 20-22.11 2015

Kraty i deski

BRACIA TAVIANI ZDOBYWALI NAGRODY ZA FILM „CEZAR MUSI UMRZEĆ”, pokazujący spektakl wystawiony przez skazańców w więzieniu. „Autorki” to podobno projekt. Tyle że tutaj kobiety osadzone w zakładzie karnym same napisały i wystawiły sztukę o sobie, swoich rodzinach, życiu przed aresztowaniem i realiach więzienia. Janusz Mrozowski portretuje bohaterki z szacunkiem. Kobiety opowiadają o trudnym, ale i wyzwalającym procesie introspekcji. O odbijaniu się od dna. O resocjalizacji, tej prawdziwej: momencie głębokiego przewartościowania życia i nadziei, że tym razem wszystkiego nie zniszczą.

„AUTORKI”, REŻ. JANUSZ MROZOWSKI, SPECTATOR,

Dzieci śmieci

„TO NIE WYSYPISKO. TO BAGNO, KTÓ- RE WCIĄGA” – MÓWI DZIEWCZYNKA W DOKUMENCIE HANNY POLAK. „Nadejdą lepsze czasy”, efekt wielu lat gigantycznej pracy reżyserki, jest opowieścią o dorastaniu Juli. Jednego z wielu dzieci, dla których domem jest Swałka: wysypisko śmieci położone 20 km od moskiewskiego placu Czerwonego. Tu wychowują się całe pokolenia, poza prawem, bez szansy na normalne życie. Polak rejestruje codzienność Swałki, momenty radości, ale i dramaty jej mieszkańców. Bo czy kobiety mają moralne prawo urodzić tu swoje dziecko i wychowywać je potem w skrajnej nędzy, wśród hałd śmieci? Ten dokument jest zapisem desperackich prób wyrwania się ze świata, z którego właściwie nie ma ucieczki. Mocna rzecz.

„NADEJDĄ LEPSZE CZASY”, REŻ. HANNA POLAK, AGAINST GRAVITY,

AUTO

Mariusz Staniszewski

Maluch – trochę jak zabawka

Kierowcy jeżdżący dużymi SUV- -ami czy przypominającymi wozy pancerne samochodami klasy D nie mają pojęcia, jak to jest siedzieć za kierownicą malucha. Nie tego gierkowskiego malucha, ale niewielkiego autka, o słabym silniczku o małej mocy i kółkach niewiele większych niż te od dziecięcego wózka. Gdzie obecność pasażera obok kierowcy powoduje ocieranie się ramion podczas zmiany biegów, a człowiek siedzący za kółkiem czuje oddech tego zajmującego tylną kanapę. Prowadzący duże maszyny i ci manewrujący małymi żyją w dwóch różnych światach, które jeśli się zetkną, to zawsze na szkodę małego. To nie znaczy, że kierowca np. Opla Karla ma mniej praw. Teoretycznie ma ich tyle samo, a może nawet więcej, wszak mniejszości powinny być podobno objęte ochroną. Ale to wszystko można włożyć między bajki. Małym autem można co prawda łatwiej zaparkować w zatłoczonym mieście, sprawniej przebijać się przez zapchane uliczki czy wreszcie bardziej wiarygodnie przekonywać policjanta, że jego radar musiał się pomylić, bo taki mały samochodzik nie jest w stanie jechać 160 km na godzinę. Ale na tym przywileje się kończą. Mały na drodze ma dużo trudniej. Gdy próbuje zmienić pas, większość ignoruje migający kierunkowskaz – wpuścić małego przecież nie przystoi. Policjant i tak nie uwierzy w tłumaczenia, bo bierze kierowcę malucha za frustrata, który próbuje się ścigać z dużymi. A na dodatek gdy dorosły mężczyzna wsiada do takiego auta, na ustach dziewczyn pojawia się ironiczny uśmiech. Nawet jeśli małego Karla prowadzi się nieźle, jeśli jest względnie oszczędny (przy trzycylindrowym silniku o pojemności 1 l spala w mieście ok. 6,5 l), jeśli całkiem sprawnie przyspiesza na światłach, a zakręty bierze jak motorower i ma system ostrzegający o niezamierzonej zmianie pasa ruchu, to trudno robić nim wielkie wrażenie. To typowe auto do przemieszczania się z punktu A do punktu B. I to najlepiej, by nie były one od siebie zbyt daleko, bo na jednym baku auto przejeżdża ok. 400 km. Rozczarowani będą też wielbiciele elektroniki – Karl nie ma jej za wiele. Nie można nawet liczyć na nawigację. A przecież bez niej wielu nie potrafi dziś dojechać do celu. �

©� WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE

Grzegorz Sadowski

KNOW-HOW

Zegarek odkryty na nowo

Ten zegarek już został okrzyknięty najlepszym smartwatchem na rynku. I rzeczywiście, Samsung Gear S2 to w świecie smartwatchy krok do przodu. Wielbicielom produktów z jabłkiem należy przypomnieć, że to właśnie koreańska firma od początku była pionierem inteligentnych zegarków i nie bała się eksperymentować, co pokazał zakrzywiony ekran AMOLED poprzednika, czyli Gear S. Teraz znowu firma poszła odważnie, bo nie dość, że koperta jest teraz okrągła, a nie kwadratowa, to i Samsung wymyślił zupełnie inny sposób sterowania zegarkiem. Służy do tego specjalny pierścień wokół tarczy. Głównym podzespołem Samsunga Gear S2 jest jednak wyświetlacz. To Super AMOLED o przekątnej 1,2 cala i rozdzielczości 360 x 360 pikseli zapewniającej zagęszczenie na poziomie 302 PPI. Są też przyciski. Górny to przycisk wstecz, dolny odpowiada zaś za powrót do ekranu głównego zegarka i można go jeszcze zaprogramować do akcji odpowiadającej na podwójne naciśnięcie go. Pod spodem znajduje się zaś pulsometr. Całość jest naprawdę solidna, choć zegarek waży 42 g. Do tego w wersji klasycznej mamy skórzany pasek. W środku czujnik oświetlenia zewnętrznego, barometr, akcelerometr oraz żyroskop, moduły łączności Wi-Fi 802.11 b/g/n, Bluetooth 4.1 oraz NFC, procesor Exynos 3210 z dwoma rdzeniami o taktowaniu 1 GHz oraz system operacyjny Tizen. System bardzo dobry, bo w przeciwieństwie do Androida nie udało się go zawiesić. Zegarek możemy obsługiwać też z poziomu telefonu poprzez aplikację. Co więc dostajemy? Klasycznie: przede wszystkim przedłużenie telefonu – wszystkie komunikaty i informacje widzimy na tarczy. Za pomocą pierścienia możemy przewijać treść wiadomości czy SMS-ów i e-maili. Fani biegania mają aplikację Nike. Do mierzenia kroków służy z kolei S Health. Możemy tutaj nawet zapisywać liczbę wypitych kaw oraz szklanek wody. Samsung chwali się też aplikacjami od partnerów (Yelp, Volkswagen, SmartThings), ale w Polsce są one mniej użyteczne. Zegarek pozwala nam oczywiście na zapisywanie notatek głosowych, odtwarzanie muzyki, sprawdzanie pogody, wyświetlanie map i nawigowanie do określonego punktu, a także przeglądanie galerii zdjęć. Mamy tutaj także dostęp do podstawowych funkcji, takich jak: stoper, minutnik oraz budzik. Plus dostęp do kontaktów. Nie możemy jednak rozmawiać przez zegarek, ale co ważne, współpracuje on z prawie każdym telefonem z Androidem. Zegarek w zależności od wersji kosztuje ok. 1500 zł i stawia się na wyższej półce. Ale wrażenie, które robimy z tym urządzeniem, jest gwarantowane.

Musk wyśle ludzi w kosmos

SPACEX, FIRMA ELONA MUSKA, MA W RĘKU SPORY SUKCES. NASA, która nie chce już korzystać z usług Rosjan przy wysyłaniu ludzi na Międzynarodową Stację Kosmiczną, powierzyła to zadanie właśnie SpaceX. Odpowiedni wahadłowiec ma być gotowy do 2017 r. Firma Muska może to pewnie zrobić, ale nie wiadomo, z jakim skutkiem, wszak niedawno wybuchła przy starcie ich rakieta nośna Falcon. Dlatego to samo zadanie dostali też wcześniej inżynierowie z Boeinga. Według planu NASA w misji w 2017 r. ma wziąć udział czterech astronautów, którzy dostarczeni zostaną na pokład ISS wraz z 100 kg ładunku. Ich pobyt na stacji ma potrwać ok. 210 dni.

Więcej możesz przeczytać w 49/2015 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.