Kaczyński po negocjacjach ws. budżetu UE: Musimy bronić polskiego interesu, a nie karmić się fikcją

Kaczyński po negocjacjach ws. budżetu UE: Musimy bronić polskiego interesu, a nie karmić się fikcją

Jarosław Kaczyński
Jarosław Kaczyński Źródło:Newspix.pl / Damian Burzykowski
Jarosław Kaczyński w rozmowie z „Gazetą Polską” przekonuje, że w negocjacjach o unijny budżet „uzyskaliśmy tyle, ile można było uzyskać”. – Konkluzje oczywiście nie są zapisami prawnymi, ale mają bardzo silne znaczenie i w dotychczasowej praktyce zawsze były traktowane jako ustalenia obowiązujące, nienaruszalne – ocenił prezes PiS.

W wywiadzie udzielonym „Gazecie Polskiej” Jarosław Kaczyński oceniając efekty negocjacji o unijny budżet przekonywał, że jego rząd był i jest zdeterminowany w kwestii obrony polskiej suwerenności. – Nie będzie naszej zgody na narzucanie Polsce rozwiązań sprzecznych z naszą kulturą i tradycją, do podporządkowania naszego kraju głównym unijnym graczom. Nic się nie zmieniło i nie zmieni w tej sprawie – zapewnił prezes PiS. – Dlatego twardo negocjowaliśmy i domagaliśmy się bardzo precyzyjnych zapisów chroniących naszą wolność – dodał.

Kaczyński był pytany, czy ostry ton negocjacji przed szczytem to był blef. – Byliśmy przygotowani na nieprzystępowanie do funduszu odbudowy, ale tylko wówczas, gdyby efekt negocjacji był niekorzystny i niósłby duże ryzyko dla suwerenności naszego kraju – podkreślił.

Kaczyński: Nie ma takich pieniędzy, za które można by się pozbyć suwerenności

Wicepremier zaznaczył, że w jego podejściu do Unii Europejskiej nic się nie zmieniło. – Nadal uważam, że nie ma takich pieniędzy, za które można by się pozbyć suwerenności – stwierdził prezes PiS.

– Póki my rządzimy, pozycja naszego państwa zawsze będzie tak twardo broniona, ale broniona racjonalnie, z głową i jak widać niezwykle skutecznie. Nie mamy kompleksów, nie jesteśmy jakąś gorszą częścią UE. Nie. Jesteśmy pełnoprawnym, dużym, silnym państwem członkowskim i nikt nas nie będzie sprowadzał do parteru. Polacy mają być we Wspólnocie tak samo szanowani, jak Niemcy i Francuzi – przekonywał Kaczyński.

Szef rządzącej partii uważa, że „uzyskaliśmy tyle, ile można było uzyskać”. – Zdobyliśmy kilka bardzo pomocnych narzędzi do obrony naszej suwerenności, ale nie miejmy złudzeń - działania na rzecz federalizacji będą nadal prowadzone. Jeszcze nieraz znajdziemy się w sytuacji, w której będziemy musieli twardo walczyć o swoje, bo UE to żadna rodzina czy krąg przyjaciół, tylko arena twardej walki o własne interesy – ocenił prezes PiS.

„Musimy bronić polskiego interesu, a nie karmić się fikcją”

Kaczyński był też pytany, czy stanowisko Polski można było zabezpieczyć mocniej, na poziomie traktatowym. – Teoretycznie można sobie wyobrazić, iż to samo, co uzyskaliśmy, byłoby zapisane w postaci protokołu, który jako swego rodzaju dodatek do traktatów miałby większą moc – stwierdził. – Ale wówczas musiałby on być zatwierdzony przez wszystkie państwa członkowskie w procedurze ratyfikacji, a to byłby proces długi, żmudny i moim zdaniem w części krajów zakończony odrzuceniem. Jednym słowem nic by z tego nie wyszło – dodał.

Dlatego prezes PiS uważa, że w obecnej sytuacji wystarczającym zabezpieczeniem są konkluzje. – Mamy teraz tzw. konkluzje, które oczywiście nie są zapisami prawnymi - tu zgoda - ale mają bardzo silne znaczenie i w dotychczasowej praktyce zawsze były traktowane jako ustalenia obowiązujące, nienaruszalne – tłumaczył.

Odpowiedział też na wątpliwości związane z ich wypełnieniem. – Ktoś może oczywiście powiedzieć, że to się może zmienić i staną się niewiele warte. Nie przeczę. Tak się może stać. Ale proszę pamiętać, że mamy do czynienia coraz częściej z łamaniem traktatów, czyli najsilniejszych zapisów – ocenił. – Niestety Unia ma problemy z praworządnością. A w takiej sytuacji nic nie daje stuprocentowej pewności. W takich realiach musimy bronić polskiego interesu, a nie karmić się fikcją. Trzeba twardo stąpać po ziemi i my to robimy – dodał.

Czytaj też:
Węgry nowelizują konstytucję. Definicja rodziny i zakaz adopcji dzieci przez pary jednopłciowe

Źródło: Gazeta Polska