– Cała Europa potrzebuje dziś wsparcia w dziedzinie bezpieczeństwa, a nie tylko dwa najsilniejsze w tym względzie państwa – takie słowa, wymierzone w interesy niemieckich i francuskich firm zbrojeniowych padły w Parlamencie Europejskim z ust polskiego europosła. Nie był to jednak, jak można by zakładać, któryś z krwiożerczo nastawionych do UE przedstawicieli naszej prawicy, tylko europoseł Andrzej Halicki z KO.
Próbował on nakłonić europarlament do uznania polskiego i generalnie środkowoeuropejskiego wkładu w zabezpieczanie wschodniej flanki Unii. Jego prośba została zignorowana, na co sfrustrowani posłowie KO zareagowali wyciągnięciem kart do głosowania, żeby nie brać udziału w niekorzystnym dla Polski głosowaniu.
Komisje Parlamentu Europejskiego przyjęły Europejski Program Przemysłu Obronnego EDIP w wersji, przygotowanej przez eurodeputowanych z Francji, którzy zadbali głównie o interesy firm własnych i tych z Niemiec.
Dokument przyjęto w pośpiechu, ignorując nie tylko uprzejme protesty polskich europosłów, ale także podejmowane przez nasz rząd i polską prezydencję w UE próby uzyskania jakichkolwiek ustępstw dla Polski.
Nasz kraj bez większego unijnego wsparcia zbudował w ciągu kilku lat jedną z najnowocześniejszych i najsilniejszych armii w UE.
Wygląda to na cichą zemstę za to, że mocno skorzystaliśmy na wybuchu pełnoskalowej wojny na Ukrainie: stara, postsowiecka broń została niemal w całości wysłana na Ukrainę, torując drogę nowym zamówieniom z USA i Korei Południowej.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.