Proces polityczny w Białorusi. Zdjęcie prezydenta Dudy dowodem w sprawie

Proces polityczny w Białorusi. Zdjęcie prezydenta Dudy dowodem w sprawie

Andrzej Duda
Andrzej Duda Źródło:Shutterstock / TomaszKudala
Opozycyjny działacz Dzianis Daszkiewicz od wielu lat zmaga się z represjami białoruskiego reżimu. Jak donoszą dziennikarze Radia Swoboda, zarzutem pod jego adresem jest nawet zdjęcie polskiego prezydenta Andrzeja Dudy, dołączone do artykułu z sieci.

Dzianis Daszkiewicz z Białorusi przebywa w Polsce od trzech lat. Władze jego kraju wciąż uznają go jednak za groźnego przeciwnika reżimu i prowadzą przeciwko niemu pokazowy proces polityczny. Były dyrektor Domu Kultury we wsi Poblawa, który swoją pracę stracił przez donosy, oskarżany jest o rzekomą działalność antybiałoruską.

Białoruski opozycjonista prześladowany za pracę dziennikarską

Białorusin ścigany jest za swoją działalność opozycyjną, uznaje się go za przedstawiciela resztek wolnych mediów w tym kraju. Od lat spotykały go prześladowania, m.in. za teksty na portalu Rochaczew.Online. W rozmowie z Interią podkreślał, że policja nadal jeździ pod jego adres w Rogaczowie, mimo iż dawno tam nie mieszka.

Służby z Białorusi przeszukiwały już jego mieszkanie, przesłuchiwali też krewnych, wypytując o współpracowników. – Trafili nie tylko do moich bliskich i znajomych, ale także do przedsiębiorców, którzy reklamowali się w naszym serwisie w 2020 roku – opowiadał Interii. Jak podkreślał, w jego domu niczego nie znaleziono.

Zdjęcie Andrzeja Dudy dowodem przeciwko aktywiście

Jak się okazuje, śledczym za naszą wschodnią granicą nie potrzeba jednak wiele. „Dowodem” w sprawie może być nawet artykuł okraszony zdjęciem Andrzeja Dudy. Chodzi o przedruk tekstu „Prezydent Andrzej Duda odbył konsultacje z premierem i szefem MON”, zamieszczony na stronie Rohaczew.Online.

Białorusini wspomniany tekst ze zdjęciem uznali za dokument, wskazujący na „ekstremizm” Daszkiewicza. Zarzutem pod adresem dziennikarza miało być to, że prezydent Duda stoi na tle biało-czerwono-białej flagi, używanej podczas protestów białoruskiej opozycji od 2020 roku. Komendant komisariatu milicji z Ragaczowa miał opisać ten materiał jako „produkt informacyjny promujący działalność ekstremistyczną”.

Czytaj też:
Groźny incydent na granicy z Białorusią. Polskie patrole zaatakowane kamieniami
Czytaj też:
Putin ręka w rękę z Łukaszenką szukają „czerwonej linii”. Tak „testują sąsiadów”

Źródło: Interia.pl