Hall boi się testu dla dziesięciolatków

Hall boi się testu dla dziesięciolatków

Dodano:   /  Zmieniono: 
Resort edukacji od pół roku zwleka z wydaniem decyzji o przeprowadzeniu w Polsce powtórnych badań PIRLS - międzynarodowego testu sprawdzającego umiejętność czytania oraz rozumienia tekstu przez dziesięciolatków - pisze "Dziennik".
Eksperci twierdzą, że MEN nie jest zainteresowane tymi badaniami, bo polscy uczniowie wypadają w nich słabo. Ministerialni urzędnicy bronią się, że brakuje im pieniędzy.

Koszt przeprowadzenia takiego testu to ok 500 tys. zł. W przybliżeniu tyle samo, ile ministerstwo edukacji wydało na cykl szesnastu konferencji, podczas których szefowa MEN Katarzyna Hall prezentowała swoją reformę.

Zdaniem prof. Krzysztofa Konarzewskiego z Instytutu Psychologii PAN i koordynatora badań PIRLS w Polsce niechęć MEN do testu wynika więc z czego innego. "Gdyby raport z tych badań okazał się sukcesem, to zapewne byśmy je powtórzyli, ale Polska w 2006 r. wypadła na 29. miejscu na 45 badanych krajów, daleko za większością krajów europejskich, więc urzędnicy MEN nie chcą psuć sobie dobrego samopoczucia takimi dzwonkami alarmowymi" - przekonuje Konarzewski.

Przeprowadzenie tych badań jest istotne, bo polski system egzaminów zewnętrznych jest co roku dostosowywany do średniego poziomu uczniów. Inaczej jest w przypadku badań międzynarodowych, takich jak PISA czy właśnie PIRLS. Adam Brożek, kierownik wydziału sprawdzianów Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, podkreśla, że wnioski na temat systemu edukacji można wyciągać, porównując wyniki testów z różnych lat. Tymczasem w badaniach PIRLS polscy uczniowie wzięli udział tylko raz.