Kryzys w Europie Wschodniej: kac po imprezie

Kryzys w Europie Wschodniej: kac po imprezie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Globalna recesja uderzyła w Europę Wschodnią ze szczególnym okrucieństwem. Kraje, które korzystały bardziej niż ktokolwiek inny z globalizacji i stały się wschodzącymi gwiazdami kapitalizmu teraz przygotowują się na twarde lądowanie, pisze „Der Spiegel”.
Europa Wschodnia potrzebowała 20 lat by pokonać stare, nieefektywne struktury centralnie sterowanej gospodarki planowej. Potężne niedochodowe kombinaty zostały sprywatyzowane i w miarę jak wschodnioeuropejskie firmy zaczęły się przenosić na nowe rynki, region stał się integralną częścią globalnej ekonomii.

Teraz nadszedł nagły kres prosperity w Europie Wschodniej. Kryzys uderzył z większa siłą i dużo szybciej, niż zepsuci sukcesem kapitalistyczni nowicjusze się spodziewali.

„Der Spiegel" zaznacza, że jedno jest pewne: Europa Zachodnia nie może zostawić nowych krajów członkowskich na pastwę losu.

Na wschodzie panuje opinia, że kryzys doprowadził do nagłego odwrócenia globalizacji. Setki tysięcy Polaków, Bułgarów i Rumunów znalazło relatywnie dobrze płatną pracę w zachodnich państwach Unii, a teraz armia pracowników wraca do domu, na wschód. Tymczasem kapitał, którego region teraz tak bardzo potrzebuje to przepływ w przeciwnym kierunku, w miarę jak zachodnie banki i inwestorzy zaczynają wycofywać pieniądze.

To, że kryzys na Zachodzie pociąga teraz za sobą Wschód należy w dużej mierze przypisać jednemu zasadniczemu błędowi. Przez lata mieszkańcy Europy Wschodniej brali kredyty w euro, franku szwajcarskim i skandynawskiej koronie. Pożyczki pobudzały krajową konsumpcję i pozwalały na wzrost gospodarki. Wiele państw członkowskich więcej towarów importowało niż eksportowało. Teraz długi są gigantyczne, a bieżące deficyty w takich krajach jak Litwa i Bułgaria sięgają aż 15 proc. PKB.

Obecnie w najlepszej kondycji jest gospodarka Polski. W ciągu ostatnich dwudziestu lat rozwinął się tam sektor małych i średnich przedsiębiorstw, a kraj jest wystarczająco duży, by popyt krajowy mógł jak na razie utrzymać gospodarkę. Mimo że minister finansów musi obniżyć przewidywany wzrost, zdaniem ekspertów będzie on wynosił 1,5 procent w ciągu najbliższych miesięcy.

im