Na zdjęciach satelitarnych wykonanych 19 stycznia widać pobielone miejsca, odcinające się od brązowo-zielonych pól i zabudowań. NASA zauważa jednak, że tego styczniowego dnia opady śniegu wystąpiły wprawdzie w Europie, ale w północno-zachodniej części kontynentu. Holandia i Belgia zostały natomiast "oprószone" białym puchem, który pokrywał wybrane miejsca, podczas gdy pozostałe były kompletnie nagie. Jak się okazuje,opisywany fenomen ze zwykłymi opadami śniegu ma niewiele z nimi wspólnego.
NASA wyjaśnia bowiem, że w tym wypadku chodzi o rzadkie zjawisko, które nie ma naukowej nazwy, a roboczo określane jest mianem "śniegu przemysłowego". Zwykle tworzy się on bowiem w okolicy fabryk, elektrowni i zakładów przemysłowych. Przyczyną jego powstawania jest para wodna, którą emitują tego typu obiekty. Pod wpływem zimnego powietrza para wodna skrapla się i zamienia w powietrzu w płatki śnieg. Śnieg spada tam, gdzie powstaje, a więc w pobliżu obiektów przemysłowych, gdzie tworzy cienką pokrywę.
Podobne zjawisko opisał w 2007 roku Holender Wim van den Berg. Wówczas wychłodzona mgła przemieniła się w chmurę Stratus. W kolejnym etapie nastąpiła kondensacja w małe kropelki wody, a następnie kryształki lodu. Te spadły na ziemię, tworząc pokrywę śnieżną o grubości 3-5 centymetrów. W ocenie wydarzenia z 2017 roku NASA powołuje się na opinię van den Berga. „Po wielu mglistych dniach, przy nisko osadzonych chmurach i w temperaturze bliskiej zera, 17 stycznia w kilku miejscach zauważono śnieg” - napisał badacz w mailu cytowanym przez NASA. Jak zaznaczył, „zjawiska wystąpiły lokalnie, głównie na terenach industrialnych”.