O śmierci Johna Lewisa poinformowała w piątek 17 lipca przewodnicząca Izby Reprezentantów, Nancy Pelosi. 80-letni deputowany Demokratów w amerykańską politykę zaangażowany był od 1965 roku, kiedy w tzw. Krwawą Niedzielę szedł na czele marszu kilkuset demonstrantów w Selma w stanie Alabama. Jego ciężkie pobicie wstrząsnęło wówczas amerykańską opinią publiczną i nagłośniły temat dyskryminacji czarnych obywateli.
Lewis zaliczany był do tzw. Wielkiej Szóstki, której przewodził Martin Luther King. Całe swoje życie poświęcił na walkę z nierównościami rasowymi. Po jego śmierci mieszkańcy Stanów Zjednoczonych składali kwiaty i znicze m.in. przy gigantycznym muralu w Atlancie w stanie Georgia, przedstawiającym aktywistę i jeden z jego cytatów.
Czytaj też:
Ameryka płonie przez Trumpa? To Obama zaniedbał kwestie rasizmuCzytaj też:
Miasto w USA postanowiło rozbroić drogówkę. To ma zapobiec brutalności i rasizmowi policjiCzytaj też:
Co łączy gwiazdę Premier League, Angelę Merkel i twórcę Zooma? Koronawirus dał im sławę i majątek