Bezkarni Saudowie

Przeszukanie konsulatu
Przeszukanie konsulatu Źródło: Newspix.pl / ABACA
Arabia Saudyjska nie poniesie żadnych konsekwencji za zamordowanie Jamala Khashoggi. Królestwo jest zbyt ważne dla światowej gospodarki i polityki.

– Zróbcie to na zewnątrz, bo narobicie mi kłopotów – to zdanie, wypowiedziane przez saudyjskiego konsula w Stambule przejdzie pewnie do annałów dyplomacji. Mohamed al Otaibi zwracał się do zaufanych goryli saudyjskiego następcy tronu, którzy na jego oczach mordowali znanego opozycyjnego dziennikarza. Jamal Khashoggi był jedynym chyba na świecie dziennikarzem, który zrobił nie jeden, ale kilka wywiadów z Osamą bin Ladenem. Odwiedził go nawet w afgańskich jaskiniach Tora Bora w czasie, gdy twórcę al Kaidy tropiły służby całego świata. Mówiło się o jego powiązaniach z wywiadem saudyjskim i dobrych kontaktach z saudyjską dynastią, której prominentnym członkom przez lata doradzał. Potem Khashoggi wypadł z łask i zaczął ostro krytykować Saudów, stając się najbardziej znanym przeciwnikiem dynastii.

Do saudyjskiego konsulatu w Stambule poszedł załatwić przedślubne formalności. To co się tam stało, nie jest już żadną tajemnicą. Siepacze księcia Mohameda bin Salmana, następcy tronu saudyjskiego i de facto szefa państwa zamordowali go na oczach konsula. Przywieziony specjalnie na tę okazję z Rijadu patolog sądowy fachowo poćwiartował zwłoki, które najprawdopodobniej wysłano pocztą dyplomatyczną. Wszystkie te fakty, łącznie z nagraniami z podsłuchów w konsulacie ujawnili Turcy, mający od dawna na pniu z saudyjską dynastią. Dla Erdogana ta makabryczna zbrodnia to prawdziwy prezent, dzięki któremu na głowę jego rywala, saudyjskiego księcia Salmana sypią się gromy. Tyle, że z tych grzmotów wielkiej ulewy nie będzie, niezależnie od tego, jak wielki jest chór, wołający, żeby Saudów przykładnie ukarać. Bo który z wysoko postawionych krzykaczy, pochylających się nagle nad losem zamordowanego dziennikarza podejmie się tego ambitnego zadania?

Saudowie są niestety dla Khashoggi'ego i pamięci o nim poza zasięgiem kogokolwiek. Amerykanie nie zrobią księciu bin Salmanowi nic, bo królestwo jest wielkim odbiorcą amerykańskiej broni i ważną częścią wielkiej dyplomatycznej przepychanki między Wschodem i Zachodem, toczącej się na Bliskim Wschodzie. To dlatego Donald Trump szybko zrewidował własne pogróżki pod adresem królestwa. Nie lepsza jest zawsze chętna do moralizowania Europa. Brytyjczycy i Francuzi będą martwić się o pomoc saudyjską w zwalczaniu islamskich radykałów i los wielomiliardowych saudyjskich inwestycji. Niemcy wolą uważać na ceny ropy, które Saudowie kontrolują nie tylko jako posiadacze 18 procent światowych rezerw, ale także liderzy kartelu OPEC. Przyciśnięte do ściany królestwo może wywindować i tak wysokie ostatnio ceny paliw do poziomu, w którym załamie się światowa gospodarka. Dla najświetniejszego nawet dziennikarza nikt nie będzie ryzykował takiej katastrofy. Politycy będą więc hamletyzować jeszcze przez jakiś czas, żeby dobrze wypaść przed własną opinią publiczną, ale nikt nie będzie się na Arabii Saudyjskiej mścił za Khashoggi'ego. Co gorsza, świat szybko o nim zapomni, jak o wielu innych zamordowanych z powodów politycznych dziennikarzach.